Mam szczęście do klientów

– Mam zespół zaufanych współpracowników, z którymi współpracuję wyłącznie online. Okazało się, że w wielu kwestiach komunikacja wirtualna jest całkowicie wystarczająca – mówi w rozmowie z „Design Alive” uznana architektka wnętrz Agnieszka Kossowska.

Architektka, projektantka wnętrz, mama trójki dzieci, przez wiele lat współprowadząca studio BaumillerKossowska od 2020 roku tworzy autorską pracownię Kossowska i choć przyznaje, że wiąże się to ze zdwojoną ilością obowiązków, bez projektowania nie wyobraża sobie życia. Jak udaje jej się łączyć projekty poza Warszawą z domowym życiem? W rozmowie z „Design Alive” Agnieszka Kossowska zdradza tajniki swojej pracy.

Każdą historię warto rozpocząć od samego początku. Jaki był on dla Pani?

Początkiem były studia na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej, co jest akurat nietypowe w mojej branży, aby wnętrzami zajmował się inżynier. Projekty wnętrz, w większości wypadków nie wymagają uprawnień i formalności, za to pozwalają na bezpośrednie obcowanie z materią budowlaną i kreatywne wykorzystanie umiejętności inżyniersko-projektowych w połączeniu ze stosunkowo szybkim efektem realizacji, nieporównywalnie krótszym w stosunku do architektury.

Pomocny był też fakt, że bardzo dobrze się w tej roli odnajdywałam. Lubiłam poznawać nowe materiały i estetykę, a umiejętność słuchania i bycia uważnym na potrzeby drugiego człowieka powodowały, że szybko nawiązywałam porozumienie z inwestorami.

Politechnika była w takim razie trafionym wyborem?

Od zawsze lubiłam przedmioty ścisłe. Mam umysł analityczny, ale uważam się przy tym za estetkę, a studia mnie przygotowały do patrzenia na świat właśnie przez pryzmat projektów. Nie tylko teoretycznie – ukształtowały także mój gust i mnie samą jako projektantkę. Wpoiły we mnie wartość idei i spójnego pomysłu, za którym, już w zgodzie z posiadaną intuicją i wyczuciem projektowym, warto podążać. Do dziś podczas projektowania priorytetowo skupiam się na funkcji, a dopiero w drugiej kolejności na aspektach estetycznych. Lata pracy pozwoliły dorzucić mi do tego doświadczenie zdobywane przy kolejnych realizacjach.

Magazyn Design Alive

NR 13/2024 WYDANIE SPECJALNE

ZAMAWIAM

NR 13/2024 WYDANIE SPECJALNE

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Inwestorzy z pewnością to doceniają.

W pewnym sensie uważam, że choć mój zawód nie jest „niezbędny”, bo nie jestem, powiedzmy – lekarzem, to obcowanie z wnętrzami harmonijnie dostosowanymi do potrzeb ich użytkowników jest bardzo ważnym elementem codziennego życia.

Mam wielki przywilej kreowania prywatnej przestrzeni moich klientów, przestrzeni, w której mają się czuć jak najlepiej, jak najbezpieczniej, jak najprzyjaźniej. Celowo użyłam słowa „przywilej” – uważam, że moją rolą jest odpowiadanie na potrzeby ludzi i podążanie za nimi, nie tworzę wnętrz dla siebie.

Dodaję do tego odpowiedzialność za finanse inwestorów i „last but not least” kreację – to coś, co cały czas mnie uskrzydla, powoduje dreszcz emocji i pozwala uniknąć rutyny. W tym aspekcie czuję się zawodowo i osobiście spełniona.

Czy można nauczyć się takiego wyczucia?

Wyczucie estetyczne, projektowe to chyba coś „darowanego”. Do tego dochodzi praktyka. Zanim odważyłam się na samodzielne prowadzenie projektów, już w trakcie studiów współpracowałam z pracowniami w Polsce i za granicą – w architektonicznym wymiarze. To były bardzo cenne doświadczenia, które pozwoliły mi ugruntować wiedzę ze studiów i zdobyć doświadczenie pracy architektki.

