Uważa, że ludzie to złożone struktury, które do życia potrzebują czegoś więcej niż tylko wygodnych krzeseł. Jako humanista, naukowiec i projektant w jednym, nie zapomina, że równie ważne jest świeże powietrze, naturalna kuchnia, dobre zdrowie i miłość. Mathieu Lehanneur, określany jako mistrz intelektualnej zręczności, ma 39 lat, ale deklaruje, że jego wzorem do naśladowania są dzieci. Od marca Francuz jest szefem projektantów w Huawei – chińskim gigancie technologicznym.
– Przeżywamy nowy punkt zwrotny w naszej historii. Po rewolucji przemysłowej i cyfrowej, wkraczamy w erę rewolucji interpersonalnej! Technologia jest już nie tylko między nami. Jest z nami i dla nas. I musi mieć kształt. Krzesła i obiekty istnieją w wystarczającej ilości, aby zaspokoić nasz komfort. Dążenie do lepszego życia musi integrować wszystkie parametry naszego środowiska: powietrze, którym oddychamy, jedzenie, które jemy, miłość, którą otrzymujemy… Wszystkie te czynniki muszą być brane pod uwagę podczas tworzenia innowacyjnego produktu. Ale jeżeli chcesz, aby Twoje pomysły trafiały do wielu ludzi, musisz pracować dla wielkich graczy. W świecie smartfonów Huawei jest trzecim największym graczem na świecie. A ja wziąłem tą robotę, bo nie tylko nie boję się nowych technologii ale też nie jestem nimi zafascynowany. Uważam, że technologia jest narzędziem; sposobem na dotarcie do tego, co kiedyś było uważane za nieosiągalne marzenie. Dzisiaj, technologia nie jest głównym problemem. Możemy zrobić niemal wszystko, co chcemy. Głównym wyzwaniem jest to, aby wiedzieć, czego chcemy i czego potrzebujemy.
Dlaczego potrzebujemy nowych przedmiotów?
– Dla projektanta to niemal metafizyczne pytanie. Co ciekawe, nie ma na nie odpowiedzi zanim nie spotka się klienta. Dopiero po spotkaniu, gdy zaczynamy się rozglądać po rynku, rozpatrywać możliwości, kontaktować ze specjalistami z różnych dziedzin na całym świecie – tworzy się sieć powiązań. Wtedy okazuje się, że zaproponowany przedmiot może być innowacyjny, a dzięki temu – potrzebny. Tak było również z Binauric.
Czasem pracujesz jak naukowiec, czasem jak projektant. Jak udaje ci się łączyć różne zainteresowania?
– Wybieram najprostszą drogę. Nie chcę być specjalistą od wszystkiego. Chcę być naiwny, jak dziecko. Ja tylko zadaję pytania. Na przykład czy możemy wyobrazić sobie to tak, albo tak? Chcę dawać proste odpowiedzi na trudne pytania. Jeśli trzeba – wierzę intuicji. Jeśli trzeba – kontaktuję się ze specjalistą w dziedzinie medycyny, fizjologii, technologii, elektroniki. Jestem tylko łącznikiem między ideami. Żeby to było możliwe, trzeba pozostać naiwnym. Nie można być ekspertem od akustyki, wnętrz. W takiej sytuacji dawałbym zawsze te same odpowiedzi. To byłoby nudne. I odebrałoby kreatywność. Dzieci mają tę cechę. Dorośli rzadko. Ja chcę być jak dziecko.
Co cię inspiruje?
– Moje dzieci. Są specjalistami od niczego i od wszystkiego. Są trochę jak jaskiniowcy. Kierują się intuicją, wyobraźnią, marzeniami. Jeśli położysz przed dzieckiem zabawkę i nóż, zazwyczaj wybierze nóż. Ciekawe jest powracanie do tego stanu dziecięcości. Żeby zapomnieć wszystko i zdobyć się na proste podejście. Zawsze staram się to robić.
Który projekt dał ci najwięcej satysfakcji?
– Ten, który robiłem dla oddziału opieki paliatywnej w jednym ze szpitali w Paryżu. Poprosili mnie o zaprojektowanie czegoś, co pomoże pacjentom u kresu życia. Był to rodzaj misji. Chodziło o to, by pomóc rodzinie, pielęgniarkom i choremu przechodzić przez ten trudny czas. Zaprojektowałem rodzaj urządzenia z wyświetlaczem jak okno, na którym jest pokazywane niebo „jutra”. Mogą być to chmury, może być deszcz. Można wybrać też miejsce na świecie z którego jest pokazywany obraz. To proste urządzenie pomaga w tych trudnych momentach zacząć rozmowę, nawiązać kontakt. Ludzie zawsze rozmawiają o pogodzie. To dla mnie ważny projekt, nie tylko pełen technologii i ciekawych rozwiązań, ale przede wszystkim naprawdę pomaga ludziom.
Rozmawiała: ELIZA ZIEMIŃSKA