– Współpraca z moimi nowymi klientami okazała się być spełnieniem marzeń architekta – wspomina projekt cukierni „Lukullus” przy ul. Chmielnej 32 w Warszawie Jan Strumiłło. Stworzone przez architekta przytulne wnętrze inspirowane jest stylem transatlantyków pasażerskich oraz najlepszym polskim designem lat 50. i 60., rzec można „ekskluzywnym PRL-em”.
Zaczęło się w 1946 roku na Pradze. Jan Dynowski – cukiernik i mistrz czekolady w fabryce Wedla – otworzył pracownię przy ul. Stalowej. Jakość przedwojennego rzemiosła przeniósł w nową rzeczywistość odbudowującej się stolicy. Kobiety mistrza Jana, żona Stanisława i córka Halina Judycka, sprawiły że firma przetrwała czasy PRL-u a potem rozkwitła na nowo w wolnej Polsce. Obecnie cukiernię prowadzi już trzecie pokolenie rodziny: Albert Judycki, wnuk założyciela, oraz Jacek Malarski, którzy ukończyli najlepsze francuskie szkoły gastronomiczne: słynną Le Cordon Bleu i nazywaną Harvardem gastronomii Ecole Gregoire Ferrandi.
Obaj wiedzą czego chcą, dlatego do współpracy przy tworzeniu nowej cukierni przy Chmielnej, naprzeciw kina „Atlantic”, zaprosili równie pewnego siebie architekta Jana Strumiłło. Panowie rozumieli się prawie bez słów. – „Lukullusa” od dawna ceniłem za świetną jakość i dbałość o oprawę estetyczną sklepów. Patriota konsumencki raduje się we mnie zawsze, gdy może kupić polski produkt wysokiej jakości, dlatego przy każdej okazji zachodziłem na kawę i sernik do ich sklepu przy Francuskiej – opowiada Jan Strumiłło. – Współpraca z moimi nowymi klientami okazała się być spełnieniem marzeń architekta. Mieli od początku jasne założenia i dobrze określone pojęcie o kosztach, a do tego chcieli mnie jako projektanta, a nie jako załatwiacza biurokracji urzędowej.
– Koncepcja powstała bardzo szybko w oparciu o długie rozmowy i sesje wymiany inspiracji. Architektura cukierni miała przede wszystkim zapewnić tło dla gwiazd, czyli słodyczy i ramę dla różnorodnych detali wyposażenia, których zbieranie i jest pasją właścicieli cukierni. Lokal przy Chmielnej, mieszczący wcześniej sklep z odzieżą, podzielony jest przejściem na dwie sale. Przez obie sale miały przewijać się elementy wspólne, ale w pierwotnych założeniach miały mieć zdecydowanie różny charakter. Ważną częścią projektu było nowe opracowanie elewacji, odcinające się od kontekstu i wyposażone w neon. Dostałem wolną rękę w zaprojektowaniu neonu – niekoniecznie opartego na identyfikacji firmy i skwapliwie pochwyciłem tę okazję, uzbrojony we wcześniejsze doświadczenie w projektowaniu neonu dla klubokawiarni „Towarzyska” – opowiada projektant. – W rozmowach o charakterze przyszłej cukierni pojawiały się nawiązania morskie w postaci skojarzeń z wystrojem polskich transatlantyków i uzasadnione sąsiedztwem kina „Atlantic”. Od początku celem naszym było zapewnienie cukierni trudno zdefiniowanego „warszawskiego” charakteru. Naszym, bo przy tym projekcie dzielnie asystował mi młody współpracownik – architekt Jan Dybowski. Mam wrażenie, że ostatecznie udało nam się odpowiedzieć na to trudne zadanie. Kluczowe dla powodzenia realizacji okazało się wykorzystanie doświadczeń i kontaktów z poprzednich realizacji, nie tylko moich, ale może przede wszystkim firmy „Lukullus”. Część wyposażenia była zakupiona przed rozpoczęciem projektowania, np. ozdobne drewniane panneau wiszące w drugiej sali. Jednocześnie nie czułem się w żaden sposób skrępowany koniecznością wykorzystania tych elementów – klient pozostawiał mi pełną wolność kreatywną, poddając jedynie pomysły i lojalnie informując o swoich ograniczeniach. Szybko wypracowaliśmy wiodące materiały: drewno, marmur i rośliny.
Powstałe wnętrze inspirowane najlepszym polskim designem przełomu lat 50. i 60., to jednak tylko tło, do tego co tutaj zjemy. – Sami smażymy konfitury, gotujemy kremy, od podstaw przygotowujemy ciasta. Nie korzystamy z mieszanek i półproduktów gotowych. Wyznajemy zasadę, że droga na skróty jest niezgodna ze sztuką cukierniczą. Nasze ciasta powstają w oparciu o receptury zarówno staropolskie (Lucyna Ćwierczakiewicz) jak i przepisy najlepszych współczesnych cukierników francuskich (Jacques Genin, Pierre Herme, Christophe Michalak) – opowiadają właściciele. – Od lat proponujemy cukiernictwo uczciwe, oparte wyłącznie na naturalnych składnikach najwyższej jakości. Nie stosujemy margaryny i innych tłuszczów roślinnych, wypiekamy tylko na maśle z mleczarni w Grajewie. Używamy jaj z chowu ściółkowego. Wszystko, co waniliowe w naszej cukierni powstaje na bazie prawdziwej wanilii Bourbon, którą importujemy od stałych dostawców bezpośrednio z Madagaskaru. Stosujemy czekolady i (uznawany za najlepszy na świecie) marcepan marki Lubeca. Z bułgarskiej Doliny Róż sprowadzamy aromatyczną różę damasceńską, z Francji – bogate w gluten mocne mąki, dzięki którym nie musimy używać sztucznych spulchniaczy ciast. Wszystkie konfitury robimy sami z wyselekcjonowanych owoców, dzięki temu mamy pewność, że są zdrowe i pyszne. Nie stosujemy aromatów, stabilizatorów smaku i polepszaczy – nie są potrzebne przy bogatych recepturach naszych ciast.
Pięknego smacznego.
Więcej na: www.janstrumillo.com i www.cukiernialukullus.pl