Przez lata prowadzenia wraz z Katarzyną Baumiller studia BaumillerKossowska, które miało swój własny rozpoznawalny styl, zrealizowałyśmy dziesiątki wnętrz – głównie dla inwestorów prywatnych. To, poza cennym czasem konfrontacji pomysłów, burzy mózgów przy koncepcjach i wsparciem w przypadku trudności, oswoiło mnie z całym zapleczem pracy przy projektach – prowadzeniem procesu inwestycyjnego i zarządzaniem pracownikami oraz wykonawcami.

Apartament na Starej Sadybie projektu Agnieszki Kossowskiej

Ciekawi mnie w takim razie, jak obecnie wygląda pani praca. Ostatnie lata były dla wielu branż burzliwe, czy udało się pani przetrwać je spokojnie?

W moim przypadku globalne zmiany były mocno powiązane z tymi w obrębie własnego życia zawodowego i prywatnego. Pojawienie się wymarzonego trzeciego dziecka i decyzja o stworzeniu własnej pracowni wymusiły potrzebę opracowania na nowo koncepcji funkcjonowania na polu i domowym, i zawodowym. To, plus pandemia, zaowocowało modelem, w jakim działam obecnie.

Zależało mi na bardzo indywidualnym kontakcie z inwestorem i swego rodzaju powrotem do korzeni: stykiem z projektem na każdym jego etapie; mniej zarządzania, a więcej projektowania i samodzielnego przeprowadzania klientów przez całość procesu. Stawiam na jednoczesne prowadzenie małej ilości projektów, za to realizuję je szybko i sprawnie. Przyznaję, że bardzo cenię sobie układ jaki obecnie wypracowałam.

Mam zespół zaufanych współpracowników, z którymi współpracuję wyłącznie online. Okazało się, że w wielu kwestiach komunikacja wirtualna jest całkowicie wystarczająca. Wcześniej takie rozwiązanie nie przyszłoby mi do głowy; nie lubiłam pracować w domu, wolałam gromadzić wszystkich przy dużym stole i omawiać poszczególne kwestie. Tymczasem odkryłam, że na odległość można pracować znacznie efektywniej, a w dodatku łączyć pracę z domowymi obowiązkami. Postawiłam na swój własny, zawodowy rozwój.

Dostrzegam, że klienci bardzo cenią sobie taki indywidualny kontakt i moje osobiste zaangażowanie. Mam wielkie szczęście do klientów trafiających do mojej pracowni. Nasza współpraca jest emocjonalna w pozytywnym znaczeniu i przeradza się często w przyjacielskie kontakty, już po zakończeniu realizacji.

Wśród zrealizowanych już projektów na pierwszy plan szczególnie wybija się jedno miasto…

Siłą rzeczy najwięcej pracuję w Warszawie. Tu się urodziłam, tu mieszkam i zwyczajnie bardzo lubię to miasto. Nie jest „łatwe” w sensie oczywistego zachwytu, ale ja je „czuję” i jestem z nim bardzo związana.

Na Warszawie się jednak nie kończy.

Wspomniałam już o szczęściu do klientów. Jedną ze zmian, jakie wiążą się z prowadzeniem autorskiej pracowni było pojawienie się projektów zlokalizowanych w dużej odległości od Warszawy. To wyzwanie nie tylko logistyczne. Przede wszystkim musiałam zmierzyć się z wyczuciem specyfiki nieznanej lokalizacji oraz analizą funkcji przestrzeni domu, czy „drugiego” mieszkania, służącego wyłącznie do wypoczynku i oderwania od codziennego, zawodowego życia klientów.

Projekt wnętrz domu i budynku rekreacyjnego w Białowieży wymagał ode mnie odnalezienia współczesnego  języka spójnego z tradycyjnym domem drewnianym i przearanżowania go zarówno funkcjonalnie, jak i estetycznie zgodnie z wymaganiami świadomego, warszawskiego inwestora. Projekt tuż przed startem realizacji, został wstrzymany przez stan wyjątkowy na granicy polsko-białoruskiej, ale liczę, że niedługo na nowo rozpoczniemy działania.

Innym bardzo wyczekiwanym projektem, wstrzymanym z kolei przez pandemię, jest projekt wnętrz dużego apartamentu w przepięknej, wiedeńskiej kamienicy. Tu też liczne wyjazdy przygotowawcze potraktowałam jako okazję do wyczucia miejsca i zgłębienia specyfiki oraz estetyki tego wyjątkowego miasta.

