To miała być prawdziwa innowacja. Model N526, nazywany „pogromcą Tesli”, miał mieć zasięg ponad 960 km na jednym ładowaniu, czyli prawie dwa razy tyle, co niedościgniona dotąd Tesla Model X. Plany spaliły jednak na panewce. Marka słynnego brytyjskiego milionera i wynalazcy wycofuje się z projektu elektrycznego samochodu.
Firma Dyson
Firmę Dyson w pierwszym odruchu kojarzymy z odkurzaczami, suszarkami do włosów lub wentylatorami. Od 2016 roku do mediów docierały pogłoski, że marka pracuje nad własnym pojazdem elektrycznym. Kolejne kroki firmy m.in. plany budowy fabryki baterii w celu masowej produkcji akumulatorów nowej generacji, tylko je podtrzymywały, aż w końcu firma potwierdziła, że inwestuje we wprowadzenie pojazdów elektrycznych na rynek. Od tego czasu projekt pochłonął około 500 milionów funtów przy zaangażowaniu ponad 600 pracowników. Mimo to w październiku ubiegłego roku marka zdecydowała się projekt zamknąć. Powód? Przez długi czas nie był jasny. Dopiero niedawno postanowiono ujawnić zdjęcia i szczegóły skasowanego prototypu.
W wywiadzie dla „The Times” 73-letni wynalazca zaprezentował zdjęcia elektrycznego SUV-a. Z jego projektu zrezygnowano w październiku 2019 r., tłumacząc, że dalsze prace byłby nieopłacalne z biznesowego punktu widzenia. Projekt został opracowany całkowicie od podstaw, inżynierowie wszystkie rozwiązania stworzyli samodzielnie, co pozwalało na zrealizowanie całkowicie innowacyjnych rozwiązań. Imponujący zasięg udało się osiągnąć dzięki wyjątkowemu rozwiązaniu, jakim jest półprzewodnikowy akumulator. Pomimo swojej niemałej masy wynoszącej 2,6 tony, siedmioosobowy samochód miał być wykonany w całości z aluminium. Pozwalałoby to na osiągniecie przyspieszenia wynoszącego ok. 4,8 sekundy do prędkości 100 km/h. Maksymalna prędkość modelu N526 miała wynosić ok. 200 km/h. Wnętrze utrzymano w futurystycznej, eleganckiej stylistyce. Wszystkie niezbędne informacje miały się wyświetlać na minimalistycznej desce rozdzielczej w formie hologramu, tak aby kierowca nie musiał odwracać wzroku od drogi. Zaprojektowano nawet fotele, których wzornictwo zjest podyktowane nienawiścią Dysona do „foteli, w których się zatapiasz, a ponieważ nie zapewniają wystarczającego podparcia dla lędźwi, nieustająco odczuwasz ból pleców”. Firma zastosowała także własną technologię filtracji powietrza.
Smutny koniec projektu
Finalnie projekt okazał się zbyt kosztowny. Poza tym każdy samochód musiałby kosztować co najmniej 150 000 funtów (ok. 800 tys. zł). – Samochody elektryczne są bardzo drogie – powiedział Dyson w wywiadzie z „The Times”. – Muszę zarabiać na każdym samochodzie, bo inaczej zagroziłbym całej firmie. Realizacja tego projektu byłaby zbyt ryzykowna.
James Dyson to brytyjski projektant urządzeń przemysłowych oraz założyciel Dyson Ltd. W 2020 roku stał się najbogatszym człowiekiem w Wielkiej Brytanii, nawet mimo ogromnych strat po anulowaniu pionierskiego projektu samochodu. Od 2002 roku działa Fundacja Jamesa Dysona, która ma na celu promowanie rozwoju wzornictwa i inżynierii. Fundacja ma wspierać młodych ludzi i zachęcać do niekonwencjonalnego myślenia.
Więcej na: www.dyson.com