Najpierw robiła kremy dla siebie. Potem dla bliskich i znajomych, aż w końcu zapotrzebowanie stało się tak duże, że założyła firmę. Renata Kozłowska, z wykształcenia chemiczka, wraz z córkami tworzy markę Koi.
Z potrzeby uzyskania skutecznych kosmetyków pielęgnacyjnych powstała seria kilku sprawdzonych produktów: pięć kremów, olejek do mycia, eliksir, tonik i serum. Już sama nazwa mówi wszystko: – Zadaniem każdego produktu jest koić. Okazało się przypadkowo, że słowo to ma piękne znaczenie w językach dalekowschodnich: oznacza miłość. I jest to ten składnik, który dokładamy gratis do każdego kremu – przyznaje pani Renata.
To, co wyróżnia Koi, to liczba używanych składników odżywczych. – Dodajemy je w największym dopuszczalnym stężeniu. Dzięki temu kremy działają, a nie tylko sprawiają wrażenie. Czasami jest to 0,01 proc., a kiedy indziej 3 proc. – zależy to od składnika. W tak zwanych kremach z półki stosuje się ilości znikome – deklaruje założycielka marki. Koi nie ukrywa także dokładnego składu kosmetyków, co jest ewenementem wśród firm kosmetycznych. Znajdziemy go (również po polsku) na stronie internetowej, pełnej porad pielęgnacyjnych. – Możemy pochwalić się tym, że w każdym kremie jest „bomba antyoksydacyjna” (kwas ferulowy + witaminy C i E). Stosujemy usieciowany kwas hialuronowy, który działa wyraźnie i długo. Używamy witaminy C w formie olejowej, która jest bardzo stabilna i nie utlenia się. Do kremu na noc dołożyliśmy najnowszą formę Retinolu: uwodornioną – zdradza właścicielka Koi.
Ceny od 40 złotych. Więcej na: www.koicosmetics.pl