Dom w Białowieży projektu Agnieszki Kossowskiej

Warszawa, Wiedeń, Białowieża – to dosyć sporo kilometrów i logistyki, zwłaszcza przy trójce dzieci.

Nie da się ukryć! Na szczęście jestem bardzo dobrze zorganizowana – siłą rzeczy muszę taka być, ale i zawsze mam do kogo zwrócić się po wsparcie. Projekty też są na różnych etapach, staram się, żeby nie były wobec siebie kolizyjne, różne okresy działań, z różną intensywnością mojego zaangażowania można ze sobą połączyć tak, żeby wszystko sprawnie funkcjonowało. Obecnie najbardziej zajęta jestem projektem apartamentu na Żoliborzu, w projekcie wiedeńskim pozwalamy sobie wraz z inwestorami, na komfortowy czasowo przebieg etapu koncepcji. W Wiedniu, ze względu na odległość, mój nadzór będzie zdecydowanie bardziej incydentalny, a pewne działania, siłą rzeczy, zastąpimy kontaktem on-line.

Lubię takie nietypowe współprace i uwielbiam swoją pracę. Jest też dla mnie odskocznią od intensywnego życia rodzinnego, więc jej zwyczajnie potrzebuję i czasem do niej uciekam, czemu sprzyjają wyjazdy „służbowe”. (śmiech).

Który projekt darzy pani szczególnym sentymentem?

Nie wartościując w sensie projektowym, a jedynie sentymentalnym, na pewno bardzo ważny jest dla mnie ten, który zrealizowałam jako pierwszy już jako autorska pracownia Kossowska. Klienci, którzy się do mnie zwrócili po pomoc obdarzyli mnie bardzo dużym zaufaniem, którego starałam się nie zawieść mimo pandemicznych obciążeń. Projektowi poświęciłam całą moją uwagę, dzięki czemu zrealizowaliśmy go w błyskawicznym tempie. Zaczęliśmy realizację we wrześniu, a skończyliśmy w marcu, co przy 200 m kw. i całkowicie indywidualnym podejściu do przestrzeni jest według mnie dużym osiągnięciem. Wiele emocji i ciekawość wzbudza też we mnie projekt wiedeński, który powstaje na zlecenie tych samych klientów.

Często zdarzają się tacy powracający klienci?

Jeszcze na etapie pracy pod szyldem BaumillerKossowska zdarzało się to bardzo często. Aktualnie, prowadząc kolejny projekt dla tych samych inwestorów, cieszę się ich zadowoleniem z pierwszej realizacji i wypracowanym zaufaniem, a jednocześnie traktuję to jako wyzwanie, by ich czymś zaskoczyć, a nie działać według poznanego już estetycznego klucza.

Co jest dla pani aktualnie największym celem do osiągnięcia?

Jestem w trakcie realizacji kilku projektów, które z różnych względów – czy to wciąż z uwagi na pandemię, czy na jakieś zatory formalne, są spowolnione lub całkiem wstrzymane. To są kwestie, na które zupełnie nie mam wpływu, ale bardzo wyczekuję końcowych efektów. Z drugiej strony spokojnie pracuję nad aktualnymi projektami. Doświadczenia czasów, w których żyjemy i poczucie dopasowania mojego aktualnego stylu pracy do charakteru i potrzeb pozwalają doceniać mi chwilę „tu i teraz” i cieszyć się z codziennych, bieżących osiągnięć.

Agnieszka Kossowska

Architektka, warszawianka, matka trójki dzieci. Studia magisterskie i doktoranckie na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej ukształtowały jej widzenie przestrzeni, estetykę i wzorce projektowe. Współzakładała i przez wiele lat współprowadziła pracownię BaumillerKossowska, obecnie jest właścicielką autorskiej pracowni Kossowska i wraz z mężem, twórcą marki oświetleniowej Ultralight, projektuje lampy do wnętrz własnego autorstwa. Od lat specjalizuje się we wnętrzach prywatnych, nadając im indywidualny, niejednorodny, ale spójny estetycznie charakter. W pracy nastawiona na mocny, indywidualny kontakt z inwestorem i kreatywną odpowiedź na jego potrzeby.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

W rytmie miasta

W rytmie miasta

Warszawa | 31 października 2024

Odwiedzamy 104-metrowy apartament na Saskiej Kępie projektu Framuga Studio