Za każdym mieszkaniem, domem, wystawą, obiektem stoją ludzie, którzy oddają im serca. Projektanci, właściciele, amatorzy, profesjonaliści, pasjonaci – wszyscy oni doceniają dobry design, a każda znaleziona, czy też zakupiona rzecz to kolejna historia obiektu. Prezentujemy wam ludzi, którzy pokochali historię wzornictwa, a pasja do kolekcjonowania stała się jednym ze sposobów na życie. Dzisiaj Karolina i Wojtek
Katowice. Kamienica modernistyczna z 1934 roku. Budynek objęty ochroną konserwatorską, wchodzący w skład historycznego układu ulic. To tutaj znajdują się przepiękne, znane wielu Ślązakom, budowle secesyjne, modernistyczne i funkcjonalistyczne, wznoszone głównie w latach 1900–1939.
150-mertowe mieszkanie należy do Karoliny i Wojtka, którzy sami od początku zajęli się aranżacją. Ona – miłośniczka sztuki, teatru, sama próbowała sił w malarstwie, kocha muzykę. Przez przypadek znalazła się w korporacji, gdzie swoje „miękkie” przymioty wykorzystuje, działając na rzecz alternatywnych źródeł energii i ochrony klimatu. Wojtek, ex Ślązak, wychowanek tutejszej politechniki, konstruktor budowlany luźno związany z architekturą, współpracujący z architektami. Styl i proporcje zgłębiał, prowadząc krawiectwo miarowe.
Skąd czerpaliście inspiracje?
Najłatwiej byłoby napisać zewsząd. Kochamy piękno i uwielbiamy przebywać w takich miejscach – podróżując, a także tworząc w ten sposób przestrzeń wokół siebie.
Podziwiałem budynki, najpierw monumentalne – zacząłem od gotyckich katedr, średniowiecznych zamków, potem była secesja, modernizm. Polubiłem prostsze formy i odnalazłem je we wzornictwie lat 60. Jest zbliżone do art deco – lżejsze, bo do materiałów był trudniejszy dostęp, więc oszczędniej nimi gospodarowano. To pozwalało wyżyć się projektantom i „wycisnąć” z mebla, ile się da. Doskonale robili to Duńczycy, ale dla mnie Czesi byli pod tym względem jeszcze lepsi. Karolina to bardziej artystyczna dusza, pierwszą jej miłością była Frida Kahlo, jej kipiący kolorami i symboliką świat. Ta inspiracja w niej pozostała, ale dziś odnajduje też piękno w prostocie. Ma naturalny dar łączenia ze sobą nieoczywistych rzeczy.
Mieszkanie to połączenie nowoczesnych elementów z silnym nawiązaniem do historii wzornictwa. Czy interesujecie się tym na co dzień?
I tak i nie. Jest to jeden z przedmiotów naszych zainteresowań, raczej odskocznia od życia zawodowego (tam robimy kompletnie inne rzeczy). Nie lubimy mono-stylów, homogenicznych wnętrz. Wzornictwo może być dobre albo złe, niezależnie od epoki. Radość odnajdujemy w komponowaniu. Ważną rzeczą jest też dla nas gospodarka obiegu okrężnego – przywracanie do życia starych przedmiotów. Większość mebli znajdująca się w mieszkaniu dostała nowe życie. Przez lata poznaliśmy dobrych rzemieślników: stolarzy, tapicerów, którzy pomagają nam uratować meble. To dodatkowa satysfakcja, dużo większa niż dostawa nowych z salonu. Oczywiście świat idzie do przodu, i wykorzystanie ergonomii i funkcjonalności współczesnych mebli jest rozsądnym wyborem. Też z niego korzystamy.
W jakim stanie było mieszkanie przed remontem?
Było mocno zrujnowane, ale zachowało się w nim wiele elementów oryginalnych: stolarka, szyldy, klamki, dębowy parkiet. Odświeżanie tej substancji jest kompletnie nieuzasadnione ekonomicznie, natomiast nie ma tu dla nas kompromisów. Kunszt tamtego rzemiosła był tak wielki, że za wszelką cenę staramy się odratować, co tylko możliwe.
Gdzie szukacie dobrego designu? Gdzie zdobywaliście meble, które znalazły się ostatecznie w mieszkaniu?
Jestem szperaczem, przeglądam portale internetowe: polskie, czeskie, duńskie, włoskie, niemieckie. Robię to regularnie, nawet wtedy, kiedy nic mi nie jest potrzebne. Rodzi to wiele rodzinnych problemów (śmiech), bo dom w którym mieszkamy, momentami staję się sporym magazynem mebli i lamp. Przywozimy też lampy, elementy dekoracji z wyjazdów. Odwiedzamy również Targi Rzeczy Ładnych, śledzimy aukcje młodej sztuki.
Elementem przebijającym się w wystroju mieszkania są meble fornirowane czeczotem brzozy.
To z kolei dziecięca fascynacja Karoliny, która często spędzała czas u ciotecznej babci. Jej pokój urządzony był stylowymi meblami z tym właśnie wzorem.
Jakie wnętrza, produkty, obiekty podobają się wam na co dzień?
Mimo wszystko funkcjonalne, lubię jak coś ma swoje konkretne zastosowanie – na przykład sprzęt hi-fi – jeśli przy okazji jest piękny, to tym lepiej dla niego. To samo dotyczy sof, krzeseł, foteli. Karolina lubi duńskie minimalistyczne wnętrza, ale „podkręca” je na swój sposób – dodaje nietypowych wzorów, kolorów, odrobiny wariactwa. Lubi wnętrza, w których widać życie, człowieka, jego specyfikę. W te wakacje odwiedziliśmy znajomych w suwalskiej dziczy. Wnętrza, w których spędzają lato są wyrazem absolutnego umiłowania piękna, a stanowią harmonijne połączenie tradycji tamtego rejonu, dobrego stolarstwa i dodatków z całego świata. Gdzie nie spojrzeć piętrzą się książki i, o zgrozo, nie są poukładane według koloru (śmiech). Na każdym kroku czuć tam obecność człowieka, a każdy przedmiot ma swoją historię.
Design upolowany:
Meble fornirowane czeczotem brzozy – olx, allegro
Czeskie krzesła projektu Antoniego Sumana.
Czeska sofa i fotele projektu Miroslava Navratila.
Regał Drzewotechnika z warszawskiego Żerania.
Stół czeski z lat 60. XX wieku.
Duńska szafa w romby. Hiszpańskie płytki Equipe.
Lampy w kuchni i sypialni dzieci pochodzące z czeskiej Pragi.
W sypialni rodziców i gabinecie – meble olx, allegro
Lampy w łazience przerabiane przez Pana Jacka z Elbląga (specjalistę od lamp).