– W polskim wzornictwie zawsze podobała mi się ta praktyczność, użyteczność, oszczędność formy, zaradność – mówi Maciek Cypryk, współtwórca marki 366 Concept – Retro Furniture, którego odwiedzamy w jego warszawskim mieszkaniu w kamienicy przy ulicy Pięknej.
Rozmawiamy o tym, jak zamiłowanie do renowacji przerodziło się w radość tworzenia i projektowania, o szacunku do historii i o autentyczności.
Za projekt Twojego mieszkania odpowiada Jan Strumiłło, jeden z popularnych warszawskich architektów, projektant między innymi kawiarni Lukullus. Jak doszło do tej współpracy?
Jan Strumiłło projektował kawiarnie Empiku, kiedy dwa lata temu zapadła decyzja o powrocie do pierwotnej koncepcji Klubu Czytelnika. Janek opracował koncept, zaprojektował pierwsze dwie kawiarnie i wyposażył je w nasze meble. Tak się poznaliśmy. Okazało się, że lubimy podobny styl.
Jaki to styl? Co najbardziej urzeka Cię we wnętrzach?
Mid-century. A to, co cenię we wnętrzach najbardziej, to niepowtarzalność i autentyczność. Moje mieszkanie pomalowaliśmy tylko do pewnej wysokości, pozostawiając górną warstwę niewykończoną – żeby zachować ślady starej farby w kolorze delikatnej mięty i przebieg dawnych ścian działowych. Pokazuje to podział mieszkania przed remontem, kolory ścian, historię tej przestrzeni. To jest dla mnie wartość, coś, czego nie osiągnie się w mieszkaniu deweloperskim. Poza tym bardzo lubię drewno – to naturalny dla człowieka surowiec, w którym się dobrze czuję. Postawiliśmy na drewno kategorii trzeciej, różnorodne, niekryjące naturalnych sęków, kolorów, swojej natury. Na ścianach w łazience i w kuchni mam pokruszone kafelki o niepowtarzalnym charakterze. Połamały się jak połamały – nie będzie drugiej takiej mozaiki.
Jak dobieraliście meble i dodatki do tej przestrzeni?
Mam sporo designu z lat 60.–80. Wiele z tych rzeczy jest projektowanych współcześnie, na bazie dawnych projektów, tak jak meble w 366 Concept. Jest mosiężna lampa „Gubi”, szkocki sideboard McIntosha i dużo polskich mebli: w tym oczywiście nasz fotel „366”. To zdecydowanie mebel, który sprawia mi najwięcej przyjemności; stoi przed sofą, żebym mógł go mieć w zasięgu wzroku. Są też krzesła „200–190” i hoker, który Agata Górka, moja wspólniczka, narysowała na podstawie krzesła. Zaczynam też kolekcjonować porcelanę z tego okresu. No i oczywiście paprocie! Zielony symbol epoki.
Sam też projektujesz?
Zawsze chciałem! Ale są to bardziej szkice i idee tworzone w porozumieniu z Agatą; o wprowadzeniu nowych modeli zawsze decydujemy razem. W 366 Concept z mojego zamysłu powstały stoliki „Marble” w dwóch rozmiarach, okrągły i pastylka. Bardzo chciałem iść na architekturę i pewnie tak by się stało, gdybym miał więcej samozaparcia do ćwiczeń z rysunku. Ostatecznie skończyłem politechnikę na kierunku zarządzanie produkcją i zająłem się consultingiem i biznesem korporacyjnym. Na tyle mnie to zmęczyło, że postanowiłem odejść i założyć coś swojego.
Coś swojego, czyli firmę projektującą meble na bazie projektów z lat 60.?
Nie, to było dużo później! Najpierw z moim przyjacielem założyliśmy firmę marketingowo-eventową. To był dość trudny okres: nie mieliśmy żadnych znajomości w branży i okazało się, że fajne pomysły nie wystarczą, żeby się przebić. W tym czasie wyposażałem mieszkanie, do którego odnowiłem dwa fotele „366” po mojej cioci. Moi znajomi od razu się w nich zakochali, więc odnowiłem jeszcze parę i podarowałem im jako prezent ślubny. Potem odezwali się kolejni znajomi i znajomi znajomych. Zacząłem kupować te fotele i odkryłem rynek odnowionych mebli, który był zdecydowanie mniej rozwinięty niż teraz. Założyłem pracownię, po roku wziąłem udział w konkursie Art_Inkubatora w Łodzi i udało mi się wygrać biuro. Właśnie tam poznaliśmy się z Agatą.
