Maria Bulanda prowadzi rodzinną markę Baleen Eyewear. Z wykształcenia jest graficzką, pracuje jako kostiumografka filmowa, ale od trzech lat projektuje także unikatowe, rzemieślnicze okulary inspirowane architektonicznymi ikonami. „Design Alive” opowiada o fascynacji Zahą Hadid i Miesem van der Rohe, japońskiej maestrii i pewnym rzymskim zauroczeniu.
Maria odwiozła właśnie dzieci do przedszkola i pełna energii wpada do butiku Baleen Eyewear przy ul. Mokotowskiej. To jej centrum dowodzenia, z którego stara się łączyć różne wątki – prowadzi własną firmę i jednocześnie pracuje przy produkcjach filmowych. W jasnym, przyjaznym wnętrzu panuje rodzinna atmosfera – na co dzień można tu spotkać jej mamę, która z entuzjazmem opowiada klientom o historii marki i poszczególnych modelach. Kawę pijemy przy stoliku od The Good Living & Co., wśród albumów wnętrzarskich. W takim otoczeniu jasne jest, że okulary będą wstępem do opowieści o fascynacji designem i architekturą.
Rodzinna marka Baleen Eyewear
Maria Bulanda pochodzi z architektonicznej rodziny. Jej tata, dziadek i wujek są architektami, a mama przez 25 lat pracowała w Stowarzyszeniu Architektów Polskich jako rzeczniczka prasowa, była także redaktor naczelną magazynu „ARCH”. Dlatego sztuka i architektura od zawsze były mocno obecne w życiu Marii. – Chociaż pamiętam też, że kiedy ja i moje rodzeństwo byliśmy dziećmi, nudziły nas rozmowy o architekturze, które toczyły się przy okazji każdego rodzinnego spotkania – śmieje się. – Potem każde z nas poszło w innym kierunku zawodowym. Ja jestem z wykształcenia grafikiem, ale pracuję jako kostiumografka, mój brat mieszka w Berlinie i zajmuje się innowacjami w pomocy humanitarnej i rozwojowej, a starsza siostra, Ola, razem ze mną ukończyła grafikę na ASP. Po kilku latach pracy jako kostiumografka w filmie i reklamach, gdzie pracuje się w dużych zespołach, poczułam, że chciałabym stworzyć coś od początku do końca własnego.
Dlaczego wybrała akurat okulary? Podczas jednej z podróży do Rzymu znajomi zabrali ją i jej partnera do małego sklepiku z okularami vintage. Prowadził go starszy pan, który o każdej marce opowiadał barwne historie. Oglądała u niego te oprawki i zakiełkowała w niej myśl, że właściwie są to małe dzieła sztuki. Przedmioty wykonywane rzemieślniczo i z ogromną dbałością o szczegół, nie na masową skalę. Za każdą z oprawek stał człowiek, widać było pracę ludzkich rąk, jakość i klasę. – To mnie bardzo urzekło, zaczęłam krążyć wokół tematu. Po długich rozmowach z moim bratem, który mieszka za granicą, i partnerem, który jest reżyserem filmowym, wpadliśmy na pomysł stworzenia rodzinnej marki okularowej – opowiada Maria.
Punktem wyjścia była dla nich oczywiście sama oprawka, bo nie znają się na optyce. Jednak samo szkło w sensie symbolicznym też miało duże znaczenie – od niego zależy przecież, jak postrzegamy świat, w jakich kolorach i odcieniach. To trochę jak w filmie – oko kamery nadaje scenie kolor, który ma duży wpływ na jej odbiór, na to, jak widzimy miejsce, światło, bohaterów czy kostium. Pomysł na markę oparli jednak na kontekście architektonicznym, wracając w ten sposób do korzeni, z których wyrośli.
– Zaczęliśmy szukać budynków, które nas szczególnie inspirują. Fascynacje formami architektonicznymi w połączeniu z soczewką, przez którą jak w filmie patrzymy na świat, dały nam asumpt do stworzenia pierwszych okularów przeciwsłonecznych – dodaje Maria.
Transpozycja form architektonicznych
Zanim jeszcze powstała marka, razem z tatą i dziadkiem szukała budynków, które mogłyby stać się inspiracją dla przyszłych oprawek. Była ciekawa ich typów. Powstało z tego międzypokoleniowe, kontrastujące ze sobą zestawienie, z którego jako pierwszy wybrała projekt Zahy Hadid. Podziwia ją nie tylko za talent architektoniczny, lecz także za zdecydowaną postawę w środowisku zdominowanym przez mężczyzn.
– Zaprojektowane przez pracownię Zaha Hadid Architects muzeum w Bolzano, znajdujące się na wysokości 2275 m nad poziomem morza, stało się dla mnie ważną inspiracją dla projektu oprawek, które nazwałam „Bolzano”. Jest to akurat budynek nie do końca reprezentatywny dla Zahy Hadid, ale ja szczególnie go lubię, jest minimalistyczny, prosty. Kiedy na niego patrzę, to wręcz widzę oprawki okularów! – tłumaczy Maria.
Budynek tej klasy stał się dobrym wstępem do dalszych podróży po świecie architektonicznych ikon. Powstał więc model przywołujący Oscara Niemeyera – klasyczna forma skomponowana z charakterystycznymi okrągłościami i delikatnymi liniami. Pojawia się też nawiązanie do architektury Santiaga Calatravy, czyli strzeliste linie, a także do Muzeum Guggenheima – znajdującego się w Nowym Jorku budynku zaprojektowanego przez Franka Lloyda Wrighta.
