Ten projekt jest jak skrzynia, w której znajdujemy kolejną, a w tej następną i następną. „Schronienie” odkrywa się warstwa po warstwie. A każda niesie tak wiele treści, że doświadczanie jej w szybkim tempie i całej naraz, ostrzegam, jest wykańczające. Lepiej delektować się. Powoli.
„Zakopane, Zakopane, spaceruje pani z panem”*. Zupełnie beztrosko stawiają krok za krokiem turyści, a tymczasem w głowach Zakopiańczyków i Podtatrzan nieznośna plątanina myśli o tożsamości: wybrańcy czy wybierający? Władczy czy bezwładni? Namaszczeni czy puch marny, pokorny wobec miejsca? Nieustanne próby dookreślania, znajdowania istoty i sensu bytu w krainie Tatr.
Zainicjowane przez Tatrzański Park Narodowy i Jarosława Hulboja, projektanta, kuratora i rzeźbiarza, przedsięwzięcie to kolejna intelektualna burza w tej sprawie. Intrygująca od samego początku, ponieważ do „Schronienia” zaproszono antropologów, badaczy, artystów, projektantów oraz architektów, pochodzących z zupełnie innych, niż tatrzańskie, terenów.
To niewątpliwie odważna decyzja nowej dyrekcji TPN-u, by wiedzę o sobie i o miejscu, którym przyszło zarządzać, tą przyrodniczą, geologiczną, leśną, strukturalną uzupełnić o inne spostrzeżenia – mniej faktyczne.
Podstawy dała antropolożka Ewa Klekot, która prześledziła znacznie „schronienia” i pokusiła się o wytyczenie granicy między kulturą i naturą – siłami ścierającymi się na polu Tatr mocno i spektakularnie, od wieków przeważając szalę to na jedną, to na druga stronę. Potem, przez letnie miesiące, Aleksandra Wasilkowska, Hubert Czerepok, Paweł Jasiewicz, Jakub Szczęsny, Tatiana Czekalska, Leszek Golec oraz sam kurator – Jarosław Hulbój obcowali z miejscem, ludźmi i tutejszymi zależnościami. Pytali – kto kogo chroni i przed czym? Obserwowali. Czytali. Rozmawiali. Rozmieniali na drobne. By potem sztuką skomentować fakty. Finałem ich pracy jest wystawa i publikacja. A w tam, opatrzone obszernym komentarzem krytyka sztuki, Iwo Zmyślonego, prace – niezwykle różnorodne w formie, ale też sposobie przekazu. Inne w sile komentowania rzeczywistości: od neutralności zapisu po wskazywanie zjawisk uznanych subiektywnie za niewłaściwe, a przynajmniej niepokojące.
Hubert Czerepok, artysta wizualny, znany z obnażania radykalnych ludzkich postaw. Włączył kamerę, by sfilmować zainicjowane wcześniej spotkanie wysiedlonych niegdyś (w związku z redukcją wypasu owiec) z terenu Parku górali. I słowa, i dźwięk pokosu łąk w równej mierze powodują dreszcze. Jakub Szczęsny skondensował i napiętnował w „deweloperskim marzeniu””wszystkie zapędy cywilizowania Tatr. Duet Czekalska – Golec, znani z ekologicznego aktywizmu, sfotografowali enigmatycznego „Osobnika”. Wolne zwierzę „podejrzeli” w swoim domu-królestwie i zestawili go z bezwładnym skupiskiem wypchanych muzealnych osobników stanowiących kolekcję autorstwa Antoniego Kocyana, który to w XIX wieku, paradoksalnie również w imię miłości do przyrody, zajmował się preparowaniem zwierząt. Jarosław Hulbój „uwolnił” wprost na górskie szlaki opatrzone GPS-em notesy, gdzie subtelnie zachęcał przypadkowych turystów do pozostawiania przemyśleń i posłania zeszytu dalej. Tak powstał poruszający pamiętnik.
Paweł Jasiewicz, projektant, wykonał z modrzewia estetyczną układankę, gdzie prócz zwyczajnej zabawy, zaproponował refleksję nad tematem „całości”, jaką jest Tatrzański Park Narodowy. Pełni, na którą składają się, chcąc nie chcąc, takie, a nie inne elementy dzisiejszej rzeczywistości.
Na koniec pozostawiam sobie pracę Aleksandry Wasilkowskiej, architektki nie stroniącej od prac konceptualnych. Ta wykonana dla TPN-u pozwala na nieskończoną ilość interpretacji. Dla mnie dzieło okazało się zbawiennym wentylem upuszczającym powietrze ze zbyt nabrzmiałych płuc. Żartem wywołującym szczery uśmiech i dystans wobec wręcz „nadtatrzańskiej” przestrzeni, w której unoszą się wzniosłe myśli, archetypiczne postawy. I romantyczne tęsknoty związane z transcendentnymi przeżyciami, które odnajdujemy w Tatrach porażeni ich pięknem. Mówię również za siebie. Cały potężny kufer mitów i wyobrażeń tatrzańskich autorka poprzez bohatera ryciny zlewa strużyną uryny z samego szczytu Koziego Wierchu. Tam bowiem, na Orlej Perci, Wasilkowska naznaczyła teren granitową płytą z parafrazą ikonicznego „Wędrowca nad morzem mgieł”, XIX-wiecznego obrazu Caspara Davida Friedricha. Tam oto osobiście wniosła swoje radosne, bezwstydne „ja tu byłam!”.
Odważny projekt zrealizowany przez Tatrzański Park Narodowy pod patronatem „Design Alive” to kalejdoskop, różnorodność i continuum, które będzie żyło własnym życiem. I odbije się echem – jak to w Tatrach bywa. Kurator Jarosław Hulbój mówi – Nie czytajcie wszystkiego wprost.
Wystawa jest prezentowana podczas Łódź Design Festival (9–19.10) w budynku D Centrum Festiwalowego 1, przy ul. Tymienieckiego 3.
*Cytat pochodzi z piosenki „Zakopane” zespołu Sztywny Pal Azji.
Więcej: www.schronienie.tpn.pl, www.lodzdesign.pl