Festiwal w Łodzi rośnie na naszych oczach – impreza o stosunkowo krótkim stażu, która odbywa się od 2007 roku, w ostatnich latach świadomie wkroczyła na ten poziom dyskursu, w którym gotowe przedmioty przestają mieć pierwszorzędne znaczenie. To odważny krok, pozwalający jednak spoglądać na festiwal jako platformę wymiany myśli, artykułowania problemów, prezentowania sposobów pozwalających na ich rozwiązywanie.
Festiwal w Łodzi rośnie na naszych oczach – impreza o stosunkowo krótkim stażu, która odbywa się od 2007 roku, w ostatnich latach świadomie wkroczyła na ten poziom dyskursu, w którym gotowe przedmioty przestają mieć pierwszorzędne znaczenie. To odważny krok, pozwalający jednak spoglądać na festiwal jako platformę wymiany myśli, artykułowania problemów, prezentowania sposobów pozwalających na ich rozwiązywanie.
To także poważne przedsięwzięcie, wymagające nie tylko intelektualnej dyscypliny, ale też przekonania o doniosłości idei i projektów, które w ten czy inny sposób trafiają na festiwal. Być może gdzie indziej byłyby niezauważone. Ale nie w Łodzi. Rozmawiając z wieloma uczestnikami festiwalu nietrudno odnieść wrażenie, że wzrastają razem z imprezą. Jeszcze 3, 4 lata temu trudno byłoby przypuszczać, że główne festiwalowe ekspozycje mogą zostać aż tak świadomie a zarazem przenikliwie pozbawione swojej estetycznej doraźności, a w jej miejsce pojawią się, wyrażane mimo wszystko materialnie, idee czy konstrukcje myślowe, wyjaśniające nam świat, ułatwiające wspólne trwanie, polepszające jakość naszego życia.
Co fascynujące, festiwal mimo duże ładunku intelektualnego, pozostaje otwarty na ludzi, przemawia głosem czytelnym i nośnym. Tą relację odbiorcy z prezentowanymi wystawami najlepiej wyraził Martin Hablesreiter, jeden z kuratorów wystawy głównej poświęconej Spożywaniu. Zaskoczony ilością osób obecnych na inauguracji festiwalu przyznawał, że takich tłumów nie spotyka się np. na festiwalu designu w Wiedniu, a więc miasta z którego przybył do Łodzi, by opowiedzieć o kontekstach spożywania. Chętnych od obejrzenia wystaw, wzięcia udziału w warsztatach czy spotkaniach nie brakowało przez cały festiwal, a więc 10 bardzo intensywnych dni.
A wystawa „Food | Design | Humanity”, którą Hablesreiter przygotował wraz z Sonją Stummerer (tworzą wspólnie duet projektowy…) była bez wątpienia jednym z najmocniejszych punktów tegorocznego festiwalu. Podzielona na trzy stoły ujawniała zarówno te otwarte, jak i ukryte motywacje w czasie przygotowywania posiłków i ich spożywania. – Przecież jedzenie też jej zaprojektowane – przekonywał Hablesreiter podczas oprowadzania kuratorskiego. O przejawach praktycznego wymiaru powstawania jedzenia z jego kulturowymi odniesieniami mogliśmy przekonać się, obserwując każdy z zaaranżowanych stołów. Poza mocnym ładunkiem intelektualnym ta ekspozycja zachwycała swoją wizualnością. To właśnie obraz dopelniał ujęte w schemat ekspozycji rytuały codzienności, których często już sobie nawet nie uświadamiamy. Bo czy sięgając po tabliczkę czekolady zastanawiamy się, dlaczego ma taki, a nie inny kształt? Po festiwalu wiem, że kilka osób, nim sięgnie po kostkę cukru albo precla, przez chwilę pomyśli. Nie mówiąc już o zachowaniu przy stole swojego terytorium, które strzeżemy niczym wytrawni wojenni stratedzy. Znakomitym uzupełnieniem wystawy okazała się konferencja, na której specjaliści z wielu dziedzin wyjaśniali współczesne konotacje spożywania w odniesieniu zarówno do tradycji, jak i najnowszych technologii.
Blok poświęcony Spożywaniu był jednym z trzech tegorocznych głównych osi tematycznych. Dobrze korespondował z dwoma pozostałymi i równie istotnymi z punktu widzenia współczesnej humanistyki, a więc Empatii oraz Zamieszkania. Najważniejsze jednak, że to te sfery naszego życia, które są naszym egzystencjalnym elementarzem, nikt z nas nie musi przybierać naukowej postawy, sięgając po obiekty ułatwiające codzienną aktywność w świecie. – Projektant przede wszystkim musi być empatyczny – przyznała Małgorzata Żmijska, dyrektor programowa festiwalu. I trudno się z nią nie zgodzić, zwłaszcza w momentach, gdy oglądamy śpiwory ratujące życie wcześniaków albo Rodzisko – obiekt wspierający aktywny poród. Takich obiektów na wystawie „Deep need” było kilkanaście, każdy z nich w sposób świadomy wyrażał potrzebę empatycznego projektowania. Kuratorki wystawy: Magda Kochanowska i Aga Szóstek nie pozostawiły nam ani wyboru ani tym bardziej złudzeń – aby tworzyć prawdziwy projekt, trzeba współodczuwać, rozumieć ludzi, otaczać się nimi i wsłuchiwać się w ich potrzeby.
I wreszcie Za-mieszkanie – niemal iniekcyjna refleksja nad współczesnością i próba odnalezienia odpowiedzi choćby na pytanie, dlaczego zamiast miast ogrodów fundujemy sobie miasta ogrodzeń?
Pytań tegoroczna edycja Łódź Design Festivalu postawiła zdecydowanie więcej. Nie na wszystkie znaleźliśmy odpowiedzi, niektóre z nich odpowiedzi w ogóle nie potrzebują.
Bogactwo siódmej edycji zawarło się zresztą w jego haśle przewodnim: „It’s all about humanity”. Zdanie „wszystko o człowieku” korespondowało zresztą dość istotnie z formułą „wszystko o mieście”. Miejska tkanka Łodzi stała się bardzo wdzięcznym festiwalowym środowiskiem – żyły nim galerie, muzea czy kluby, ale także wiele pracowni, studiów, przestrzeni publicznych. Grupa Paradyż np. włączyła się w akcję tworzenia streetartowej mozaiki w jednym z podziemnych przejść, oczywiście przy użyciu płytek ceramicznych. Wizyta podczas maratonu pracowni na Księżym Młynie mógł stać się pretekstem do odwiedzenia odrestaurowanego Pałacu Herbstów.
My po raz pierwszy w historii festiwalu byliśmy jego patronem medialnym. W Łodzi zaprezentowaliśmy także wystawę „Design Alive Awards Edycja 2012”, gdzie premierowo można było m.in. wypróbować nową kolekcję – Clapp – Piotra Kuchcińskiego, zrealizowaną przez markę Noti. Zaprosiliśmy także na spotkanie, podczas którego gościliśmy organizatorów festiwalu (Małgorzatę Żmijską i Michała Piernikowskiego) oraz laureatów konkursu Make Me! (Jana Lutyka i Beza Projekt).
To właśnie podczas spotkania Małgorzata Żmijska przyznała, że nie wie jeszcze, co wydarzy się podczas przyszłorocznej edycji festiwalu, choć zwykle o tej porze porze roku już wiedziała. Zarówno my, jak i wielu uczestników festiwalu jest przekonanych, że warto trzymać się humanistycznego kursu festiwalu. Takich głosów wysłuchaliśmy naprawdę wiele.
Więcej: www.lodzdesign.com