– Dobrze się czuję jako projektant samotny, ale świadomy procesów i zasad współpracy – mówi w rozmowie z „Design Alive” Michał Roszkowski, projektant związany z firmą ORiSTO, gdzie pracuje na stanowisku dyrektora produktu.
Co łączy projektowanie łodzi z meblami łazienkowymi? Czy można żyć na prototypach? Z projektantem Michałem Roszkowskim, od wielu lat związanym z branżą łazienkową, rozmawiamy o jego pracy, pasjach i o tym, jak za każdym razem inaczej budować domek z patyczków.
Czy Pana pierwszą myślą jako projektanta były meble do łazienek?
Nie, półżartem można powiedzieć, że przeznaczenie samo mnie odnalazło. Z wykształcenia jestem technologiem drewna. Po studiach, żeby przedłużyć sobie młodość, zostałem na uczelni i robiłem doktorat. Kiedy tylko go skończyłem, nawiązałem kontakt z firmą Sanitec Koło, która w tym mniej więcej czasie myślała o zainwestowaniu w rozwój mebli łazienkowych. To był początek jednej z ciekawszych przygód w moim zawodowym życiu. Praca z Kołem trwała prawie 20 lat. I tak jak zaczęła się od merytorycznej konsultacji konstrukcji i technologii mebli, tak bardzo szybko rozwinęła się w wiele innych obszarów produktowych, takich jak product management, zarządzanie dostawcami, rozwój produktów i oczywiście samo projektowanie.
I tak już pozostało?
W ciągu ostatnich kilku lat z sukcesem realizowałem projekty z innych branż, ale łazienki jakoś wciąż nie pozwalały mi o sobie zapomnieć. I w gruncie rzeczy to rozumiem. Projektowanie w tym obszarze, niezależnie od kategorii produktowej, wymaga specyficznych kompetencji projektowych i technicznych. Nie każdy poradzi sobie z marszu z tym tematem. Na pewno kreowanie produktów łazienkowych wymaga mocnego zaangażowania projektanta w proces rozwoju, skądinąd bardzo mi bliski. Dzisiaj jestem bodaj najbardziej doświadczonym projektantem mebli łazienkowych w Polsce. Pracowałem z wieloma firmami i zaprojektowałem tych kolekcji bez liku. To jednak nie oznacza, że ograniczam się tylko do nich. Projektuję meble do wszystkich pomieszczeń i we wszystkich technologiach. Przykładem może być mój własny dom. Śmieję się, że mieszkam z rodziną na wymyślonych i wyprodukowanych przez siebie prototypach. Na sofie, biurku, meblach kuchennych…
Dostrzegam dużą różnorodność estetyczną w projektowanych przez Pana kolekcjach do łazienek.
Miło, że jest to widoczne, bo rzeczywiście staram się tworzyć w oparciu o rozmaite potrzeby estetyczne, często wychodząc poza własną strefę komfortu i własne przyzwyczajenia. Podchodzę z dużą pokorą do swojego zawodu, który jest w gruncie rzeczy pełen sprzeczności. Z jednej strony bowiem przy kształtowaniu estetyki, formy i funkcji produktu jako profesjonaliści zaopatrzeni w odpowiedni warsztat i zdolności wiemy dużo więcej od użytkownika, a z drugiej – musimy przecież patrzeć na swoją pracę jego oczami. Moje doświadczenie współpracy z naprawdę topowymi światowymi projektantami pokazuje, że są to ludzie często niezwykle skromni i z wrażliwością przyglądający się użytkownikowi pomimo swojej rozległej wiedzy, doświadczenia i kreatywności. A muszę przyznać, że alergicznie reaguję na dosyć częste jednak zjawisko, jakim jest przekonanie projektantów o swojej nieomylności, tak doskonałej doskonałości i tak mistrzowskim mistrzostwie, że w całym procesie projektowym często nie dostrzegają końcowego adresata.
Czyli dobry projektant to ten, kto…?
Pytanie oczywiście o balans tych dwóch pierwiastków. Nie jestem typem projektanta zaangażowanego społecznie. Nie mam zamiaru prowadzić lud na barykady w walce o przemiany społeczne. Nie mam również tak wygórowanych oczekiwań jak japoński projektant Isao Hosoe, którego motto brzmi „design behaviour, not objects”. Ze względu na pokorę w pracy, o której cały czas staram się pamiętać, mam bardziej wyważone poglądy. Na pewno jednak projektant powinien proponować alternatywne spojrzenie, nowe pomysły i nowe drogi w obszarze swojego warsztatu. Jego kreatywność na tym poziomie polega na tym, że układa on domek z tych samych patyczków, które widzą wszyscy, ale w taki sposób, na jaki nikt do tej pory nie wpadł. Ten pierwiastek kreatywności jest dla mnie niezwykle istotny. Bardzo mi zależy na tym, żeby za każdym razem, kiedy siadam do szkicowania, powstawało coś nowego. Ale najpierw zastanawiam się, dla kogo projektuję.