Jak przeszliście od renowacji do produkcji?
Agata miała doświadczenie w projektowaniu wnętrz restauracyjnych, hotelowych, jednak nie do końca odpowiadała jej jakość mebli i różne rozmiary fotela „366”. Niestety dawniej przy produkcji mebli nie było czegoś takiego jak nadzór autorski i poszczególne egzemplarze bardzo się od siebie różniły. Zresztą vintage vintage’owi nierówny – na Zachodzie jest inny niż w Polsce, inna jest jakość, podejście do tematu. W Polsce niestety każdy egzemplarz się różni: rodzajem drewna, szlifami; wszystko zależy od fabryki, dnia, partii, humoru, dostępnych materiałów. Nie da się znaleźć dwóch takich samych mebli. Agata uświadomiła mi, że aby skalować ten biznes, właśnie z miłości do vintage powinniśmy produkować meble od nowa, jako reedycje, na bazie oryginalnych projektów. To pozwala nie tylko uzyskać efekt skali, ale także dokładnie odwzorować zamysł projektanta, co za jego życia często nie było możliwe. I tak powstała marka 366 Concept – Retro Furniture tworząca owe meble, a jednak bardziej oryginalne niż te ze strychów i piwnic, bo wyprodukowane z błogosławieństwem projektanta i jego spadkobierców.
Czyli Ty wniosłeś do 366 Concept zamiłowanie do vintage, a Agata – do nowości?
Właśnie tak to wyglądało. Mój wkład w 366 Concept to miłość do polskiego wzornictwa; zawsze mi się podobała ta praktyczność, użyteczność, oszczędność formy, zaradność. Wszystkiego było wtedy mało: małe mieszkania, mało materiałów, mało miejsca, mało mebli. A mimo to ludzie chcieli zrobić coś oryginalnego, pięknego, wyjątkowego. Kiedy pokazujemy te fotele za granicą, wywołujemy szok tym, że z pokoju do pokoju może je przenieść drobna kobieta. Skandynawskie formy mają dużo grubsze elementy drewniane, są znacznie cięższe – wagowo, ale też wizualnie.
Czy to dlatego Wasze projekty są bardziej popularne za granicą niż w kraju?
Staraliśmy się rozwijać w Polsce, ale szybko zorientowaliśmy się, że musimy postawić na zagranicę. Nie byliśmy w stanie konkurować cenowo z renowacjami na Allegro, a płacenie za wysoką jakość nie jest u nas jeszcze tak rozwinięte, jak na Zachodzie, gdzie dużo łatwiej się przebić z reedycjami. Postanowiliśmy więc zacząć od promowania polskiego designu za granicą.
Ale ostatecznie przeniosłeś się do Warszawy.
Tak. Po dwóch loftach w Łodzi przyszedł czas na Warszawę i kamienicę w centrum. To moje trzecie mieszkanie (śmiech), ale ostatecznym celem byłby dla mnie chyba dom w stylu mid-century, z konstrukcją zaprojektowaną w tym stylu, stworzony w ramach budownictwa ekologicznego. Mam znajomego architekta, który działa w tej branży, i może uda się nam coś razem zrobić. Te płaskie domy, przeszklone ściany, dużo drewna – to chyba moje spełnienie marzeń.
Maciek Cypryk jest absolwentem Politechniki Łódzkiej. Zanim razem z Agatą Górką założył markę 366 Concept – Retro Furniture, prowadził firmę zajmującą się odnawianiem polskich mebli z lat 50. i 60. XX wieku. Agata Górka ukończyła studia w Paryżu na kierunkach architektura wnętrz i komunikacja wizualna. Poza tym studiowała historię sztuki na Sorbonie.