Kojący brak ekstrawagancji

Architektka Katarzyna Baumiller zgodnie ze swoją naturą zwykle poszukuje niepokornych rozwiązań. W tym projekcie zadanie polegało jednak na ćwiczeniu się w harmonii i stonowaniu. W wyniku twórczej dyskusji z inwestorem powstał projekt zdyscyplinowany i spójny, ale niepozbawiony autorskich detali.

Dom powstał w latach 30. XX wieku, lecz został przebudowany niedawno przez pracownię Bui-Pędowska Architekci. Dodano duże przeszklenia od strony ogrodu, zachowując pierwotną formę od ulicy, tak aby charakter zabudowy pozostał niezmienny. Istotną potrzebą inwestora było stworzenie ponadczasowego, spokojnego wnętrza, które rozwija się i nasyca przedmiotami stopniowo, wraz z życiem domowników. Przedstawił on swoje inspiracje w formie moodboardu, na podstawie którego odbył się rodzaj konkursu między pracowniami architektonicznymi. Kierunek był bardzo klasyczny, elegancki i tradycyjny – stonowane kolory i oszczędne formy.

– Od razu było jasne, że w projekcie nie będzie miejsca na szaleństwo i ekstrawagancję, w czym zwykle chętnie się spełniam – mówi Katarzyna Baumiller.

I kontynuuje: – Jednak niezwykła kultura osobista i charakter właściciela domu zachęciły mnie do tego, żeby spróbować pójść w odwrotnym kierunku. Uważam, że trzeba cały czas „gimnastykować” mózg i podejmować się różnych wyzwań. Bazowe założenia projektu nie były zresztą czymś, na co nie mogłam się zgodzić. Wręcz przeciwnie, zapowiadało się ciekawie, ja tylko lekko podkręciłam całość w swoją stronę. Przede wszystkim, myśląc o klasyce i tradycji, sięgnęłam po rozwiązania, które niczego nie naśladują.

Katarzyna Baumiller
Zamiast ornamentu ozdobę stanowią funkcjonalne zaoblenia i szlachetny rysunek forniru czy kamienia. Oszczędna kolorystyka ogranicza się do szarości, złamanej bieli, brązu i kilku czarnych akcentów.

Ciepło i miło dla oka

Idąc tropem wytycznych inwestora, architektka Katarzyna Baumiller wybrała stonowaną kolorystykę i szlachetne, naturalne materiały – prawdziwe drewno, prawdziwy kamień, tynki z widocznym ziarnem. Konsekwentnie szukała jednak obszarów, w których można było zaproponować własną wizję i dzięki temu uniknąć bezrefleksyjnego konserwowania tradycji. Po pierwsze spróbowała zachwiać nieco proporcje we wnętrzu i zbudować je na nowo, a po drugie postawiła na kształty, które albo podążają za funkcją, albo wynikają z formy pomieszczeń. Stworzyła np. autorski projekt kominka inspirowany językiem modernizmu, ale przeczący jego typowej, klasycznej adaptacji. W efekcie nie jest to ciężka bryła, nie zasłania światła ani widoku innym, a jednocześnie mieści w sobie wszystkie funkcjonalne elementy.

– Wydaje mi się, że ludzie szukają w tradycji poczucia bezpieczeństwa, i ja to doskonale rozumiem. Ona niesie jednak ze sobą ryzyko wtórności i może być bardzo uwsteczniająca, jeżeli nie postaramy się na jej podstawie stworzyć czegoś nowego – zauważa architektka.

Nie byłoby projektu Katarzyny Baumiller bez jej charakterystycznych zaobleń. Wyraźnie nawiązują do modernizmu i stanowią motyw przewodni wszystkich detali we wnętrzu. Dzięki nim wnętrze ma w sobie miękkość i przytulność mimo reprezentacyjnego, wręcz dostojnego charakteru.

– Mam wrażenie, że bardzo dobrze się tu mieszka, jest ciepło i miło dla oka. Kształty są łagodne, kolory naturalne. Brak ekstrawagancji i napięcia wynikającego z eksperymentów jest tu w jakiś sposób kojący. Mimo wszystko starałam się jednak, żeby nie było nudno. Z każdej perspektywy widać ciekawe kadry, kształty spotykają się w nieoczywisty sposób. Na pewno udało się uniknąć monotonii – dodaje Baumiller.

Magazyn Design Alive

NR 13/2024 WYDANIE SPECJALNE

ZAMAWIAM

NR 13/2024 WYDANIE SPECJALNE

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

NR 49 JESIEŃ 2024

Emocje wpływają na percepcję wnętrza

Mimo że wnętrze znacznie odbiega od ostatnich, bardziej szalonych pomysłów architektki, praca nad nim okazała się dla niej bardzo satysfakcjonująca. Właściciel, związany z branżą budowlaną, od początku był bardzo świadomy procesów towarzyszących projektowi i gotowy na trud, który wiąże się z tego typu realizacjami. Rozpoczął proces realizacji od założenia, że najważniejsze, poza jakością wykonania, jest to, aby przebiegł on w życzliwej, twórczej i pełnej szacunku atmosferze.

– Już na pierwszym spotkaniu przyznał, że zdecydował się na tę współpracę, bo czuł, że będzie udana. Chciał otaczać się ludźmi, z którymi współpraca jest budująca, żywa, czasem także wypełniona śmiechem. Stwierdził, że takie podejście się u niego sprawdza i tylko w taki sposób chce funkcjonować. Przyznam, że byłam niesłychanie wdzięczna za to, że ktoś widzi wartość takiej relacji. Ja też to bardzo doceniam. Najczęściej w kontaktach z inwestorami te kwestie nie mają żadnego znaczenia. A przecież proces realizacji trwa zazwyczaj około roku – bycie w relacji obojętnej albo wręcz napiętej i nieświadomej, chcąc nie chcąc, wpływa na nas.

– Wierzę, że emocje, które powstają przy realizacji projektu, są jego składową, zostają we wspomnieniach i wpływają na percepcję wnętrza. Tutaj współpraca była dla mnie wręcz kojąca, czułam się bezpiecznie, bo nie musiałam z niczym ryzykować, zostałam też obdarzona dużym zaufaniem, dzięki czemu naprawdę chciało mi się przy tym projekcie pracować – podkreśla architektka.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły:

Wizualna erudycja

Wizualna erudycja

Warszawa | 6 marca 2024

Katarzyna Baumiller i jej wnętrzarskie ćwiczenie z delikatności

Dzikość form

Dzikość form

Warszawa | 28 sierpnia 2023

Odwiedzamy 200-metrowe mieszkanie w kamienicy proj. Katarzyny Baumiller

Nadać rangę niuansom

Nadać rangę niuansom

Warszawa | 20 czerwca 2023

Mieszkanie na Ochocie proj. Katarzyny Baumiller romansuje z modernizmem