Jan Lutyk: – Zaczynamy czuć swoją wartość

Warszawa |

31 sierpnia 2013 | Design | Ludzie | Rzeczy |

– Jestem początkującym projektantem i fotografem. Mieszkam i pracuję w Warszawie – mówi o sobie skromnie Jan Lutyk, wielokrotnie w ostatnich miesiącach nagradzany w Polsce i zagranicą, m.in. za stołek Ribbon.

Ostatnio wyróżniono go w Berlinie na festiwalu DMY. Jesienią zeszłego roku projekt zwyciężył w konkursie Make Me! w czasie Festiwalu Designu w Łodzi. Ribbon, czyli Wstążka, powstał ze sklejki, jest meblem, składającym się z dwóch modułów, które po złożeniu tworzą jedną nogę, a trzy nogi tworzą cały stołek.

Jaką drogę przebył pan osiągając miejsce, w którym dziś pan się znajduje?
– Droga mojej edukacji jest długa, trochę zawiła i póki co nie widać jej końca. Po krótkiej przygodzie z historią i ukończeniu etnologii na Uniwersytecie Warszawskim odkryłem wzornictwo, które wciągnęło mnie całkowicie. W międzyczasie rozpocząłem również studia fotograficzne w czeskiej Opawie. Rozwój projektanta wymaga sporo czasu i mozolnego zdobywania doświadczenia. W tym zawodzie wiele zależy od nas samych i naszej własnej inicjatywy. Wierzę, że wszystko przychodzi we właściwym czasie, a rozwój następuje na wielu różnych płaszczyznach – jedne rozwijają się szybciej, inne wolniej, w różnym czasie z różną dynamiką. Przykładowo: w moim projekcie dyplomowym na wzornictwie bardzo wiele zaczerpnąłem z samych początków studiów na etnologii. Nikt nie przypuszczał, że taka wiedza przyda się w tak odmiennej dziedzinie jak projektowanie. Nie wiemy, co nas spotka, więc trudno oceniać przeszłe decyzje pod kątem ich wartości dla przyszłego życia. Staram się zatem cieszyć z tego, co mnie spotyka, bo naprawdę jest się z czego cieszyć.

Gdzie szuka pan inspiracji?
– Staram się, aby moje inspiracje nie były zbyt jednokierunkowe. Nie analizuję trendów, i nie lubię przeglądać blogów o projektowaniu. Ilość projektów krążących w sieci inspiruje raczej do porzucenia zawodu projektanta. Obserwuję świat, najchętniej z perspektywy bardziej przyziemnej, fascynuje mnie też nauka i potencjał jej styku z projektowaniem. Poza tym lubię doświadczać rzeczy na własnej skórze, staram się „słuchać” materiałów z którymi pracuje, wydobywać ich potencjał.

W jaki sposób uczyć designu? Na co zwracać szczególną uwagę?
– Wydaje mi się, że na studiach powinno się bardziej doceniać prace wykonywane własnymi rękami z realnym materiałem – jest to narzędzie niedoceniane w polskich szkołach. A tymczasem najbardziej innowacyjne projekty powstają, według mnie, w wyniku eksperymentów w warsztacie. Ponadto ważne jest, żeby w szkole zapewnić taką różnorodność przekazywanej wiedzy, aby projektant potrafił obserwować i interpretować świat w szerokiej perspektywie oraz lawirować na pograniczu wielu dziedzin. Tak, aby łącząc je w swoich projektach, stwarzał nowe wartości.

