Przez kilkadziesiąt lat pracowała w korporacjach, które nauczyły ją mechanizmów, jakimi rządzi się globalny rynek i marketing. Żyła głównie w podróży, jakby przylgnęły do niej słowa Olgi Tokarczuk z „Biegunów”: „Najbardziej dotkliwy jest bezruch”. Dzisiaj jest bardziej w domu niż w podróży, wciąż jednak w pewnym rozkroku: między Grecją a Polską, gdzie buduje i pielęgnuje swoją własną markę – MyAlpaca. Oto Magdalena Kot-Kyriazis.
Dzieli nas nie tylko odległość 2000 km, ale również ponad 20 stopni Celsjusza. Rozmawiając ze mną, Magdalena przebywa na greckiej wyspie. Tam znajduje się obecnie jej dom. Właśnie wróciła ze starego gaju, w którym zbierała oliwki. Wyobrażam sobie słońce i lekki, przyjemny wiatr. Ja w swoim warszawskim mieszkaniu mam za oknem typową polską słotę…
Marketing mnie uwiódł
Magdalena Kot-Kyriazis urodziła się w 1968 roku w Warszawie. Rodzice się rozwiedli, ona została przy mamie. – Wszyscy moi najbliżsi mieli techniczne wykształcenie i zainteresowania. Mama poszła w tym samym kierunku co jej ojciec. Była inżynierem melioracji i budownictwa wodnego, natomiast jej mama, a moja babcia – doktorem biochemii. Z kolei mój ojciec wykładał chemię. A ja? We mnie silniejsza była dusza humanistyczna. Przy wyborze studiów, a był to rok 1987, kierowałam się bardziej tym, co bym chciała robić i w jakim kierunku się rozwijać, niż konkretnym zawodem.
Wybrała lingwistykę stosowaną, bo miała dużą łatwość uczenia się języków. Kiedy jednak okazało się, że najważniejszy jest tam rosyjski i w dodatku trzeba jechać do Moskwy, przeniosła się na iberystykę – i to był trafny wybór. Rok w Madrycie, praca magisterska z prekolumbijskiej historii Majów i pierwsze doświadczenia zawodowe. Najpierw w roli tłumacza.
Szybko się usamodzielniła. Mama i jej drugi mąż wyjeżdżali na kontrakty, dlatego często zostawała sama. Postanowiła zamieszkać z koleżanką i znaleźć stałą pracę. Trafiła na początki w Polsce firmy Mars, która wtedy zajmowała jeszcze małą willę i budowała nowy zespół. Została asystentką marketingu i szybko okazało się, że to marketing daje jej zawodową satysfakcję.
– On mnie uwiódł i porwał, a kusili też head hunterzy. W ciągu kolejnych lat zmieniłam pracę kilka razy. Po Marsie i rocznym pobycie w Londynie przez jakiś czas pracowałam w firmie Philip Morris, potem w Domach Towarowych Centrum, gdzie uczestniczyłam w tworzeniu marki Smyk i jej kultowego logo, a dalej w Volvo. I to tam zrozumiałam, że lubię pracować z tym, co piękne i dobrze zaprojektowane.
Zanim nastąpił duży przełom, przez kilka lat prowadziła agencję reklamową. Życie Magdaleny zmieniło się o 180 stopni, kiedy zaproponowano jej pracę dyrektorki marketingu w firmie Wrigley. Najpierw w Polsce, a potem w Paryżu. Był rok 2007.
Wirtualna miłość
– W 2005 roku doszłam do wniosku, że moim marzeniem jest tworzenie strategii marek, ale globalnie, a nie ich implementacja lokalnie. Przyjęłam pracę we Wrigley w Poznaniu, potem zostałam dyrektorką marketingu we Francji i Belgii, a jeszcze później European Brand Director Oral Care i Global Brand Director Oral Care. Osiągnęłam szczyt swoich ówczesnych marzeń zawodowych i zrodziła się moja pasja do tworzenia strategii marek – wspomina Magdalena Kot-Kyriazis.
– Tak ma na imię większość Greków. A Jorgos to George, czyli Jerzy – opowiada. Okazał się prawnikiem pracującym w Brukseli. Zanim się spotkali, korespondowali ze sobą przez pół roku. I już wtedy pojawiły się zalążki uczucia. Gdy Jorgos zdecydował się w końcu odwiedzić ją w Paryżu, miłość rozkwitła.
