Pracuje z przestrzeniami i ludźmi. Jej praktyka łączy projekty krytyczne, fizyczne i cyfrowe. Tworzy obiekty i grafiki, projektuje przestrzenie, kieruje sztuką i kuratoruje. Aleksandra Zawistowska to twórczyni prawdziwie multidyscyplinarna.
Mieszka w Amsterdamie i Warszawie, posiada tytuł magistra sztuki i architektury. Jej prace rzeźbiarskie łączą zamiłowanie do surowych, naturalnych materiałów z entuzjazmem dla nieoczekiwanych procesów projektowych. Zajmuje się różnymi technikami, pracuje głównie ze szkłem, kamieniem i metalem.
Z projektantką Aleksandrą Zawistowską rozmawiamy o tym, że szkło jest pracą zespołową oraz o miękkiej edukacji wizualnej, która poprawiłaby nasze codzienne życie.
Ania Diduch: Cieszę się, że mamy okazję porozmawiać bo szkło to dla mnie medium, do którego mam sentyment. Moja pierwsza wystawa, którą kuratorowałam w 2016 roku dla Łódź Design była kameralną ekspozycją projektów Eryki i Jana Drostów. To było chwilę przed tym jak ich projekty zyskały status ikon.
Aleksandra Zawistowska: Oni są przykładem jak praca ze szkłem w postaci edukacji nigdy się nie kończy. Ja właśnie wybieram się na stypendium do Nowego Jorku, do kultowej instytucji UrbanGlass, gdzie naprawdę najwięksi prekursorzy szkła się uczyli. Dostałam się na dwa kursy. Jeden to praca w hucie, dmuchanie szkła i rzeźbienie z japońską artystką Aya Oki, a drugi to cyfrowe metody robienia form do dmuchania.
Czyli jak to się teraz modnie mówi: praca interdyscyplinarna. Czym jest dla Ciebie interdyscyplinarność? Mam wrażenie, że tyle odpowiedzi ile ludzi.
To jest modne, aktualne, ale też moim zdaniem mądre podejście, ta interdyscyplinarność, bo to naturalna odpowiedź na dzisiejsze czasy, na szybkie tempo zmian, globalizację, cyfryzację. Wszyscy musimy płynnie poruszać się pomiędzy różnymi dziedzinami i je łączyć. Zastanawiałam się, czy to jest też kwestia systemu, w jakim funkcjonujemy na takim bardzo podstawowym poziomie w świecie sztuki i designu, czyli na przykład na finansowaniu przez sektor publiczny poprzez granty. Większość grantów jest udzielana na konkretne projekty, a nie na szeroko pojęte rozwijanie swojej twórczości. Siłą rzeczy musimy więc być elastyczni i czasami się szufladkować, wpasować.
Z jednej strony myślę, że interdyscyplinarność równa się właśnie elastyczności w odpowiadaniu na rzeczywistość. Z drugiej strony, same szufladki potrafią być mniej lub bardziej elastyczne. Ty masz międzynarodowe porównanie.
Mogę porównać dwa światy, bo jestem rozdarta pomiędzy realiami polskiego designu i sztuki, a niderlandzkiego.
W naszym kraju jest stosunkowo niewiele grantów, na które można aplikować i są one zawsze objęte szeregiem wymogów, co stwarza dość wąskie gardło dla kreacji. Najczęściej spotykanym warunkiem jest też polskie obywatelstwo. Kiedy aplikuję do programów w Amsterdamie, przy ocenie wniosków liczy się różnorodność w postaci pochodzenia czy wykształcenia. W ten sposób promuje się indywidualizm, ale też udziela głosu bardziej demokratycznie.
Czy to ma swoje odzwierciedlenie także w systemie edukacji?
Oczywiście. Na moich studiach na Sandberg Instituut mieliśmy tylko oceny opisowe. Więc już samo sama struktura uczelni pozwalała ludziom wychodzić poza ramy formalne. Sama uczelnia nam dawała wiele wolności i przyzwyczaiła nas do tego, żeby porzucać konwenanse i eksplorować medium, technikę, tematy.
No tak, niderlandzki kultura ona ma w swoim DNA zapraszanie do eksperymentu.
To także rodzaj odbicia postkolonialnego, prawda? To jest trochę delikatny politycznie temat, ale ta przeszłość jest bardzo silnie obecna teraz w narracji i programach publicznych. Z drugiej strony są to echa kultury kupieckiej gdzie żywa jest tradycja zapożyczeń.
I w tej kulturze różnorodności czujesz się bardziej artystką czy projektantką?
Moje życie też jest pomiędzy. Warszawa – Amsterdam to regularne dwie bazy. Teraz jadę na wspomniane stypendium do Nowego Jorku. Potem będę miała się rezydencję w innej części globu. To takie kilkumiesięczne interwały.
Czyli wszystko zależy od optyki: ważne kto patrzy.
Dokładnie tak. I tak samo jest z moją działalnością. Były okresy, gdzie zdecydowanie byłam projektantką teraz coraz bliżej mi do sztuki. Ale sztuka też jest poniekąd planowaniem.
Dlaczego praca nad Twoimi obiektami szklanymi zajmuje tyle czasu? Nawet do 5 dni.
Generalnie rzeźba jest bardzo trudna logistycznie, jest ciężka, duża, wymaga planowania i organizacji. W przypadku szkła wyjątkowo, bo możne je dmuchać tylko w hucie. Ja własnej nie mam, więc muszę ją wynajmować. Pierwszym krokiem jest odnalezienie takiej, która spełnia mój standard. Jakości szkła, wyposażenia w narzędzia, infrastrukturę czy ludzi pracujących tam. Praca ze szkłem to jest praca zespołowa. Konieczne jest dobre porozumienie z osobami z huty. Oni muszą ciebie rozumieć, Twoje rysunki, szkice, intencje projektu. Koniec końców to nie są tylko twoje ręce, ale sześć rąk, które pracuje nad jednym obiektem. Dodatkowo, przy swoich projektach, nie używam gotowych form do dmuchania, a materiałów organicznych, jak kamienie, drewno, które również trzeba zorganizować. W warsztacie zaczynamy pracę na gorąco i pracujemy cały dzień, 8 godzin tak naprawdę zajmuje nam zrobienie kilku, kilkunastu obiektów w zależności od skomplikowania. Obiektu nie można za szybko się schłodzić, ponieważ różnica temperatur będzie powodować to, że pęknie. Trzeba to robić bardzo stopniowo. Więc po około godzinie rzeźbienia wkładamy szybko taką rzeźbę do rozprężarki, gdzie stygnie przez kolejne dwa dni. Potem następuje etap obróbki zimnej, czyli szlifowania, polerowania.
A jaka dziedzina projektowania jest według Ciebie niedoceniana albo pomijana.
Projektowanie informacji! Na przykład w Eindhoven jest oddzielny kierunek na projektowaniu graficznym dotyczący projektowania informacji. Przecież to jest coś, z czym się spotykamy na co dzień! Mówię tutaj o znakach drogowych, podręcznikach szkolnych, pismach urzędowych. To jest element miękkiej edukacji estetycznej, która do tego jest bardzo praktyczna, bo dobrze zaprojektowana informacja po prostu usprawnia życie.
Aleksandra Zawistowska
Urodzona w 1991 roku w Białej Podlaskiej. Jej multidyscyplinarna praktyka łączy projekty krytyczne, fizyczne i cyfrowe. Studiowała w Polsce, Portugalii i Niderlandach, gdzie zdobyła tytuły magistry sztuki oraz architektury. Brała udział w wystawach w Niderlandach, Polsce, Gruzji i Ukrainie. W swojej pracy łączy zamiłowanie do surowych, naturalnych materiałów z fascynacją przypadkowością. Eksperymentując z różnymi technikami i materiałami, zawsze stara się zrozumieć proces i znaleźć swój unikalny sposób na tworzenie dzieł sztuki. Ostatnio jej wielką pasją stało się szkło, a raczej Szkło – jej osobista artystyczna marka, w ramach której dmucha, rzeźbi i pozwala żyć przezroczystej substancji. Choć Szkło projektowane i tworzone jest w Niderlandach, od niedawna można je kupić także w Polsce.