Włoska restauracja Le Braci przy ul. Górnośląskiej w Warszawie to kolejna odsłona grupy Ferment, po świetnych Butchery & Wine, Kieliszki na Próżnej, czy Rozbrat 20. Transformacją wnętrz dawnej Brasserie Warszawskiej na nową, włoską koncepcję kuchni Daniela Pawełka, znanego warszawskiego restauratora, zajął się architekt Kacper Gronkiewicz.
Szmaragdowa zieleń szczelnie otula wnętrze, które w niczym nie przypomina typowych włoskich tarattorii. Bo też jest to wyrafinowana ristorante, z wysmakowaną kartą, w której na próżno szukać pizzy. Na przystawkę są za to „talerzyki” – niewielkie, wyszukane dania stworzone do dzielenia się i wspólnej degustacji.
Talerz, gra tu zresztą pierwsze skrzypce na wielu poziomach.
Szmaragdowe królestwo
W efekcie już przy wejściu uwagę przykuwa symboliczna instalacja – sterta rozrzuconych naczyń zatopionych w zielonej ścianie. – Kupiliśmy 600 włoskich, używanych talerzy. Ułożyliśmy je w stosy, które pozornie mają się rozpadać. Przecięliśmy je w różnych miejscach na trzy części i zalaliśmy żywicą – tłumaczy architekt.
Nieprzypadkowy jest też kolor, który posłużył projektantowi także jako narzędzie do ukrycia wielu elementów, które były tu wcześniej.
Projekt, jest jednak zielony, także pod względem ekologicznym. Na przykład lastryko użyte na obudowie baru, projekt Zosi Strumiłło-Sukiennik dla Biel Mozaic, to nic innego jak odpady z produkcji porcelany z Ćmielowa, zatopione w kolorowym betonie. W duchu „reuse” podarowano natomiast kanapom nowe obicia, a boazerię pomalowano. Lustra i gzyms, lada barowa, a także wszystkie elementy kuchenne także zostały. Trzeba je było jedynie przearanżować, aby dostosować do nowego układu. Pojawiły się szklane wnęki na kieliszki i ciekawe w formie hokery projektu Tomka Rygalika. Nawiązują do wyścigów syrenek, które odbywały się na ul. Myśliwieckiej w latach 60. Po poprzednim wnętrzu zostały także lustra, które przez to, że odbijają się w nich okna, tworzą wrażenie, że jest coś po drugiej stronie ścian.
Restauracja kipi od smaczków, które można odkrywać stopniowo, przyglądając się detalom. W nadprożu, nad przejściem do kuchni, już na etapie gotowego projektu, odkryto ćwiartkę kuli, która się odbija w lustrze, tworząc iluzję całej sfery. Nie ma jej na zdjęciach, tym ciekawiej będzie odkryć ten szczegół samodzielnie. – To jest coś, z czego jestem strasznie zadowolony, bardzo lubię lustra. Jest to jedyne miejsce, gdzie nie ma entropii, talerz się nie rozpada, tylko właśnie scala, tworząc kulę – dodaje architekt.