Choć podstawę jego przeszło 20-letniego fotograficznego dorobku stanowi architektura, to dopiero inne dziedziny tej sztuki pozwalają mu nabrać perspektywy. W ramach cyklu wywiadów z fotografami wnętrz i architektury rozmawiamy z Marcinem Czechowiczem.
Co było najpierw, architektura czy fotografia?
Można powiedzieć, że fotografia towarzyszy mi właściwie od zawsze, już w podstawówce samodzielnie wywoływałem pierwsze klisze. Po liceum zdecydowałem się na studia architektoniczne i długo – jeszcze całkowicie hobbystycznie – fotografowałem bardziej ludzi w przestrzeni niż samą przestrzeń. Na trzecim roku studiów pojechałem na międzynarodowe warsztaty studentów architektury (EASA) do Skandynawii, a moją fotograficzną relację z tego wydarzenia opublikował miesięcznik „Architektura-Murator”. Redakcja zaproponowała mi po tym współpracę, początkowo z działem publicystycznym. Powoli w mojej działalności fotografia architektury, a później również wnętrz, wyszła na pierwszy plan i na dobre zadomowiła się w moim życiu. W międzyczasie skończyłem studia, ale nie bardzo lubiłem siedzieć przy komputerze, więc zostałem przy fotografii – wtedy jeszcze analogowej.
Oprócz wnętrz w Pana portfolio jest sporo fotografii kulinarnej…
Z czasem współpraca z „Architekturą” przerodziła się w pracę dla całego Wydawnictwa Murator (później ZPR Media). W ramach wydawnictwa działało wówczas studio fotograficzne Pentagon. Zajmowaliśmy się reklamową fotografią wnętrz, designem, ale zdarzały się również sesje kulinarne dla producentów zastawy bądź restauracji. Siłą rzeczy fotografując dany przedmiot starałem się również jak najapetyczniej przedstawić jedzenie. Nie mogę powiedzieć, żeby fotografia kulinarna była obecnie podstawą mojej działalności, jednak nie stronię od niej. Specjalizacja w jednej dziedzinie bywa ograniczająca. Relacja z innymi przedmiotami, fakturą, przestrzenią w innej skali pozwala zyskać nową perspektywę.
Czy jest jakaś sesja, którą darzy Pan największym sentymentem?
Najbardziej zapadła mi w pamięci sesja w bloku, w wynajmowanym mieszkaniu. Autorka wnętrza była matką dwójki dzieci w wieku szkolnym, jej mąż pracował we Francji na budowie. Ona sama była zatrudniona na cały etat na dziale mięsnym w supermarkecie, a na drugi etat dorabiała w sklepie meblowym. Mimo ogromu pracy, jaki narzucała sytuacja, ta pani po godzinach kreatywnie zmieniała domową przestrzeń i prowadziła bloga. Była miłośniczką sklepu AlmiDecor, ale nie mogła sobie pozwolić na ich produkty, więc robiła takie rzeczy sama. Na przykład wykonany przez nią kominek miał w Internecie najwięcej wejść pod hasłem „atrapa kominka”! Miała nieprawdopodobny talent plastyczny i wyobraźnię, a jej upór, aby znajdować siłę i czas na realizację pasji, do dziś przywołuję w momentach, kiedy wydaje mi się, że sam mam jakieś problemy. Spotkania z takimi osobami to zawsze jest przygoda, ale i ogromna nauka, przypomnienie, żeby poza pracą zarobkową (a najlepiej w pracy!) – być wiernym życiowej drodze.
A jak współcześnie wygląda Pana praca właśnie od strony biznesowej?
W Muratorze pracowałem przez 10 lat, nawiązałem w tym czasie wiele kontaktów z rozmaitymi projektantami lub deweloperami. Dziś współpracuję z nimi jako samodzielny fotograf. Pracuję również dla różnych instytucji – choćby dla Muzeum Warszawy czy Kancelarii Sejmu. To są często kilkuletnie kontrakty. Gdy się kończą pojawia się coś innego, więc można powiedzieć, że wciąż robię coś zupełnie nowego.
Czy jest wobec tego jakieś kryterium wyboru projektów?
Stawiam na odpowiedzialność. Jeśli przyjmuję dany projekt, muszę mieć poczucie, że jestem w stanie dobrze go zrobić, więc analogicznie odrzucenie czasem wynikać może z poczucia braku kompetencji. Inwestycja w rozwój i gromadzone latami doświadczenia powodują jednak, że obecnie przyczyną rezygnacji z jakiejś współpracy jest znacznie częściej brak czasu.
W pracy wszystko jest zaplanowane czy zostawia Pan przestrzeń dla spontaniczności?
Zarówno w przypadku architektury, jak i wnętrz lubię wszystko wcześniej rozplanować. Najczęściej przyjmując zlecenie proszę o jakieś zdjęcia poglądowe, żeby móc przemyśleć możliwości zrobienia odpowiednich ujęć. W fotografii przestrzeni duże znaczenie ma to, jak zmienia się światło w ciągu dnia, jakie cienie padają na bryłę, jak grają faktury, relacje, odbicia… Przy tym dzięki studiom mam świadomość, że architektura, projektowanie to przede wszystkim rozwiązywanie pewnych problemów, więc staram się dotrzeć do założeń projektowych. Żeby to wszystko powiązać i uchwycić należy dosyć skrupulatnie zaplanować sesję. Oczywiście zawsze zdarza się, że coś w danej chwili mnie zainspiruje i działam spontanicznie – fotografowanie to praca na emocjach!
A w kwestii samego sprzętu?
Nie ekscytują mnie nowinki techniczne, wyposażam się w to, co jest mi aktualnie potrzebne i dostępne na rynku. Ważna jest optyka, obiektywy z możliwością przesunięcia osi optycznej. Ze względu na czas i koszty najczęściej wybieram fotografię cyfrową – aktualnie jest to Canon EOS 5D Mark IV. Mam swoją ciemnię, ale niestety nie często udaje mi się tam coś podziałać, mam nadzieję, że wkrótce uda mi się to zmienić.
Pana pasją są również podróże…
To moja pasja, ale również nieodłączna część mojej pracy. Dostarcza mi bardzo wielu inspiracji. Bardzo chciałbym wrócić kiedyś do Japonii, do tej specyficznej harmonii pomiędzy ludźmi a przestrzenią. Ale bliższe podróże również sprawiają wiele radości. Zapadła mi w pamięci sesja, którą wykonywałem koło Łeby – fotografowałem wydmy w dość odległym, niedostępnym miejscu. Lubię wracać do miejsc cichych i spokojnych, ale kręci mnie też odkrywanie nowych zakątków.
Co przyniosą kolejne miesiące?
Kończę właśnie fotografować pięknie odrestaurowane kamienice Foksal 13/15. W lecie wykonałem ujęcia fasad, czekam na wykończenie wnętrz, żebym mógł ponownie rozpocząć swoją pracę. Jestem również w trakcie zdjęć w Michniowie pod Kielcami, Mauzoleum Martyrologii Wsi Polskiej – niesamowity obiekt w pięknym otoczeniu! A obecnie skończyłem pracę nad sesją dokumentującą wystawę-instalację „Archiwa Rodzinne Niepodległej. Zbiorowy portret rodzin II Rzeczypospolitej”, którą można zobaczyć przed Pałacem Staszica w Warszawie.
Więcej na: www.mcmproduction.pl