Przez ponad dwa lata spotykali się co drugi weekend. Kolejne podróże, nieustające zmęczenie. W końcu Magdalena wywalczyła dla siebie home office i przeprowadziła się do Brukseli. W tym czasie wydarzyła się jeszcze jedna ważna rzecz, która wpłynęła na to, jakie wartości stały się istotne przy tworzeniu MyAlpaca. Dwuletnie studia w Aspen Business School, program First Movers, w Stanach Zjednoczonych, skierowane do osób, które pragną zmieniać swoje organizacje od środka na lepsze i bardziej odpowiedzialne.
– To było wspaniałe doświadczenie pracy pod okiem Harvard Business School i Ideo, z cudownym międzynarodowym zespołem uczestników i wykładowców. Zrodziło się wtedy we mnie marzenie stworzenia marki idealnej. Nie tylko odpowiedzialnej społecznie, ale i zdrowej, pięknie zaprojektowanej.
Telefon od kuzyna
Po ośmiu latach nastąpiły we Wrigley zmiany i redukcje. Magdalena straciła pracę i przeżyła duży szok. Upadek z wysoka zawsze bardziej boli. – Mieszkałam wtedy w Belgii, byłam zatrudniona w Monachium, miałam szefa w Stanach. I nagle się okazało, że jakbym chciała zostać w tej strukturze, to pewnie najłatwiej by było, gdybym przeniosła się do Chicago. A jeszcze wciąż gdzieś podróżowałam. To do Rosji, to do Chin czy Australii. Więc nagle siedziałam na kanapie w Brukseli i świat mi się skończył. Ten zawodowy.
Nie zamierzała wracać do Polski, nie miała siły wysyłać życiorysów zawodowych, dlatego wzięła kartkę, długopis i zaczęła zapisywać, co by tak naprawdę chciała robić. Pociągał ją interior design. Uważała zresztą, że po samodzielnym zaprojektowaniu dwudziestu kilku swoich mieszkań ma na tym polu całkiem niezłe doświadczenie. I jeszcze budowanie marek.
– Bazując na moim doświadczeniu strategicznym i pasji do designu, postanowiłam pomagać małym firmom tworzyć mocne i dobrze zdefiniowane marki, ale wybierałam do współpracy tylko takie, których filozofia była spójna z moją. Niedługo później zadzwonił mój kuzyn z Krosna. I wtedy też powstała MyAlpaca. Marka moich marzeń. Był początek 2014 roku – opowiada Magdalena Kot-Kyriazis.
Zaczęło się od tego, że miała stworzyć strategię marki szyjącej kołdry z wełny alpaki. Pomyślała, że to może być dobre ćwiczenie przed skupieniem się nad pracą w brand consultingu. Chcąc nie chcąc, wróciła więc do Polski, do swojego warszawskiego mieszkania, i jeżdżąc do Krosna, wspierała kuzyna w jego planach. Wkrótce z jeszcze jedną osobą zaangażowała się w tworzenie firmy na dobre. Zainwestowała w nią wszystkie oszczędności i szybko odkryła, że dotarła do punktu, w którym satysfakcja z codziennej pracy stała się dużo ważniejsza od sukcesu finansowego.
W międzyczasie odbył się grecki ślub, oparty na tradycyjnym, ortodoksyjnym obrzędzie Kościoła prawosławnego. Malowniczy, wspaniały, emocjonalny. Wszystko zaczęło się dobrze układać. Nie z wielką pompą, ale za to z silnym przekonaniem, że oto Magdalena trafiła na swoją ścieżkę.
Innocent
Od początku MyAlpaca miała się opierać na archetypie innocent. Kojarzyć się z naturą, zabezpieczaniem najbardziej podstawowych potrzeb – tych związanych ze zdrowym snem, ciepłem, przytulnością i bezkompromisową jakością. I musiała być luksusowa, co wiązało się z wysokim kosztem produkcji kołder z wełny alpaki. Firma miała przywrócić, wskrzesić prawie już nieobecny zawód kołdrzarki. Kołdry miały być ręcznie szyte zgodnie z tradycyjnym rzemiosłem.
