Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie

– Mam takie ulubione zdanie będące zarazem tytułem książeczki, którą niegdyś mój kolega podarował mi na urodziny: „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie”. Uważam, że w projektowaniu to się świetnie sprawdza – mówi Magdalena Pilaczyńska. Sama konsekwentnie stosuje się do tej zasady, przez co kruchej, białej porcelanie nadaje zupełnie nowy charakter – choćby za sprawą więziennych tatuaży, które „dziara” na talerzach.

Grafiki, ilustracje do książek, ceramika… Czy jest coś, czego jeszcze nie próbowałaś?

Faktycznie, sporo tego (śmiech). Ilustracja jest dla mnie bazą, od której wychodzę i eksploruję inne dziedziny. Cieszę się, kiedy moje rysunki są nie tylko czysto dekoracyjne, ale również wykorzystywane użytkowo,  jako ceramika czy tkaniny.

Sztuka była ważna od zawsze?

Sztuka zawsze była dla mnie ważna, choć w młodości nie miałam żadnych konkretnych planów na przyszłość. Do tworzenia zawsze mnie ciągnęło, ale nie zdecydowałam się na studia artystyczne – skończyłam kulturoznawstwo. Dopiero podczas studiów zaczęłam myśleć, co właściwie chciałabym w życiu robić. To był też czas bardzo intensywnego rozwoju technologii, powstawania nowych dziedzin. Zaczęłam eksplorować te tematy i powoli ułożyłam sobie w głowie to, co by mnie interesowało.

Chyba nie można jednak powiedzieć, że studia na kulturoznawstwie były czasem straconym. Zwłaszcza patrząc na to, jak wiele tematów poruszasz w swoich kolekcjach choćby ostatnia porcelana ozdobiona więziennymi tatuażami.

Zdecydowanie jestem orędowniczką tego kierunku, chociaż dla wielu osób nie wydaje się zbyt przyszłościowy. Niesamowicie poszerza horyzonty, a z wiedzy, jaką się tam zdobywa, można czerpać w różnych dziedzinach życia.

To stamtąd wzięło się też zamiłowanie do stylu lat 50.?

Historia jest o tyle zabawna, że bardzo długo nie znosiłam wzornictwa tamtych czasów. Byłam nim otoczona w domu mojej babci, ale jako dziecko, czy w czasach nastoletnich zupełnie do mnie nie przemawiało. Dopiero kiedy zaczęłam tę stylistykę zgłębiać samodzielnie, w dorosłym życiu, zachwyciła mnie jej lekkość i tak szerokie pole do interpretacji. Chyba generalnie tak jest, że w dzieciństwie buntowaliśmy się wobec tego, co podobało się naszym rodzicom, a teraz mamy gigantyczny boom na wszystko z tamtych czasów. Cieszy mnie, że ta moda wraca.

Magdalena Pilaczyńska

Skąd w takim razie motyw więziennych tatuaży, a nie na przykład vintage?

Tutaj akurat wszystko zaczęło się od mojego przyjaciela Sambora Wilka, który przyszedł do mnie z pomysłem na taką właśnie kolekcję. Wpadł na niego, kręcąc film dokumentalny o Wydziale do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw, gdzie tych tatuaży się naoglądał, a ja przez mniej więcej pół roku traktowałam to jako żart. Cały czas się jednak tego tematu trzymał, podsyłał mi różne inspiracje i w końcu zaczęłam o tym myśleć poważnie. Sama bym się na taką estetykę raczej nie zdecydowała.

To dla mnie wyjście ze strefy komfortu – co właściwie mnie cieszy, bo było to bardzo ciekawe doświadczenie. Dużo mnie nauczyło.

Jak wyglądało zbieranie materiałów? Jeździłaś po więzieniach?

Fizyczny kontakt z właścicielami tatuaży miał Sambor – podczas kręcenia swoich filmów. Zrobiliśmy też bardzo duży research w internecie. Staraliśmy się wszystko wymieszać, tak żeby nie używać dosłownych odwzorowań (ze względu na prawa autorskie oraz możliwość zidentyfikowania ich właścicieli). Chociaż napisy, które widnieją na kilku talerzach, mają celowo zachowaną błędną pisownię.

