– Gdy byłem w szkole najbardziej nie lubiłem, gdy mówili mi, abym pisał wypracowanie, o czym chcę. Dziś wydaje mi się, że dziś praca bez presji czasu to jak pisanie tego szkolnego wypracowania, o czym chcecie. Muszę mieć przed sobą cel i określony deadline – mówi Ferruccio Laviani, projektant od lat związany z marką Kartell.
Kartell dla większości osób to przede wszystkim poszukiwanie wciąż nowych technologii, których synonimem stało się krzesło z przezroczystego materiału. Pamięta pan czasy tych eksperymentów?
– Gdy byłem w szkole najbardziej nie lubiłem, gdy mówili mi, abym pisał wypracowanie, o czym chcę. Dziś wydaje mi się, że dziś praca bez presji czasu to jak pisanie tego szkolnego wypracowania o czym chcecie. Muszę mieć przed sobą cel i określony deadline – mówi Ferruccio Laviani, projektant od lat związany z marką Kartell.
Kartell dla większości osób to przede wszystkim poszukiwanie wciąż nowych technologii, których synonimem stało się krzesło z przezroczystego materiału. Pamięta pan czasy tych eksperymentów?
– Przezroczyste krzesło Kartella to jeden z najpiękniejszych pomysłów, który narodził się jeszcze w latach 80. Do dziś ten prototyp jest wciąż w muzeum i wiele osób mówi o nim z rozrzewnieniem. Był zadziwiający, ale wówczas niemożliwy do wykonania i wprowadzenia go w życie. Dzisiaj oczywiście moglibyśmy go wykonać, ale w ciągu 20 lat bardzo zmieniły się materiały i nasze do nich podejście, zmianom uległy także możliwości producentów.
Ale marka nie poprzestała na etapie prototypów…
– Oczywiście, dlatego w końcu pojawiło się pierwsze na świecie transparentne krzesło. Jednak stworzenie La Marie, które zaprojektował Philippe Starck, było czymś więcej niż tylko uzyskaniem efektu przezroczystości. Potrzebny był materiał, dający z jednej strony taki efekt, z drugiej zaś dość plastyczny oraz wytrzymały. Wcześniejsze wersje były zbyt delikatne. Cały czas oboracaliśmy się w kręgu zagadnień technologicznych. Bo gdy myślisz o technologii, wciąż mówimy o procesie doprowadzającym do stworzenia nowego produktu. To nieustająca ewolucja…
Czyli Kartell to w dużej mierze technologia. Bez eksperymentów, poszukiwań nowych materiałów nie moglibyście iść naprzód…
– Dzisiaj to jedyny sposób, by zaistnieć na rynku i na nim konkurować. Nie wygramy np. z Chinami, gdzie koszt pracy są tak niskie. Tajną bronią może być tylko technologia, wiedza, badania. Już nie zadziwimy nikogo kształtem, ale nowym, innym materiałem bądź świeżym sposobem jego zastosowania. To technologia jest twoim know-how. I tylko wtedy możesz być liderem. Chyba że chcesz być tylko „kopistą”, wtedy te zjawiska schodzą na dalszy plan. Naszym know-how jest tworzywo sztuczne. Nie mamy technologii do produkcji obiektów z drewna czy sklejki. Interesują nas tworzywa i nieustannie musimy poszukiwać, eksperymentować, rozwijać się.
Niedawno zaprezentował pan nowe obiekty dla Kartell. To lampy Taj Mini…
– Claudio Luti, wieloletni szef marki poprosił mnie o zrobienie jeszcze jednej wersji moje lampy Bourgie, ale w mniejszej wersji. Musiałem stoczyć ze sobą poważną walkę (śmiech). Nie chciałem podjąć się tego zadania, ponieważ taka praca wydawała mi się wtedy dość głupim pomysłem, między innymi dlatego, że w efekcie przerabiasz swoją rzecz, a projekt w moim odczuciu jest wtedy trochę takim podrzutkiem. Myślałem, że po prostu szkoda na to energii. Jednak wtedy pojawiło się całe mnóstwo podróbek mojej lampy, właśnie w mniejszej wersji. Więc tym razem zadziałaliśmy inaczej – powstała Taj Mini, to młodszy brat pierwotnego projektu. Lubię jej bardzo indywidualny charakter, choć powstała w stylu dalekim od bestsellera, jakim okazała się Bourgie. Co więcej, to pierwsza lampa Kartella z użyciem technologii LED.
Przed wami kolejna odsłona najważniejszych targów na świecie – Salone Internazionale del Mobile. W firmie panuje pełna mobilizacja?
– Oczywiście cały czas pracujemy nad kolejnymi projektami. Nie wiem jednak, co pokażemy na iSaloni, nie wszystko jest gotowe (śmiech). Każdego roku dzień po zamknięciu targów w Mediolanie mówimy sobie, że wcześniej zaczniemy pracę, aby nie tracić czasu. A później zaczyna się przegadywanie pomysłów, ustalanie różnych szczegółów, jednak wszystkim nadal się wydaje, że czasu mamy mnóstwo. I w pewnej chwili zaczyna robić się już późno. Wtedy zaczynamy pracować pod presją, która bywa jednak bardzo twórcza. Gdy byłem w szkole najbardziej nie lubiłem, gdy mówili mi, abym pisał wypracowanie, o czym chcę. Dziś wydaje mi się, że dziś praca bez presji czasu to jak pisanie tego szkolnego wypracowania, o czym chcecie. Muszę mieć przed sobą cel i określony deadline.
ROZMAWIAŁA: DARIA LINERT