– „Spinacz” był specjalnym gadżetem rozdawanym dziennikarzom podczas Vienna Design Week, potem w podobnym celu zakupiło go Narodowe Centrum Kultury, aż w końcu spełniło się to, o czym po cichu marzyłem. Splagiatowała go chińska fabryka i produkuje w milionach egzemplarzy – przyznaje Bartosz Mucha. I tak jego projekt konceptualny trafił pod miliony strzech nie tylko chińskich domów.
– „Spinacz” był specjalnym gadżetem rozdawanym dziennikarzom podczas Vienna Design Week, potem w podobnym celu zakupiło go Narodowe Centrum Kultury, aż w końcu spełniło się to, o czym po cichu marzyłem. Splagiatowała go chińska fabryka i produkuje w milionach egzemplarzy – przyznaje Bartosz Mucha. I tak jego projekt konceptualny trafił pod miliony strzech nie tylko chińskich domów.
Absolwent krakowskiej ASP, grafik, projektant 2 i 3D, który po siedmiu latach uznał, że chyba nie potrafi śpiewać i odszedł z „Marii Celeste”, zamienił w 2008 zwykły, drewniany spinacz do bielizny w pendrive’a. I wygrał prestiżowy konkurs dla młodych projektantów „Make Me!”. – Nagroda była sporą niespodzianką. To był jedyny konkurs projektowy w jakim wziąłem udział. Zmusiła mnie do tego moja żona Bogna, za co jej dziękuję. Potem sporo się działo, przychodziła lawina maili od ludzi, którzy chcieli sobie sprawić taki zgrabny gadżet – komentuje projektant. Projekt ma szansę zwojować świat, bo za jego produkcję zabrali się Chińczycy. – Mam co prawda zastrzeżone prawa do wzoru, ale tylko na terenie Unii Europejskiej. Nie mam mocy sprawczej ani potrzeby wojowania z tak odległym krajem jak Chiny. Czuję za to satysfakcję, że mój pomysł ktoś szerzej dystrybuuje, bo mnie do biznesów nie ciągnie, a projekt by się marnował – śmieje się autor, znany także jako pomysłodawca Poor Design.
Na pytanie, czy chciał dzięki temu zostać najbardziej demokratycznym projektantem, na którego produkty, byłoby stać każdego, odpowiada: – Takie było pierwotne założenie Poor Design. W trakcie trochę się to zmieniało, ewoluowało. Ale ważna z pewnością była potencjalna łatwość wykonania obiektów. Ich wspólnym mianownikiem jest pewna toporność, pierwotność, brak dekoracji i oczywista funkcjonalność – mówi Mucha. I tak oto zrodziły się m.in. „Duporet” – krzesło do samodzielnego złożenia, „Nervofol” – lekarstwo na uspokojenie z foli bąbelkowej, czy „Smutawki” czyli zabawki przeganiające smutki.
W tym projekcie powstało także nadmuchiwane godło. Był to moment, gdy w Polsce doszła do głosu skrajna prawica. Projekt stał się komentarzem do „pustego, napompowanego” patriotyzmu, ale jest też praktycznym gadżetem. – Może być sprzedawane w kiosku i być powszechne jak patriotyczne atrybuty w USA, gdzie, jak mi się wydaje, patriotyzm nie jest przynależny jedynie niebezpiecznym ultraprawicowym grupom. A może być normalną formą ekspresji osób o liberalnych poglądach – komentuje projektant i wspomina Rzeszów z lat 90., w którym się wychowywał. Wówczas na widok osoby w czerwonej koszulce z godłem Polski najlepiej było uciekać, bo taki strój nosili głównie skinheadzi. Czy jednak nadmuchiwane godło ma szansę zawędrować pod strzechy, czy to raczej zbyt trudna próba, na jaką projektant wystawia nasze patriotyczne uczucia? Pozostawmy to pytanie bez odpowiedzi.
Tym bardziej, że Bartosz Mucha stawia przed sobą kolejne wyzwania. Zakończył cykl „12% normy” polegający na zaprojektowaniu i wykonaniu jednego, prototypowego projektu na miesiąc, by zacząć kolejny: „Pararch”, którego podtytuł brzmi: „52 Lazy Weeks”. – To jest eksperyment na sobie jako na twórcy, który ma obowiązek tworzenia. Zostałem wykształcony bezpłatnie, więc teraz w imię wspomnianego patriotyzmu należy spłacać zaciągnięty dług. Tak to sobie czasem żartem tłumaczę, ale coś w tym jest. Czuję, że muszę więcej tworzyć, że coś mnie ściga i muszę wyciskać ile się da z moich możliwości przerobowych – komentuje Mucha. We wcześniejszym projekcie powstawały konkretne przedmioty w skali 1:1, w „Pararch” autor tworzy wizualizacje w 3D paraarchitektonicznych obiektów (postępy można śledzić na www.pararch.com). Ma ich w sumie narodzić się 52 w ciągu 52 tygodni. – Choć nie zakładałem szybkiej realizacji projektów to jeden powstał już w CSW w Toruniu („Schodom”), a dwa następne są w trakcie budowy („Koksownik” i „Slide House”) – zdradza projektant.
Moglibyśmy podejrzewać, że „Pararch” to alternatywna próba rozwiązania problemów mieszkaniowych Polaków, lecz niezupełnie tak jest. – Punktem wyjścia była moja odwieczna potrzeba schowania się, zaszycia, drzemki i odpoczynku. Powstają więc różnego rodzaju schrony. Interesuje mnie też projektowanie społeczne, są więc propozycje mieszkań dla ludzi tymczasowo lub trwale bezdomnych. Są też po prostu projekty alternatywnego podejścia do mieszkalnictwa lub też działania czysto konceptualne, tematycznie związane z potrzebą snu – tłumaczy.
Jako odbiorcy powinniśmy się przyzwyczaić do tego, że Bartosz Mucha łamie nasze przyzwyczajenia i każe nam popatrzeć na przedmioty i ich funkcje z innej perspektywy. Jednym z określeń, do których chętnie się odwołuje jako twórca, jest fiksacja funkcjonalna. – Określamy tak sytuację, w której nasz usztywniony przyzwyczajeniami umysł nie potrafi zobaczyć danego przedmiotu wielopłaszczyznowo. Dotyczy to również sytuacji, problemów i ich twórczego rozwiązywania. Na przykład więc łamiąc przyzwyczajenia co do funkcji przedmiotu spinacz okazuje się być świetnym pendrivem a piłka plażowa jest nieskończonym projektem ludzika – wyjaśnia.