O tym, że Łódź Design Festival to najważniejsze tego typu wydarzenie w Polsce nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. Impreza dla wielu z jego uczestników ma jednak wymiar specjalny – to jego organizatorzy, którzy traktują je niemal z rodzicielską czułością, a także projektanci, którzy w ten czy inny sposób są z festiwalem związani. Zarówno organizatorów, jak i twórców gościliśmy na spotkaniu Design Alive Talks.
O tym, że Łódź Design Festival to najważniejsze tego typu wydarzenie w Polsce nikogo specjalnie przekonywać nie trzeba. Impreza dla wielu z jego uczestników ma jednak wymiar specjalny – to jego organizatorzy, którzy traktują je niemal z rodzicielską czułością, a także projektanci, którzy w ten czy inny sposób są z festiwalem związani. Zarówno organizatorów, jak i twórców gościliśmy na spotkaniu Design Alive Talks.
Bardzo chcieliśmy, aby w naszym wywiadzie „na żywo” pojawili się szefowie festiwalu. Zwykle rozmawiamy na tematy zawodowe na długo przed rozpoczęciem imprezy, a w jej trakcie, z racji pełnionych obowiązków spotykamy się wielokrotnie, nigdy jednak nie ma dość czasu, aby podyskutować o pasjach, wolnym czasie, ich życiu i pracy w chwili, gdy przygotowują kolejną edycję wydarzenia. Dlatego też zaprosiliśmy Małgorzatę Żmijską, dyrektor programową ŁDF oraz Michała Piernikowskiego, dyrektora całego festiwalu.
Gdy zapytaliśmy Małgorzatę Żmijską o jej festiwalowe początki przyznała, że jest historia znana z amerykańskich opowieści. – Zaczynałam od wolontariatu w Łódź Art Center i pracy podczas festiwalu fotografii. Był to czas, gdy Festiwal Designu jeszcze nie funkcjonował. Zaczynałam jednak od małych rzeczy – przyznała dyrektor programowa imprezy, która z wykształcenia jest socjologiem. Ta dziedzina to niemal znak rozpoznawczy szefów festiwalu. Socjologiem jest także Michał Piernikowski. W zespole pracują jednak również poloniści czy matematycy.
Ekipa ŁDF, a w szczególności jego szefowie to bardzo zapracowani ludzie, a design i festiwal wypełnia niemal cały ich czas. Choć kiedyś pracowali również przy innych wydarzeniach, w tej chwili energii wystarcza na wciąż rozwijający się festiwal designu oraz szereg innych inicjatyw z nim związanych, jak choćby wystawy „must have”. – Nas to po prostu bawi, a impreza jest działaniem grupowym, w jednym sprawnie funkcjonującym mechanizmie. Nie chcemy zbawiać świata, tworzyć wielkich jak przysłowiowe „szklane domy” konstrukcji – mówił Piernikowski.
Zapewne nie wszyscy uczestnicy ŁDF zdają sobie sprawę, jak gigantycznym przedsięwzięciem jest organizacja 10-dniowego wydarzenia, które ogniskuje się nie tylko w Centrum Festiwalowym, ale także w całej tkance miasta: galeriach, muzeach, klubach, przestrzeniach publicznych. Praca nad festiwalem tak naprawdę rozpoczyna się w momencie, gdy trwa jego poprzednia edycja. – W zeszłym roku o tej porze wiedziałam, co wydarzy się na kolejnej edycji. W tym roku trochę mnie niepokoi, że nie potrafię powiedzieć, czego możemy spodziewać się w przyszłym roku. Tegoroczna edycja jest pewną kulminacją, tak bardzo akcentujemy przekonanie, że design powinien wypływać z naszych potrzeb – przyznawała Żmijska.
Naszymi gości podczas spotkania byli również projektanci, oboje nagrodzeni w konkursie „Make Me!”, czyli jednej z flagowych inicjatyw festiwalowych. Zaprosiliśmy zeszłorocznego laureata – Jana Lutyka oraz Annę Łoskiewicz-Zakrzewską z Beza Projekt, tegorocznych zwycięzców.
O sile konkursu przekonywał Lutyk, dla którego sukces w Łodzi był początkiem triumfalnego pochodu jego obiektu – siedziska Ribbon – po festiwalach i konkursach. Zwieńczeniem tych 12 miesięcy okazała się informacja, z którą twórca przyjechał do Łodzi. Siedzisko zostało nagrodzone Red Dotem w kategorii „concept”, a po odbiór nagrody szczęśliwy laureat wyrusza aż do Singapuru.
– Wygrana, która przydarzyła mi się tutaj przed rokiem uczy, aby nie bać się sięgać po najwyższe cele. Po nagrodzie poczułem się bardziej pewny siebie. Mój nauczyciel Tomek Rygalik, często powtarza, że zawsze trzeba walczyć o złoto. Cały ten rok był przełomowy, tuż przed zeszłorocznym festiwalem wziąłem ślub i zamiast wyruszyć w podróż poślubną siedziałem pod wiatą u teścia, kończąc prototyp Ribbona. Nikt wtedy nie wierzył, że to się uda. Przez ostatni rok były festiwale, wystawy, nagrody, a ja dodatkowo zająłem się sportem i przebiegłem pierwszy w życiu maraton – mówił projektant.
Tegorocznymi laureatami Make Me! została Beza Projekt za Plastry, czyli elementy pozwalające użytkownikom na tworzenie własnych obiektów i konstrukcji. – dla nas to bardzo ważna nagroda, jest także sygnałem dla inwestorów i przedsiębiorców. Będziemy dążyć do wdrożenia Plastrów. Takie nagrody pozwalają na uwiarygodnienie tego, czym zajmujemy się na co dzień. A my naprawdę staramy się rozwiązywać problemy – podkreślała Anna Łoskiewicz-Zakrzewska.
Łódź Design Festival potrwa do 27 października.
Więcej: www.lodzdesign.com