– Nasze projekty znajdują się w aż czterdziestu muzeach na całym świecie! Czasami nie dostrzegamy takich sukcesów, bo nieustannie podnosimy sobie poprzeczkę i często coś, co jest dzisiaj nieosiągalne, jutro nagle staje się standardem. Nie doceniamy tego, co pokonaliśmy przeskokiem, bo widzimy, że musimy skoczyć jeszcze wyżej – mówi w rozmowie z „Design Alive” Oskar Zięta, architekt, projektant procesów, założyciel i prezes firmy Zieta, która w tym roku świętuje swoje 10-lecie.
– To były lata pełne wyzwań, pełne ciężkiej pracy całego zespołu – opowiada nam znany polski projektant, który w swoich pracach łączy design i walory artystyczne z nowoczesną technologią. Choć meble i inne projekty jego autorstwa przypominają nadmuchane balony, w istocie Oskar Zięta jest twórcą jednej z najnowocześniejszych technologii obróbki stali, która znajduje zastosowanie w różnorodnych dziedzinach przemysłu. Mowa o technologii FiDU (Freie Innendruck Umformung – formowanie ciśnieniem wewnętrznym), którą stosuje w obiektach użytkowych, rzeźbach i ultralekkich konstrukcjach. Pozwala ona na zmianę formy i kształtów elementów stalowych zespawanych ze sobą dzięki „nadmuchiwaniu” sprężonym powietrzem. Zięta zaprojektował też stołek PLOPP (Polski Ludowy Obiekt Pompowany Powietrzem), który znajduje się w zbiorach Centre Pompidou w Paryżu, w kolekcji krzeseł, które zmieniły współczesny design. Seria produktów wykonanych w technologii FiDU to ponadto wieszaki i stojaki na ubrania, ławki oraz lampy. Zięta jest też autorem statuetki Design Alive Awards i członkiem Kapituły konkursowej.
Zacznijmy od 2012 roku i wywiadu, którego udzieliłeś wówczas „Design Alive”. Na pytanie, dlaczego wiele osób nie rozumie twojej twórczości i widzi tylko niewygodne stołki, odpowiedziałeś, że zrozumieją za kilkadziesiąt lat. Minęło 10 lat od założenia Twojej firmy, ludzie zrozumieli?
Zrozumieli! (śmiech) Po pierwsze, rozmawiamy 10 lat później i wciąż istniejemy – to już ogromny sukces. Po drugie, nasze produkty są sprzedawane na całym świecie, więc być może ludzi, którzy rozumieją nasze idee jest niewielu, ale za to świat jest ogromny, i gdzieś nasze produkty w końcu znajdują swoich wielbicieli. Po trzecie, nasz produkt nie jest produktem pierwszego wyboru i osoby, które go wybierają mają świadomość procesu i doceniają jego wysokie walory formalne i artystyczne. Po czwarte, firma się rozwija, realizuje swoje drobne marzenia. Jest nas o wiele więcej niż 10 lat temu, zespół obecnie liczy 50 osób. Wzrasta również dojrzałość pracowników, realizujemy projekty dużo bardziej merytorycznie, pracujemy konsekwentnie i z określonym planem a nie partyzancko, jak to na początku bywało.
W tym roku Twoja firma ma 10 lat. W jakim kierunku się rozwijacie?
Monomateriałowość i jakość konstrukcji w kontekście lekkości naszych produktów są bardzo ważne pod względami zrównoważonego rozwoju i ergonomii. Mniejsza waga sprawia, że zużywamy mniej materiału, mniej energii potrzebujemy do obróbki – a tylko monomateriałowe obiekty można łatwo i w pełni recyklingować. To bardzo radykalne postępowanie, ale krocząc tą drogą udaje nam się tworzyć zrównoważone produkty, które stają się nowymi ikonami w świecie designu i konstrukcji. Choćby, obecnie najlżejsze na rynku, krzesło Ultraleggera zaprojektowane w 2019 roku. Równolegle prowadzimy kilka projektów badawczych, o których wciąż nie mogę zbyt dużo mówić. Rozpoczęliśmy je 6 lat temu i dzisiaj wspaniale wpisują się w trendy, a wręcz rewolucję rozwoju świata, związaną z mobilnością i ultralekkością. Jest jeszcze jedna ścieżka naszej działalności – rzeźby. To dla nas bardzo ważny element. Żartujemy, że jesteśmy „inżynieryjnie uzdolnionymi rzeźbiarzami”. Nie tylko prowadzimy fabrykę, która cały czas się rozwija, ale również stworzyliśmy „studio marzeń”, znacznie bliżej domu, gdzie możemy pracować w pięknych warunkach i eksperymentować, testować fantastyczne procesy. W 2012 roku marzyliśmy o wielkoformatowych obiektach wykonanych w technologii FiDU, aktualnie te marzenia zrealizowaliśmy i cały czas realizujemy kolejne.
Miałam zapytać, czy proza życia nie odebrała Ci kreatywności, ale widzę, że to źródło jest niewyczerpane. Zastanawiam się jednak jak duża jest presja, żeby cały czas tworzyć kolejne innowacje?
Oczywiście, że jest, ale to bardzo motywujące. To nie jest presja, która nie pozwala mi spać, a jeżeli już nie pozwala, to tylko i wyłącznie przez nadmierną ekscytację. Kiedyś przeczytałem, że „jeśli praca to twoje hobby to nie przepracujesz w życiu ani jednej godziny”. Mimo, że wraz z rozwojem firmy przybywa mi obowiązków typowo menadżerskich, to wciąż traktuję swoją pracę jak pasję, hobby. Rozwijanie nowej technologii, która znajduje materializację w postaci rozpoznawalnych produktów i rzeźb w przestrzeni publicznej, daje ogromne poczucie satysfakcji i w jakiś sposób równoważy presję, o którą pytasz. Poza tym zarażamy naszą pasją i wiarą w możliwości rozwoju technologii innych ludzi, którzy kiedyś nie wróżyli nam sukcesu, a dziś z miłym zaskoczeniem patrzą na to, co zrobiliśmy i robimy. Mam świadomość, że przede mną jeszcze wiele do zrobienia i za wszelką cenę chciałbym zdążyć to wszystko zrealizować.
Znajdujesz w ogóle czas, żeby cieszyć się sukcesami? Nie mówiąc już o czasie wolnym…
Sukcesy regularnie przeplatają się z porażkami. Czas świętowania przeplata się więc z ciężką pracą. Nieocenionym wsparciem jest dla mnie oczywiście rodzina i wspaniały zespół, bardzo zaangażowany i oddany. Ale też warto mieć świadomość, że nieustannie podnosimy sobie poprzeczkę i często coś, co jest dzisiaj nieosiągalne, jutro nagle staje się standardem. Nie doceniamy tego, co pokonaliśmy przeskokiem, bo widzimy, że musimy skoczyć jeszcze wyżej.
Jak w takim razie oceniasz ostatnie 10 lat?
Jak bym wiedział, że będzie tak trudno, to bym się chyba nie zdecydował (śmiech). Działamy w przestrzeni bardzo niszowej, co jest nie lada wyzwaniem. To były bardzo intensywne lata pełne wyzwań, wzlotów i upadków, ważnych doświadczeń, które nas ukształtowały. W tym czasie marka Zieta została doceniona na rynku międzynarodowym, o czym świadczą chociażby takie nagrody jak Red Dot czy German Design Award oraz nominacja NAWY do nagrody Miesa van der Rohe. W ostatnich miesiącach nieco zwolniliśmy ze względu na pandemię, ale wcześniej w tygodniu potrafiłem przez kilka dni nie być w firmie, bo cały czas uczestniczyłem w licznych wystawach, targach, konferencjach i innych ważnych wydarzeniach. Obecnie, w bardzo krótkim okresie, przyzwyczailiśmy się do tego, że jesteśmy na miejscu i być może dlatego nasz rozwój obecnie jest intensywniejszy – jesteśmy bardziej skoncentrowani na tworzeniu, nie „tracimy czasu” na wyjazdy. Oczywiście zadajemy sobie pytanie, czy to nie sprawia, że jesteśmy stratni, bo przepadają nam wspaniałe możliwości zaprezentowania naszych obiektów np. w Mediolanie czy Szanghaju. Udało nam się jednak dotrzeć w tym roku na Design China, co prawda nie osobiście, ale uczestniczyliśmy w pięciu dużych wystawach. Nasi partnerzy w Chinach wspaniale nas reprezentowali. Zorganizowaliśmy ponadto wystawę „Deformacje odbicia – odbicia deformacji” w Muzeum Miejskim Wrocławia, w przestrzeniach Pałacu Królewskiego, a już niebawem, od 22 października do 29 listopada, nasze obiekty i rzeźby gościć będą w krakowskiej Galerii Architektury GAGA w Małopolskim Ogrodzie Sztuki na wystawie „INFLATALES. Stalowe opowieści Oskara Zięty”.
Które chwile, w przeciągu tych 10 lat, wspominasz najlepiej?
Przede wszystkim zostałem ojcem dwóch cudownych córek! A poza tym było mnóstwo pięknych chwil, wydarzyło się tak wiele, że trudno mi coś pojedynczego wymienić. Mnóstwo wystaw, mnóstwo projektów – nie tylko związanych z designem, mnóstwo eksperymentów technologicznych. Nasze projekty znajdują się w aż czterdziestu muzeach na całym świecie! Na pewno ogromnym wyróżnieniem była dla nas wspomniana już przeze mnie nominacja do nagrody Miesa van der Rohe. Teraz, kiedy staram się podsumować tę dekadę działalności, myślę, że powinienem być wdzięczny za wszystko, co się w tym czasie wydarzyło.
Za co szczególnie trzymać kciuki w najbliższym czasie? Czego Ci życzyć na kolejne lata?
Wydaje mi się, że to, czego nam teraz potrzeba to taki systematyczny, spokojny rozwój. Przez te wszystkie lata rozwijaliśmy się, ale w sposób nieprzewidywalny. Kiedy w ostatnim czasie pewne sprawy się unormowały, kiedy zacząłem ze spokojem spoglądać w przyszłość, nasze plany pokrzyżowała pandemia… Aktualnie każdy zastanawia się, jaka będzie przyszłość, my również – właśnie dlatego stabilność to to, czego bym sobie i wszystkim życzył.