– Nie odwzorowuję oczywiście form architektonicznych w sposób dosłowny. Zawsze projektuję wariacje na temat, moją autorską wizję form architektonicznych transponuję na model okularów. Każdy projekt komponuję z wielu drobnych elementów. Właściwie cały czas krążę wokół różnych budynków, szukam inspiracji, nie idę jednak oczywistym tropem. Nie zaczynam od nazwisk, tylko od kształtów. Teraz np. wprowadzamy nową tytanową kolekcję, którą wyprodukowałam w Japonii; japońskie rzemiosło okularowe to maestria pod względem dbałości o detal. Inspiracją był pawilon do medytacji architekta Hiroshiego Nakamury, który w niezwykły sposób stworzył miejsce odzwierciedlające asymilację wnętrza i zewnętrza – wyjaśnia z entuzjazmem.
Jak projektuje się oprawki?
Zaczyna się od przeglądania albumów, fotografii i projektów. Z tysięcy budynków odnajduje się jeden detal, na którym opiera się pomysł. Czasami jest to linia, światło, elewacja, a czasem miejsce, w którym dany obiekt stoi. – Podobnie jak meble są objęte standaryzacją wymiarów, tak samo istnieją pewne zasady dotyczące proporcji oprawek. Chodzi o rozstaw i długość zauszników, fronty liczy się trochę inaczej dla kobiet i mężczyzn. Żeby ułatwić sobie proces projektowy, zaczynam od szkicu na kartce, następnie umieszczam go w programie komputerowym, a na koniec drukuję na drukarce 3D. Tworzę sobie własny prototyp, co bardzo usprawnia proces produkcji – tłumaczy projektantka. – Z każdym rokiem nabieram doświadczenia, bo przy kostiumach pracowałam z zupełnie innym tworzywem, z tkaninami. Tutaj musiałam się nauczyć, jak projektować ergonomiczne, lekkie oprawki.
– Ale warto! – zapewnia projektantka. – Wszystkie komponenty pochodzą z Włoch. Od firmy Mazzucchelli zamawiamy acetat, czyli tworzywo do produkcji oprawek. To największy jego producent na świecie. Wszystkie śrubki, druty, szkła też przyjeżdżają z Włoch, dbamy o najwyższą jakość. Każdy drut pokrywany jest złotem. Żaden element nie pochodzi z masowej produkcji, nawet najmniejszy detal powstaje dla nas na zamówienie, tak by pasował do konkretnego projektu. Dzięki temu oferujemy prawdziwe unikaty. Od początku był to nasz cel – pociąga nas rzemiosło i niepowtarzalność.
Od sprintu do maratonu
Jak przyznaje Maria, założyła ten biznes rodzinnie, miała bardzo duże wsparcie zarówno brata, jak i partnera, ale każdy z nich robi też w życiu coś innego, są więc teraz dla niej bardziej duchowym wsparciem. Konsultuje z nimi różne kwestie i nie wyobraża sobie, by nie mieć ich ze sobą na pokładzie. Na co dzień jednak zawiaduje wszystkim sama, od designu po produkcję.
– Staramy się z moim partnerem dzielić obowiązkami i wspierać w realizacji naszych marzeń. Od kiedy pojawiły się dzieci, życie to ciągła logistyka. Nasze kalendarze wypełnione są na kilka miesięcy do przodu. Kiedyś moje życie bardziej przypominało sprint od projektu do projektu, teraz to bardziej maraton. Zarówno w wychowaniu dzieci, jak i tworzeniu marki. Trzeba rozkładać siły, planować. Nigdy nie byłam dobra w maratonach, więc uczę się teraz nowej „dyscypliny” – mówi Maria z uśmiechem.
Od ubiegłego roku Baleen Eyewear dzieli przestrzeń salonu przy ul. Mokotowskiej z marką meblową The Good Living & Co., prowadzoną przez Monikę Szycę-Thomas. Notabene jej firma też ma rodzinne korzenie, a estetycznie jest im bardzo po drodze.
– Moje okulary dobrze prezentują się we wnętrzach urządzonych meblami Moniki, a jej produktom Baleen dodaje ciepła i osobistego akcentu. Uzupełniłyśmy też przestrzeń o przedmioty stricte wnętrzarskie. Monika zrobiła piękną kolekcję mis, są też poduszki, albumy. Starałyśmy się stworzyć przyjazną przestrzeń, w której można miło spędzić czas, posłuchać o marce, napić się kawy czy wina. A to dlatego, że zależy mi na tym, by ludzie kupowali, mając czas do namysłu. Nasze okulary, nie tylko dzięki designowi, ale także swojej jakości, mogą być ponadczasowe. Będą służyć przez wiele lat – obiecuje Maria. – Taki był mój pierwszy zamysł, kiedy trzymałam w ręce okulary z ubiegłego wieku bez oznak zniszczenia, wciąż z klasą i urokiem. To właśnie tak bardzo spodobało mi się pewnego słonecznego dnia w rzymskim sklepie.
Maria Bulanda
Rocznik 1987. Warszawianka. Pochodzi z rodziny z tradycjami architektonicznymi – jej tata prowadzi studio Bulanda i Mucha Architekci. Absolwentka Wydziału Grafiki na warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych. Od 2006 roku spełnia się zawodowo w roli kostiumografki, głównie w reklamie, ale ma też na koncie filmy fabularne i teledyski. Prywatnie partnerka Tadeusza Śliwy, reżysera filmowego, mama Gucia i Helenki. Projektantka i założycielka marki okularowej Baleen Eyewear. Prowadzi butik przy ul. Mokotowskiej w Warszawie. Marka jest też dostępna w Los Angeles w Teller Store, w Paryżu w Marc Le Bihan, a także online.