– Z czasem nauczyłem się, że inspiracje są wszędzie – mówi w rozmowie z „Design Alive” fotograf architektury młodego pokolenia Aleksander Małachowski (Hashtagalek). Jego zdjęcia intrygują, przełamują schematy i nie dają o sobie zapomnieć.
Aleksander Małachowski, za sprawą swojego instagramowego profilu częściej znany jako Hashtagalek, z każdym kolejnym zdjęciem udowadnia, że to nie sprzęt, lecz wprawne oko i wizja czynią ze zwykłego twórcy prawdziwego artystę. Od kilku lat na swoim profilu zamieszcza zdjęcia architektury w nieoczywistej formie. Fotografuje, ale nie robi tego tak, jak każdy. Odkrywa nowe perspektywy oraz przywiązuje niezwykłą uwagę do detali.
Fotografia od początku była „planem na życie”?
Zdecydowanie nie! Cała przygoda z fotografią zaczęła się u mnie dość przewrotnie i niewinnie. Trafiłem na studia inżynierskie, które bardzo szybko okazały się być nietrafionym wyborem. Owszem, kontynuowałem je, ale dzięki mojemu, nazwijmy to, luźniejszemu podejściu miałem ogrom wolnego czasu. Wtedy dowiedziałem się też o Instagramie i założyłem tam konto. Szybko odkryłem funkcjonującą społeczność fotografów mobilnych. Zainspirowało mnie to do poznania możliwości aparatu w urządzeniu, które mam zawsze przy sobie – telefonie.
Pamięta Pan swoje pierwsze zdjęcia?
Tak, to były zdjęcia życia studenckiego – jakieś jedzenie, kawusia, zwierzęta… Z czasem zacząłem dostrzegać bardziej miejskie i geometryczne sytuacje. Na początku fascynowała mnie gra cieni w słoneczny dzień czy też alternatywne światy, które skrywały w sobie kałuże po deszczu. Wszystko jednak od początku było nasycone geometrią – mniej lub bardziej świadomie.
Czyli artysta, ale jednak w pierwszej kolejności ścisłowiec?
Tak, i to jest zdecydowanie pokłosie tych studiów inżynierskich! Natomiast jak się tak nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że te prace w pełni odzwierciedlają mnie i moje poukładane podejście do życia.
Na Instagramie najwięcej zdjęć przedstawia architekturę.
Poszukiwanie możliwości telefonu zbiegło się w czasie z odnalezieniem kolejnej pasji – odkrywaniem Warszawy. Mimo że się tu urodziłem i wychowałem, szybko okazało się, że znałem tak naprawdę jedynie miejsca wokół stacji metra, z których na co dzień korzystałem. Postanowiłem to zmienić. Będąc na pierwszych studiach wyznaczałem sobie trasy spacerów, brałem smartfona w dłoń i ruszałem. Błądząc, sprawdzając różne zaułki, wnętrza, klatki schodowe… Ulica po ulicy. Im bardziej poznawałem stolicę i jej architekturę, tym więcej ją fotografowałem i tym mocniejszą więź czułem do miejskich zdjęć.
Jak wygląda zatem Pana typowy dzień?
Zaczynam każdy dzień w okolicach godz. 5.00. To wtedy mój mózg jest najbardziej aktywny i skłonny do pracy. Doceniam też spokój, jaki gwarantuje taka pora. Niewiele osób wybiera wczesne godziny do pracy, więc mogę skupić się jedynie na własnych projektach, a nie sprawdzaniu maila, czy kontakcie z klientami.
Z czasem nauczyłem się, że inspiracje są wszędzie. Na początku bardzo sztywno trzymałem się portalu Instagram – mylnie sądziłem, że tylko tam odnajdę coś dla siebie. Potem, głównie dzięki studiom artystycznym, odkryłem wielu fotografów spoza świata social mediów czy też po prostu artystów tworzących przeróżne formy sztuki.
A już w trakcie pracy, króluje spontaniczność, czy szczegółowo zaplanowane sesje i kadry?
Jeśli mówimy o zleceniach komercyjnych to zdecydowanie preferuję szczegółowo zaplanowane sesje. Sprawdzam wcześniej pogodę, położenie słońca o różnych porach czy też staram się wcześniej wychwycić różne ciekawe spojrzenia na obiekt korzystając ze Street View w Google Maps.
