Cały projekt był jedną wielką niewiadomą, wszystko zmieniało się z godziny na godzinę, tak jak zmieniała się historia – mówi kuratorka Ksenia Kaniewska. Jeszcze do niedzieli można oglądać wystawę „Europy. Ukraina, Rosja, Białoruś” w czasieŁódź Design Festivalu.
„Anatomia Europy. Ukraina, Rosja, Białoruś” to wystawa niezwykła, i to z kilku powodów. Chyba żadna inna tegoroczne ekspozycja nie jest tak aktualna w wymiarze daleko wykraczającym poza świat projektowy. Oczywiście to design jest tą podstawową wartością sprawiającą, że spotykamy się „tu i teraz”, oglądając starannie wybrane przez kuratorkę obiekty. Jednak podobnie jak opowieści poświęcone przedmiotom równie fascynująca jest narracja dotycząca drogi, jaką przebyli zaangażowani w wystawę twórcy.
Ksenia Kaniewska dokładnie rok temu nie przypuszczała, że sytuacja na Ukrainie może w tak znaczący sposób wpłynąć na realizowany przez nią od kilku lat projekt łączący Wschód z Zachodem, obrazujący współzależności pomiędzy odległymi od siebie światami projektowymi wreszcie możliwości ich wzajemnego przenikania oraz współpracy nie tylko na etapie projektowym, ale także wdrożeniowym. Wystawa miała mieć inny charakter – jednak kilka na kilka miesięcy Kaniewska zawiesiła nad nią pracę, angażując się przede wszystkim w pomoc ludziom dotkniętym działaniami wojennymi na Ukrainie. – Wydarzenia na Majdanie pokazały mi, jak mocno środowiska artystyczne na Ukrainie mogą się zaktywizować. Było to widać po bezpośrednim zaangażowaniu artystów – oni po prostu wyszli na ulicę, dali ludziom do rąk narzędzia walki z władzą, czyli np. drukowane plakaty, do tego rozmaite audycje, wystawy. Nas wszystkich zaskoczyła skala zaangażowania. W tym momencie wiedziałam już, że nie mogę sobie pozwolić na myślenie o wielkich prezentacjach, bo pieniądze są przede wszystkim potrzebne na coś innego – przyznaje kuratorka.
Kaniewska nieustannie pozostawała w kontakcie z twórcami. I te doświadczenia ostatnich miesięcy spowodowały, że ekspozycja jest bardzo wyrazista – obcujemy niemal wyłącznie z dwoma kolorami: czarnym i białym. Kuratorka świadomie stawia na hermetyzm, rezygnując z wybujałej formy prezentacji na rzecz skromnego podziału na dwie strefy wystawiennicze.
Do tego prezentacja trójki projektantek, a wszystkie – Maria Volokhova, Olia Gorohova i Tanya Klimenko – pracują z porcelaną. – Przez taką materię, wymagającą spokoju i cierpliwości, nie lubiącej pośpiechu, można przekazać bardzo mocne treści, łącznie z politycznymi. Przewartościowaliśmy myślenie o niej jako symbolu odpoczynku czy biesiadowania – przyznaje Kaniewska. I choć projektantki pochodzą z trzech krajów ich wspólna wystawa udowadnia, że potrafią i chcą pracować dalej.
– Druga część wystawy pokazuje, co osiągnęliśmy od momentu, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. W 2010 roku zrobiłam tą swoją podróż po Ukrainie, odwiedzając pracownie, spotykając się z ludźmi. Dziś odpowiadamy sobie na pytanie na ile myśmy się zmienili, na ile też zmieniło się nasze podejście, a ile zaistnienie projektantów z sąsiednich krajów w Polsce coś dało – dodaje Kaniewska.
Ekspozycja, którą można oglądać do 19 października na Off Piotrkowskiej, jest zwieńczeniem tryptyku wystaw: „…i obudziłem się w Europie” (2011), „Bóg, humor, ojczyzna. Projektowanie rosyjskie” (2012) i „Białoruś. Ulica, której nie ma” (2013).
Więcej: www.lodzdesign.com