– Początkowo była to niewielka produkcja kołder mojego kuzyna Marcina, prowadzona właściwie na granicy opłacalności. Z wełny jednej alpaki wychodzi rocznie jedna podwójna kołdra, a stado liczyło 30 sztuk. Szybko więc dotarło do nas, że musimy zbudować całą organizację, cały proces i pozyskiwać wełnę również od innych hodowców. Zaczęliśmy też szukać ekspertów, którzy by nam pomogli wyszkolić zespół. Jest jeszcze kilkoro mistrzów kołdrzarstwa rozrzuconych po całej Polsce, ale nie odbywają się już egzaminy czeladnicze. Te pracownie kołdrzarskie jakoś przędą, jednak szyjąc ręcznie pikowane kołdry wełniane, nie są w stanie konkurować z ceną produktu w sklepach Jysk czy Ikea.
Musieli więc znaleźć kogoś, kto by ich wszystkiego nauczył. Stworzyć warsztat, wyszukać najlepszej jakości materiały wykończeniowe i opakowania oraz zbudować całą komunikację wokół marki. Opowieść, która uzasadniałaby cenę, luksusowy charakter produktów, a także szła w kierunku new luxury – czegoś bliskiego, bezpiecznego, przyjaznego. I to było pole do popisu dla Magdaleny.
Przy wsparciu Ani Łoskiewicz i Zofii Strumiłło-Sukiennik z ówczesnej firmy Beza Projekt powstała identyfikacja wizualna marki, z charakterystyczną, nonszalancką pozą alpaki ubranej w kubraczek uszyty z kołderki. Potem wybuchła pandemia COVID-19, ale jak się okazało, był to dobry czas dla wartości, które niosły ze sobą radość z drobnych rzeczy. Jak się szybko okazało, warto było zainwestować w biznes, który opierał się na skomplikowanym, pracochłonnym procesie i czasochłonnej trosce o detale. Nawet takie jak specjalnie produkowane i odbijane na sicie metki.
Możliwość wyspy
Polska jest nadal głównym rynkiem zbytu produktów MyAlpaca, ale kołdry – oczywiście w odpowiednich rozmiarach, ponieważ nie ma jednego ogólnoświatowego standardu – sprzedają się również poza Europą, np. w Korei Południowej czy Japonii. Magdalena wciąż podróżuje, ale teraz już głównie pomiędzy Polską a grecką wyspą.
O tym, by gdzieś osiąść na dobre, zaczęli poważnie myśleć wiele lat temu, a punktem zwrotnym było przejście Jorgosa na emeryturę. – Stwierdziliśmy, że to musi być kraj, w którym jest mniej wilgoci niż w Belgii i w którym przynajmniej jedno z nas bardzo dobrze mówi w lokalnym języku. W grę wchodziły Hiszpania, Francja i Grecja. I padło na tę ostatnią, ale nie kontynentalną. Przez wiele lat jeździliśmy na wakacje, odwiedzając wyspy, i w końcu trafiliśmy na tę, która wydała nam się w sam raz.
Kupili ziemię, wybudowali dom, ale niespiesznie. Do dzisiaj nie został wykończony, jednak już w nim zamieszkali. Odnaleźli wiele przyjemności w wolniejszym rytmie, w którym nie ma pośpiechu, by zdecydować o finalnym kształcie domu.
– Dzisiaj cały dzień zbieraliśmy oliwki. Na naszej działce mamy stary gaj. Dwa lata temu zasadziliśmy kilka małych drzewek i już w zeszłym roku mieliśmy 40 litrów własnej oliwy z pierwszego tłoczenia. Ileż to daje satysfakcji!
Mam po naszej rozmowie silne wrażenie, jakby całe jej życie – podróżowanie w tę i we w tę, poszukiwanie siebie, sensu, celu, miłości i własnego miejsca na ziemi – zmierzało ku czemuś, co oddaje inny cytat z „Biegunów” Olgi Tokarczuk: „Stan wyspy to stan nie zaburzonego żadnym wpływem z zewnątrz pozostawania we własnych granicach”.
Magdalena Kot-Kyriazis
Urodziła się w 1968 roku w Warszawie. Ukończyła iberystykę na Uniwersytecie Warszawskim. Krótko pracowała jako tłumaczka, następnie przez wiele lat zbierała doświadczenie w działach marketingu – pod koniec tego okresu pełniła odpowiedzialne funkcje dyrektorskie w firmie Wrigley. Od 2014 roku zaczęła współtworzyć firmę MyAlpaca, którą potem przejęła na własność. Obecnie Magdalena Kot-Kyriazis mieszka z mężem Jorgosem na jednej z greckich wysp, jednak często bywa w Polsce, gdzie rozwija swoją markę marzeń.