Ale przygody na pewno i tak się zdarzają…
Pamiętam sesję dla Samsunga sprzed roku, gdy moim zadaniem było zinterpretować przy pomocy zdjęć 12 tematów. Jednym z nich był portret, ale bez pokazywania twarzy. Wymyśliłem w głowie koncept fotografii z użyciem okrągłego lustra, które trzymane przez modelkę (pozdrowienia dla Żony!) zasłoniłoby twarz i jednocześnie odbiło błękitne niebo z chmurką pośrodku. Wszystko na tle kwitnącej rajskiej jabłoni.
To jednak były już ostatnie dni kwitnienia. Na dodatek prognozy mówiły o nadchodzących deszczach, które miały jeszcze bardziej uniemożliwić uchwycenie błękitu na niebie. Więc o 7.00 pobiegliśmy na Pole Mokotowskie i udało się w ostatniej chwili – za chwilę spadł deszcz a następnego dnia po soczystym kolorze purpurowym pozostał już tylko ciemny, niefotogeniczny fiolet.
Czy zdjęcie zrobione telefonem może dorównać zdjęciu wykonanemu aparatem?
To wszystko zależy od zastosowania. Jeśli mówimy stricte o kanałach społecznościowych, to telefon powinien wystarczyć. Tak samo przy spontanicznych wydrukach (mowa tu nawet o printach o długości 1 metra). Natomiast często wymogiem przy komercyjnych sesjach architektury jest nieskazitelna jakość zdjęć – wtedy w grę wchodzi tylko aparat cyfrowy.
Zdjęcia na Instagram robi się inaczej niż „zwyczajne” sesje?
Realizacje dla klientów, np. z branży budowlanej, wykonuję głównie przy pomocy profesjonalnego aparatu cyfrowego z wymienną optyką. Każdorazowo do takiego projektu podchodzę indywidualnie, natomiast z reguły klientom zależy na bardziej „przyziemnych” ujęciach niż budynek w obłokach. Jednak gdy tylko dają mi wolną rękę, to staram się stworzyć coś nieszablonowego, zbliżonego do prac z mojego profilu na Instagramie. Tak np. powstała sesja dla muzyka Baranovskiego do jego singla, gdzie mogłem zaszaleć z ciemnymi kolorami w stylu mojego drugiego konta na Instagramie @aleknieolek.
Czym zatem musi się wyróżniać dobre zdjęcie?
Dobre zdjęcie to bardzo szerokie pojęcie, ale na pewno na efekt finalny muszą złożyć się zarówno dobry pomysł jak i dobre jego wykonanie. Dobrym zdjęciem, w moim odczuciu, jest też takie, które pozostawia pole do dyskusji dla widza.
Czy fotograf architektury to podróżnik?
Lubię podróże, ale lubię też zacisze domu. Lubię równowagę. Podróże dają mi szansę zresetować spojrzenie na Warszawę i bardziej skupić się na fotografii, ale za to tylko dom pobudza we mnie pokłady kreatywności przy postprodukcji i tworzeniu prac, dając poczucie spokoju.
Czy istnieje wobec tego lista miejsc, które chciałby Pan jeszcze sfotografować?
Istnieje i jest ogromna, ale w pierwszej kolejności, tu w Warszawie, marzy mi się sesja niezwykłego wnętrza Ufficio Primo. Proszę trzymać kciuki, może kiedyś się uda!
Aleksander Małachowski
Fotograf architektury. Urodzony i wychowany w Warszawie. W 2019 roku obronił tytuł magistra sztuki na Wydziale Sztuki Nowych Mediów w Polsko-Japońskej Akademi Technik Komputerowych. Jego pasja narodziła się z ciągłej chęci odkrywania nowych perspektyw oraz przywiązywania uwagi do detali. Poszukuje połączenia pomiędzy fotografią a otaczającym go, uporządkowanym, światem. Obserwując rzeczywistość koncentruje się na geometrii, symetrii oraz minimalizmie. W swoim dorobku ma zrealizowane fotograficzne projekty dla takich marek, jak: Samsung, Uber, Puro Hotels, Canon, ERGO Hestia, Mastercard, Peugeot i Microsoft. Jego fotografie znalazły się na łamach wielu pism, na koncie ma też wystawę „Atypical” współorganizowaną z Fundacją Artystycznej Podróży ERGO Hestia, która ukazywała jego nietypowe spojrzenie na Warszawę i odbiła się szerokim echem w mediach.
***
Trendy, inspirujące wnętrza, najlepsze realizacje w architekturze, nowości ze świata designu i ciekawe rozmowy wprost do Twojej skrzynki! Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco!