Badania potwierdzają, jak bardzo światło jest nam potrzebne do prawidłowego funkcjonowania. Doświadczamy tego szczególnie kiedy dni robią się coraz krótsze, a wraz z nimi maleje nasz poziom serotoniny. Nic więc dziwnego, że David Thulstrup rearanżując apartament w Kopenhadze za główny cel przyjął wpuszczenie do środka jak największej ilości słońca. W końcu nic tak nie uszczęśliwia architekta jak szczęśliwy klient.
150-metrowe mieszkanie przy ulicy Vester Voldgade zajmuje dwa ostatnie piętra klimatycznego budynku z 1890 roku. Jego właściciele zgłosili się do architekta tuż po tym, jak po latach mieszkania na przedostatnim piętrze udało im się odkupić górny poziom z myślą o połączeniu obu lokali. Poza prośbą o odpowiednie doświetlenie wnętrz dali Thulstrupowi całkowicie wolną rękę. On zaś nie potrzebował lepszej zachęty, by stworzyć niezwykłą metamorfozę nadgryzionych upływem czasu wnętrz.
Prace nad projektem trwały około siedmiu miesięcy. Dwa piętra połączono ze sobą; przearanżowano również niewielki stryszek, niegdyś zamieszkiwany przez służbę, dzięki czemu dwuspadowy dach rozświetliły podłużne okna rozciągające się na dwie kondygnacje. Wygospodarowano przestrzeń na dodatkową łazienkę, niezastąpioną dla trzyosobowej rodziny; rodzinnemu relaksowi sprzyja natomiast taras na dachu oraz balkon przylegający do strefy kuchennej.
Dla jeszcze lepszej dystrybucji światła wewnątrz mieszkania architekt sięgnął po skandynawską stylistykę aranżacji. Biel ścian oraz mebli ociepla dębowa podłoga, belki stropowe oraz drewniane meble. Dla kontrastu wyspa kuchenna oraz kręte schodki prowadzące na piętro są metalowe. Srebrzysta powłoka dodatkowo rozprasza promienie słoneczne, podbijając efekt rozświetlenia wnętrza.