Lodziarnia Lukullus w St.Tropez przy ul. Rozbrat 22/24 to obecnie – paradoksalnie – najgorętszy warszawski adres. Bo z jednej strony znakomite lody, a z drugiej piękne wnętrze, które stworzyła Aleksandra Wasilkowska.
– Inspirowaliśmy się latami 80. i 90., pracami Carlo Scarpy oraz twórczością szalonych designerów z grupy Memphis. Lodziarnia Lukullus w St.Tropez jest zupełnie inna niż cukiernie Lukullus, dużo odważniejsza i bardziej kolorowa. Lokal na Rozbrat zaprojektowaliśmy z Aleksandrą Wasilkowską. Nasze marzenia zamieniła w rzeczywistość przy pomocy swojego niebywałego talentu i pięknej wyobraźni. Ola stworzyła wnętrze ociekające złotem, różem i seledynem, pełne lastryko, luster i… różnych części ciała! – opowiadają Albert Judycki i Jacek Malarski, właściciele warszawskich cukierni Lukullus i twórcy projektu lodziarni Lukullus w St.Tropez. – Projekt opakowań naszej lodziarni powierzyliśmy Magdzie Łapińskiej. Naszym zdaniem jej sposób myślenia graficznego i wyczucie koloru są bardzo bliskie poetyce grupy Memphis. Magda zaprojektowała logo Lukullusa w Saint Tropez oraz serię zdobiących opakowania grafik inspirowanych pracami jednej z członkiń grupy Memphis Natalie du Pasquier. Natomiast Marta Ignerska stworzyła wspaniałe kolaże, które promują projekt naszej lodziarni, a które na lato ozdobią pudełka w cukierniach Lukullusa.
Albert jest wnukiem założyciela cukierni Jana Dynowskiego, ukończył etnologię na Uniwersytecie Warszawskim oraz cukiernictwo w słynnej paryskiej Le Cordon Bleu. Jacek, wspólnik Alberta, jest absolwentem wydziału aktorskiego PWSFTviT w Łodzi oraz cukiernictwa w Ecole Gregoire Ferrandi, określonej przez Le Monde Harvardem gastronomii. – Pomysł otwarcia lodziarni chodził za nami od dawna. Zarówno moja mama jak i nasz szef produkcji od lat namawiali nas, żebyśmy zaczęli kręcić lody, ale w cukierni i w ciastkach było wciąż tyle do zrobienia. Dlatego projekt cały czas schodził na dalszy plan. Nie mieliśmy poza tym przekonania, że w temacie lodziarstwa mamy tyle do zaproponowania, co w ciastkach… W końcu trafiliśmy na projekty designerów z grupy Memphis i to była ta iskra, która nas rozpaliła – opowiada Albert Judycki. Jacek Malarski dodaje: – Albert pokazał mi projekty Ettore Sottsassa z okrzykiem „Eureka! To jest gotowy projekt lodziarni!”
Proces stworzenia lodziarni zajął właścicielom ponad dwa lata… Wszystkiego musieli nauczyć się od nowa. Choć są cukiernikami, to z lodziarstwem mieli do tej pory tylko ograniczony kontakt. – Po pierwsze naturalność wg Lukullusa w St.Tropez to znaczy zarówno całkowita naturalność składników, ale też ich najwyższa jakość. Do produkcji lodów nie używamy pulp owocowych, ale prawdziwych owoców, nie kupujemy past z orzechów, ale robimy je sami – dzięki temu mamy pewność, że spełniają najwyższe standardy jakości. W naszych lodach są wyselekcjonowane owoce od stałych dostawców, ziarenka wanilii wydrążane z lasek wanilii Bourbon z Madagaskaru, czekolada niemieckiej marki Lubeca, holenderskie kakao, najwyższej jakości prawdziwa japońska matcha, róża damasceńska importowana przez nas z Bułgarii czy wreszcie masło z Grajewa, które uważamy za najlepsze nie tylko w Polsce… Nasze składniki są więc nie tylko naturalne (i to tak naprawdę!), ale też starannie wybrane – tłumaczy Jacek Malarski.
A skąd nazwa St.Tropez? – Bo St.Tropez to metafora wakacji! Myśleliśmy o Dębkach czy Chałupach, ale St.Tropez ma niezaprzeczalne atuty w postaci lazurowej wody, większej liczby słonecznych dni oraz pewnej dawki luksusu i snobizmu, które przecież nie są Lukullusowi obce – śmieją się właściciele lokalu.