Jak przebiega ten proces?
Polega on w dużym stopniu na rozmowach i na umiejętności słuchania. Słuchania uważnego, czyli takiego, które z reakcji użytkowników na produkty potrafi wydobyć najistotniejsze dla procesu projektowego oczekiwania. Idę więc w teren. Chodzę do salonów i podsłuchuję rozmowy ludzi. Dosłownie! Kiedy zauważam jakieś powtarzalne cechy, na które zwracają uwagę konsumenci, zapamiętuję je i analizuję. Zastanawiam się, jak przełożyć tę pozyskaną wiedzę na projekt. W ORiSTO, które jest obecnie głównym miejscem mojej działalności projektowej, poświęcamy analizom dużo czasu i przeprowadzamy je na rozmaite sposoby. Śledzimy zmiany w stylu życia, patrzymy, jak rozwijają się rynek, domy i mieszkania także, a może przede wszystkim architektonicznie. Staramy się wyjść naprzeciw tym różnym i zmieniającym się oczekiwaniom. Przemyślane i ukierunkowane działania przynoszą dobre efekty. Dowodem na to jest sukces biznesowy naszej ostatniej kolekcji – LOUIS. Pomimo pozycjonowania, wydawałoby się – nieprzystającego do naszego brandu, dzięki starannemu dopasowaniu designu i specyfiki produktu odnosi ona rynkowe sukcesy.
Czyli pracujecie w ORiSTO według określonej strategii?
Zdecydowanie tak. Konsumenci nie są dla nas homogeniczną masą o uśrednionych cechach. Staramy się dostrzegać różne potrzeby i różnych użytkowników. Każdemu z nich chcemy oferować kolekcje mebli i umywalek, które spełnią oczekiwania i estetyczne, i funkcjonalne. Wiedzieliśmy, że kolekcja LOUIS jest pewnym ryzykiem, ale byliśmy do tego dobrze przygotowani i zapewniliśmy jej odpowiednie wsparcie marketingowe. Chcieliśmy też przyzwyczaić rynek, że na nowe kolekcje ORiSTO warto czekać. Że nie powstają jedna za drugą, byle jak, byle szybciej, byle coś nowego. LOUIS pojawił się na jesieni zeszłego roku, a kolejne znaczące wdrożenia planujemy w przyszłym roku. Z pewnością zarówno te wzmacniające nasze mainstreamowe portfolio, jak i odpowiadające klasie premium. LOUIS doczeka się więc brata lub siostry.
Projektowanie łodzi wiąże się z podobnymi wyzwaniami?
Śmieję się, że pierwszą łódkę zaprojektowałem dla najbardziej wymagającego użytkownika, czyli dla samego siebie. Miała szybko pływać, być czuła na sterze i ładnie wyglądać. Natomiast nie zakładałem specjalnej wygody w żeglowaniu. I wszystkie te założenia, łącznie z brakiem wygody, zostały skrupulatnie zrealizowane. Ta moja łódka była spełnieniem marzeń chłopaka, który od dziecka dużo żeglował z mamą i tatą, złapał bakcyla i szkicował sobie te łódki na papierze. Im więcej miałem o nich wiedzy, tym te rysunki stawały się bardziej zaawansowane. I w końcu ją zbudowałem, przy dużym wsparciu syna i moich studentów.
Czy jest coś, co łączy projektowanie łodzi z projektowaniem kolekcji do łazienek?
Myślę, że najwięcej podobieństw znajdziemy w obszarze estetyki. Pomimo różnych wizualnych standardów każdej kategorii przyjemny dla oka detal, starannie i dobrze dobrane proporcje oraz logiczna lub celowo prowokacyjna kompozycja brył są powodem zadowolenia konsumenta. Wszystko jedno, czy projektujemy jacht, mebel, samochód, czy też produkty AGD. A świadomość harmonijnego i wizualnie innowacyjnego zastosowania elementów warsztatu jest źródłem wielkiej satysfakcji projektanta.
A czy dalej prowadzi Pan zajęcia na uczelniach?
Tak, choć w dużo mniejszym zakresie niż wtedy, gdy byłem etatowym pracownikiem naukowym prowadzącym regularne zajęcia dydaktyczne i opiekującym się pracami dyplomowymi oraz magisterskimi. Bardzo to lubię, więc nie zrezygnowałem całkowicie z zajęć, chociaż zaangażowanie czasowe w liczne projekty ogranicza tę moją dydaktykę raczej do występów gościnnych. A że jestem praktykiem i żadnej uczelni nie udało się zrobić ze mnie typowego pracownika naukowego, to i moje zajęcia są bardziej praktyczne. Mam co przekazywać, bo przez ponad 20 lat wdrożyłem już kilkadziesiąt kolekcji, kilka tysięcy produktów na bardzo różnych rynkach prawie całego świata. I myślę, że wiem, jak to się robi od tej praktycznej, procesowej strony. Chętnie się tą wiedzą dzielę, jeśli jest forum, które chce mnie słuchać.
Czy Pana przygoda z projektowaniem własnej łodzi była jednorazowa?
Teraz to już jest bardziej profesjonalna działalność. Właśnie pracuję nad ciekawym projektem: dużym, kilkunastometrowym jachtem wyprawowym. Wyzwaniem w tym przypadku nie są kwestie estetyczne, do których swoją drogą jestem emocjonalnie przywiązany, ale duży zakres wymagań zdefiniowanych przez inwestora – obok typowych elementów nautycznych np. instalacje nurkowe, centralne ogrzewanie czy możliwość przechowywania kajaków. Jacht będzie pływał na północnych wodach, wymaga więc specyficznego wyposażenia i instalacji. Dla mnie to zupełnie nowe i ciekawe wyzwanie.
Czy po tylu latach meble łazienkowe nadal są wyzwaniem projektowym?
Projektowanie w ogóle jest ekscytujące i pomimo wielu lat pracy przy meblach łazienkowych ten obszar nadal daje mi wiele przyjemności. I wciąż jest wyzwaniem. Widzę też, jak wiele jest jeszcze do zaprojektowania. Rynek nieustannie się zmienia, więc zmieniają się również założenia projektowe i wymagania w stosunku do produktów. Choćby pandemia COVID-19 dla naszej branży okazała się okresem rozkwitu, bo ludzie docenili przestrzeń łazienek jako tych, które nie muszą służyć tylko trzy minuty rano i wieczorem do codziennych rytuałów, ale mogą stać się miejscem wyciszenia, ucieczki od tak powszechnego i coraz bardziej uświadomionego nadmiaru bodźców. W ORiSTO nie jestem tylko projektantem, ale też dyrektorem produktu, więc uczestniczę w tym ciekawym procesie analizowania, planowania, projektowania i wdrażania na rynek. To niezwykle rozwijające i satysfakcjonujące, kiedy mogę obserwować efekt pracy całego naszego zespołu.
A jak z marzeniami projektowymi?
Nie mam marzeń związanych z określoną kategorią produktów. Nie mam oczekiwań, że za kilka lat będę projektował np. samochody albo jakąś zaawansowaną elektronikę. Notabene tworzenie takich rzeczy wymaga zupełnie innego podejścia procesowego, zgrania pracy licznych zespołów projektowych o mocno interdyscyplinarnym charakterze. Ja dobrze się czuję jako projektant samotny, ale świadomy procesów i zasad współpracy.
Michał Roszkowski
Absolwent Wydziału Technologii Drewna Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. W 2001 roku uzyskał tytuł doktora. W latach 2001–2014 prowadził zajęcia dydaktyczne, m.in. z meblarstwa i wzornictwa meblarskiego, zarysu konstrukcji, systemów CAD i wizualizacji komputerowej. W tym samym czasie nawiązał trwającą 20 lat współpracę z firmą Sanitec Koło. Odpowiadał za zbudowanie od zera kategorii mebli łazienkowych, tworząc około 50 serii produktowych. Obecnie związany jest z firmą ORiSTO, gdzie pracuje na stanowisku dyrektora produktu. Jest autorem najnowszych kolekcji marki i wspiera ich wdrażanie na rynek. Dodatkowo projektuje meble do innych pomieszczeń, a także łodzie.
ORiSTO
Polska marka rodzinna, która od blisko 90 lat z sukcesem łączy najlepsze tradycje stolarskiego rzemiosła z wymaganiami nowoczesnej produkcji przemysłowej. Tworzone przez nią meble łazienkowe cechują wytrzymałość i jakość będące efektem ciężkiej pracy czterech pokoleń właścicieli i pracowników. Obecnie wszystkie kolekcje i rozwiązania ORiSTO testowane są w nowoczesnym laboratorium i pod czujnym okiem mistrzów rzemiosła.