Co dalej po researchu? Jak wygląda proces przygotowywania kolekcji?

Zaczyna się od zakupienia talerzy. Mam swój ulubiony model w jednej z polskich fabryk, który paradoksalnie – mimo że jest najbardziej minimalistyczny – najtrudniej kupić; czasem muszę się porządnie natrudzić, żeby go zdobyć. Do niektórych projektów wyszukuję też naczynia na pchlich targach i aukcjach internetowych. Następnie trzeba przygotować wzór do naniesienia na porcelanę. To bardzo czasochłonne, bo robię to ręcznie, ale przez to każdy talerz jest unikatowy. Później całą partię naczyń zawożę do wypalenia. Potrzebny jest do tego specjalny piec: porcelanę wypala się w temperaturze około 1000°C. Właśnie otworzyłam swój sklep internetowy, www.lookatmeplates.com, i mam nadzieję, że z czasem będę mogła zainwestować we własny piec do pracowni. To by było ogromne ułatwienie.

Rok w pandemii był dla Ciebie czasem spowolnienia czy rozwoju?

Było spowolnienie, ale takie, które pozwoliło uporządkować myśli i zastanowić się nad tym, co dalej. Dzięki izolacji okazało się, że ludzie potrzebują kontaktu ze sztuką. To zapotrzebowanie na otaczanie się pięknymi rzeczami dało mi wiele siły do działania, a jednocześnie ogromnie cieszy mnie, że moje projekty mogą być dla innych wsparciem w trudnych chwilach.

Mówiąc o wsparciu, czy masz jakieś rady dla młodych twórców?

Mam takie ulubione zdanie będące zarazem tytułem książeczki, którą niegdyś mój kolega podarował mi na urodziny: „Cokolwiek myślisz, pomyśl odwrotnie”.

Uważam, że w projektowaniu to się świetnie sprawdza. Bo faktycznie tak jest, że nawet kiedy mamy kompletną wizję projektu, przyjrzenie mu się od innej strony otwiera głowę na zupełnie nowe perspektywy. Oprócz tego najważniejsze jest nie bać się i realizować swoje pomysły.

Magdalena Pilaczyńska

Z pochodzenia poznanianka, od kilkunastu lat mieszka i pracuje w Warszawie. Projektuje ilustracje, plakaty, identyfikację wizualną. Chętnie przenosi swoje prace na produkty użytkowe – porcelanę, tkaninę, opakowania. Jej największą miłością jest ilustracja, a ulubioną techniką – kolaż. W swojej karierze tworzyła zarówno ilustracje do płyt i książeczek dla dzieci, jak i murale dla Centrum Zdrowia Dziecka. Jest również autorką trzech odsłon ilustrowanych opakowań kultowego produktu marki Wedel – „Ptasiego Mleczka”. W 2012 roku stworzyła dwie kolekcje grafik, które pokryły porcelanę marki Kristoff Fine Porcelain i zapewniły jej pierwszy tytuł Must Have. Dziś jest właścicielką własnej linii dekoracyjnych talerzy Look At Me Plates, na które własnoręcznie nanosi wzory. Zafascynowana techniką kolażu zarówno na papierze, jak i porcelanie, tworzy kalki ceramiczne, które nakleja na naczynia – talerze, cukiernice, dzbanki. Swoją sztuką chce nie tylko zachwycać, ale opowiadać historie, czego najlepszym przykładem jest kolekcja TatooTaboo, w ramach której (we współpracy z reżyserem filmów dokumentalnych Samborem Wilkiem) „wydziarała” na talerzach motywy zainspirowane tymi z ciał więźniów. Również ta kolekcja została nagrodzona tytułem Must Have.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Niezwykła kolekcja porcelany z więziennymi motywami

Tatuaże na stole

Warszawa | 24 grudnia 2020

Niezwykła kolekcja porcelany z więziennymi motywami od Look At Me Plates