Wnętrze, które zaprojektowała Agnieszka Stefańska można porównać do szlachetnego passe-partout. Ma grafitowo-brązową tonację i wyrafinowaną strukturę powierzchni. Idealna oprawa dla kolekcji sztuki – szczegółowo dopracowane ramy dla wygodnego życia.
Apartament znajduje się na ostatniej kondygnacji, ma ponad 200 m² i ogromny taras na dachu. Powstał dla bardzo świadomych odbiorców, z doświadczeniem w projektowaniu wnętrz, znających się na designerskich nowościach.
– Poznaliśmy się ponad 20 lat temu, jeszcze kiedy pracowałam w pracowni u architekta Stefana Kuryłowicza. Po latach inwestor zgłosił się do mnie i powiedział: „Słuchaj, chciałbym, żebyś zaprojektowała to wnętrze tak, jakbyś robiła to dla siebie”. Dokładnie wiedział, czego chce, ale też zostawił mi wolną rękę w realizacji tych założeń. To z jednej strony błogosławieństwo, a z drugiej przekleństwo, w pierwszej chwili wydaje się, że nie ma żadnych ograniczeń, ale presja jest duża – mówi Agnieszka Stefańska.
Na wstępie inwestor określił jasno, jakie ma potrzeby, więc cały rzut mieszkania od początku, już na etapie zmian lokatorskich, został przygotowany według jego wytycznych. Obdarzył architektkę dużym zaufaniem i nie ingerował zbyt mocno. Polegał na jej profesjonalizmie, doświadczeniu i wyczuciu.
– Świetnie, kiedy podczas projektowania mieszkania doradzają nam bliscy ludzie. Tylko pamiętajmy, że mają oni niewielkie doświadczenie. Architekt wnętrz jest osobą, która ma za sobą wiele lekcji, czasem uprze się na coś inwestor, czasem nie poradzi sobie wykonawca. To jest nieodzowne, zawsze się zdarza. Ja kolekcjonuję te lekcje, bo uważam, że na nich właśnie można budować – mówi projektantka.
Właściciel jest kolekcjonerem sztuki i ważne było dla niego odpowiednie miejsce na jej ekspozycję. Stąd w salonie, który ma nietypowy kształt, nie ma nawet jednego kąta prostego, a okna przybierają różne formy, zainstalowano dwa systemy zasłon. Jeden – dzienny, drugi – wieczorny, który całkowicie zamyka przestrzeń, tworząc tło dla obrazów. Dzieła sztuki będą wisieć na zasłonach. Przemyślane pod względem oświetlenia kadry zostały opracowane dla każdego obrazu. Wieczorem trudno się zorientować, gdzie jest ściana, a gdzie okna – jest tylko prywatna galeria sztuki.
Centralnym punktem kompozycji tego wnętrza jest różnorodność faktur, struktur. – W tym temacie można było się naprawdę wyszaleć, nadaliśmy jednak kompozycji ramy dość ograniczonej palety kolorów: odcienie szarości, brązów, grafitów konsekwentnie trzymają się jednej gamy. Zdjęcia nie pokazują tego wystarczająco dobitnie. Choćby kominek ma specjalną, chropowatą teksturę kamienia, drewno jest szczotkowane, tkaniny miękkie i gęste – opowiada Agnieszka Stefańska.
Każdy element został idealnie wpasowany, materiały i płaszczyzny łączą się ze sobą tak, że nie widać w ogóle punktów styku. Na tle tej precyzyjnie dopracowanej bazy wybrzmieć mogą dzieła sztuki, design, osobiste przedmioty. Można porównać to wnętrze do szlachetnego passe-partout. Ma grafitowo-brązową tonację i wyrafinowaną strukturę powierzchni. Idealna oprawa dla kolekcji sztuki – szczegółowo dopracowane ramy do wygodnego życia.
Najtrudniej jest zaprojektować najprostsze wnętrze. Każda linia sufitu precyzyjnie łączy się z linią na podłodze. Czterocentymetrowy pasek ciemniejszego kamienia rymuje się z jaśniejszym w podłodze. To wymaga także ogromnego doświadczenia od wykonawców.
Rozwiązania nie są tu szczególnie ekscentryczne, każdy element wnętrza jest za to świetnie przemyślany i bardzo dobrze skonstruowany technologicznie. Na przykład wszystkie drzwi w mieszkaniu mają 3,5 m wysokości. Powstały na zamówienie, z jednej strony są fornirowane, z drugiej – lakierowane na wysoki połysk. Kluczem dla doboru materiałów była za to naturalność. Dominują kamień i drewno. – To ogromny luksus, bo złoża się kończą i już niedługo nie każdy będzie mógł z nich korzystać – dodaje projektantka.
Choć nie widać tego na pierwszy rzut oka, mieszkanie jest mocno naszpikowane technologią, nie epatuje jednak high-techowymi nowinkami. – Uważam, że nawet najpiękniejsze urządzenia klimatyzacyjne są elementem technicznym, powinny dobrze funkcjonować, ale nie musimy na nie patrzeć. Dlatego uważam, że trzeba je schować. Służące do nawiewu dwucentymetrowe szczeliny ukryliśmy w ścianach, tapecie i meblach.
Sufity obniżono o pół metra, aby móc ukryć zaawansowaną część techniczną – sterowanie najnowszymi rozwiązaniami smart home.
Jest też bardzo długi blat kuchenny – największy, jaki się dało, a także kuchnia na całą ścianę, zasłonięta ścianą, którą można otworzyć. Aby to zrealizować, potrzebnych było sześć skrzydeł, ale systemy dostępne na rynku mają ich tylko cztery. Wymyślono więc prototyp ze stolarzem i ślusarzem, tak aby drzwi łamały się na sześć, a nie na cztery części.
Gra najmniejszym detalem w projektowaniu wynika być może z pasji Agnieszki do fotografii i grafiki. Wydaje się, jakby każdą kreskę we wnętrzu rysowała tak, jak tworzy się akwafortę. – Bardzo dobrze czuję się w dużych przestrzeniach, ale nie zapominam o szczegółach i potrafię siedzieć z igłą nad grafiką przez kilkadziesiąt godzin, aby cierpliwie dłubać w blaszce. To skrajności, ale myślę, że w mojej pracy w jakiś sposób się uzupełniają – dodaje architektka.
Agnieszka Stefańska
Rocznik 1973. Architektka, fotografka i graficzka z ponad 25-letnim doświadczeniem, założycielka pracowni Infini-Design. Absolwentka Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej oraz Akademii Otwartej na warszawskiej ASP, ukończyła także Studium Fotografii ZPAF z dwoma wyróżnieniami.
Od 2018 roku pełni funkcję wiceprezesa Stowarzyszenia Architektów Wnętrz (SAW). Jest członkiem Związku Artystów Plastyków (ZAP), International Association of Art (IAA), Związku Polskich Artystów Plastyków (ZPAP) i Związku Polskich Artystów Fotografików (ZPAF).
Aktywnie uczestniczy w konkursach i życiu artystycznym, łącząc pasję do architektury, projektowania wnętrz, fotografii, grafiki i sztuki wizualnej. Jej prace cechuje indywidualny charakter oraz eksperymentowanie z różnymi stylami i technikami.