Co definiuje polskie wzornictwo dziś, a co definiowało go kiedyś?
– Nie przepadam za doszukiwaniem się cech narodowych w projektach polskich projektantów, a już na pewno nie uznaję istnienia czegoś takiego jak styl narodowy w projektowaniu. Każde dzieło jest składową wielu osobistych doświadczeń jego twórcy. Oczywiście część tych doświadczeń jest wspólna dla osób żyjących w tym samym kraju, szczególnie jeśli jest on tak izolowany jak Polska w czasach socjalizmu. Dlatego może łatwiej nam mówić o „polskim” projektowaniu kiedyś niż dzisiaj. Co może łączyć polskich projektantów? Może to, że nigdy nie było im łatwo. Kiedyś centralnie sterowana gospodarka i uzależnienie decyzji o produkcji od decydentów w Związku Radzieckim powodowały, że większość innowacyjnych projektów lądowało w szufladzie, a niedobory materiałów i technologii sprawiały, że trudno było cokolwiek samemu wytwarzać. Później z kolei przyszły problemy transformacji, mówi się wciąż o tym, że prawo nie sprzyja działalności małych przedsiębiorców, o postępującym kryzysie i o tym, że społeczeństwu brak świadomości, czym jest projektowanie. Mimo tych przeciwności polscy projektanci cały czas tworzyli i będą tworzyć. Może to ograniczenia nas stymulują?

Jakie są pańskie wizje rozwoju polskiego projektowania?
– Polska jest czwartym producentem mebli na świecie, natomiast zawód projektanta nie jest tu ani bardzo powszechny, ani tym bardziej rozchwytywany. Przemysł i projektowanie dzieli wciąż zbyt duża przepaść. Wielu producentów produkuje dla zagranicznych firm. Mam nadzieję, że polscy producenci, nie tylko ci najwięksi, dostrzegą wartość współpracy z lokalnymi projektantami i z tej kooperacji powstanie zupełnie nowa jakość w polskim projektowaniu.

W jakim miejscu w odniesieniu do Europy i świata znajduje się polskie wzornictwo?
– W okresie transformacji ustrojowej Polacy uważali za lepsze wszystko co przychodziło do nich z zachodu – tak było też z designem. Ten rozdział powoli zamyka się po ponad 20 latach. Wyleczyliśmy się z kompleksów i polscy projektanci startują teraz z tej samej pozycji co ich koledzy z innych krajów Europy. Nie musimy już nikogo „doganiać”. Być może nie istniejemy jeszcze zbyt mocno w świadomości odbiorów z innych części świata, ale zaczynamy czuć swoją wartość.

Wiele mówi się o nadprodukcji. Jak wyobraża pan sobie przyszłość tego zawodu?
– Kryzys, nadprodukcja i podobne zjawiska są na pewno dobrym momentem na chwilę refleksji nad stylem naszego życia, rozbuchaną konsumpcją czy krótkotrwałością wytwarzanych produktów. Nie sądzę jednak, żeby dużo zmieniło się sposobach globalnej produkcji. Era designu raczej zaczyna się niż kończy (szczególnie w Polsce). Jednak design rozumiem tu jako tworzenie mądrych, trwałych i innowacyjnych rozwiązań na które pracują multidyscyplinarne grupy projektowe, co stoi w opozycji do dość powszechnego odbierania designu jako wielkiej kampanii PR-owej wokół gwiazdorów proponujących udziwnione meble. Pokładam duże nadzieje w zacieśnianiu się stosunków między światem nauki i projektowania. Projektant powinien być mediatorem między sprzecznymi na pierwszy rzut oka światami: wartości humanistycznych, estetycznych, a nawet etyki i światem techniki, przemysłu oraz chłodnej kalkulacji kosztów.

Rozmawiał: MARCIN MOŃKA

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Jak w kalejdoskopie

Jak w kalejdoskopie

Warszawa | 29 listopada 2024

Kolorowy zawrót głowy przy ul. Koszykowej w wykonaniu studia Mutuo

Designerski fine dining

Designerski fine dining

Warszawa | 28 listopada 2024

Finałowa edycja tegorocznych Targów Rzeczy Ładnych zapowiada się rekordowo

W rytmie miasta

W rytmie miasta

Warszawa | 31 października 2024

Odwiedzamy 104-metrowy apartament na Saskiej Kępie projektu Framuga Studio