Fotografia ma moc zatrzymywania czasu i opowiadania historii. Michał Łukasik, absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz Warszawskiej Szkoły Filmowej, zawsze uważał ją za coś więcej niż profesję. To sposób patrzenia na świat – przez pryzmat światła, kompozycji i detali.
– Chciałem zrozumieć, jak powstaje fotografia i „zbliżyć się” do świata, który mnie tak fascynował – wspomina.
W ramach cyklu rozmów z fotografami wnętrz i architektury Michał opowiada o swoich zawodowych doświadczeniach, ulubionych miejscach oraz o tym, jak architektura łączy się z historią.
Czy fotografia od zawsze była Twoim hobby?
Powiedziałbym, że od samego początku była czymś więcej niż hobby. W dzieciństwie była dla mnie wręcz magicznym zjawiskiem, za pomocą którego można było zatrzymać czas i cofnąć się do niezwykłego świata, którego już nie ma.
Dla kilkuletniego chłopca oglądanie wizerunków osób sprzed 50 czy nawet 100 lat było po prostu magią. I dalej jest. Mimo że skończyłem kilka szkół fotograficznych i realizuję liczne sesje zdjęciowe, to nadal jestem nią zafascynowany – szczególnie fotografią tradycyjną.
Taka fascynacja musiała mieć swoje źródło. Skąd się wzięła?
W rodzinnym domu mieliśmy bogate archiwum fotograficzne. Zawsze wybierałem te najstarsze zbiory. Siadałem przy stole z albumami, których okładki ledwo trzymały się grzbietu, i godzinami patrzyłem na czarno-białe wizerunki osób sprzed wieku. Ich twarze nic mi nie mówiły, a jednak niezwykle mnie intrygowały – ich stroje, domy, historia.
To sprawiło, że zająłeś się fotografią?
Z początku była to chęć dokumentowania rzeczywistości, z pozoru błahych momentów z życia codziennego, szczególnie Neapolu, który jest mi bardzo bliski. Ale chodziło też o sam proces – chciałem zrozumieć, jak powstaje fotografia i „zbliżyć się” do świata, który mnie tak fascynował. W młodości zacząłem uczyć się fotografii analogowej, pracowałem w ciemni, później w bydgoskim zakładzie fotograficznym FOTON, aż trafiłem do Warszawskiej Szkoły Filmowej i na ASP, gdzie łączyłem fotografię z grafiką i malarstwem.
Po drodze na pewno pojawili się jacyś idole, którzy inspirowali do dalszego rozwoju.
Jest kilku fotografów, którzy mnie inspirują, ale nie nazwałbym ich idolami.
Ale znany jesteś przede wszystkim z fotografii architektury.
To prawda. Zaczynałem od sesji z modelkami, później zajmowałem się fotografią mody i produktową, ale swój azyl odnalazłem w architekturze i wnętrzach.
Jakieś tematy szczególnie lubisz uwieczniać?
Uwielbiam modernizm, zwłaszcza włoski. Mimo że jest to bardzo mroczny czas w dziejach Italii, to jednak wspaniały dla architektury. I warty uwagi. Podczas mojego ostatniego wykładu na Uniwersytecie Warszawskim opowiadałem o powiązaniach władzy z architekturą i relacjach między II RP a Włochami Mussoliniego.
Zrealizowałeś także dużą wystawę na ten temat.
Jestem z niej bardzo dumny. Powstała we współpracy z Włoskim Instytutem Kultury w Warszawie. Później trafiła do Instytutu Krakowskiego, była także na międzynarodowej konferencji modernizmu w Gdyni i na Politechnice Poznańskiej. Ponad 100 fotografii architektury użyteczności publicznej, edukacji, spotu i mieszkalnej. Szukałem podobieństw i różnic w budownictwie obu państw. Można, w dużym przekroju zobaczyć jak różne drogi prowadziły Polskę i Włochy do nowoczesności i jak często krzyżowały się ze sobą. Mamy wiele przykładów: Warszawa-Rzym, Gdynia-Littoria, czy nawet Łódź-Mediolan. Piękne, często do dziś niedoścignione w swoim geniuszu i realizacji projekty.
Mówisz, że nie masz idoli, ale może jakieś szczególne miejsce lub budynek?
Zdecydowanie architektura Warszawy i Rzymu późnych lat 30. Szczególnie włoska dzielnica EUR ze słynnym „kwadratowym Koloseum”. W Warszawie z kolei jest to Muzeum Narodowe oraz budynek Sądu Najwyższego. Oczywiście nie samym modernizmem człowiek żyje! Miejscem, które nieustannie mnie zaskakuje jest Neapol.
Dlaczego akurat Neapol?
Co prawda jest to miłość platoniczna, bo nie byłbym w stanie zamieszkać tam na stałe. Północ Włoch jest łatwiejsza do życia na co dzień, jest też tam więcej zleceń. Jednak nie ma w sobie tej nostalgii, którą tak lubię na południu.
Opowiedz coś więcej o tym szukaniu inspiracji.
Mam w Neapolu kilka punktów, z których obserwuję cały ten miejski teatr. Czasami sam w nim uczestniczę! Jeżdżąc po okolicznych miasteczkach i wyspach miałem okazję poznać niesamowitych ludzi. Ale potrzebuje także momentów pewnego rodzaju zadumy. Uwielbiam kontemplować w kompletnej ciszy architekturę starożytną np. Pompeje, Herkulanun czy Paestum.
W tak turystycznych miejscach można natrafić na ciszę?
Można! Kiedyś spędziłem sam w Pompejach prawie całą noc! Zasiedziałem się, podziwiając zachód słońca. Dopiero po czasie uświadomiłem sobie, że cały kompleks został już zamknięty. Początkowo czułem strach, bo nie uśmiechało mi się zostawać tam do rana, w dodatku bez jedzenia. Jednak świadomość, że jestem sam na sam, z tak niesamowitymi zabytkami wzięła górę. Drogi do wyjścia szukałem niespiesznie. Na całe szczęście przy bramie stał wartownik i pomógł mi się wydostać.
Wróćmy na bardziej lokalny grunt, ulubione miejsca w Polsce?
Nowe budynki niemal wyrastają ze starych. Na jednej ulicy można znaleźć przykłady architektury z każdej dekady. Bardzo lubię spacerować z aparatem i wyszukiwać międzywojenne obiekty.
Lubię też wymykać się z gwarnej Warszawy do małych miasteczek. Mam kilka swoich miejsc pod Krakowem i na Górnym Śląsku, ale tam jadę już bez aparatu. Chociaż nie raz kusiło mnie, żeby zatrzymać je w kadrze!
Na co zwracasz uwagę podczas robienia zdjęć?
A z biznesowej strony, skąd trafiają do Ciebie zlecenia?
W przypadku komercyjnych sesji najczęściej od projektantów, architektów i magazynów. Razem z Łukaszem Siwcem założyliśmy agencję fotograficzną „Lumi”, która skupia się głównie wokół stylizacji i fotografii wnętrz. Współpracujemy także z instytucjami włoskimi, dla których przygotowałem kilka wystaw fotograficznych, skupiających się wokół promowania kultury włoskiej i architektury.
Jak oceniasz rozwój branży fotograficznej w ostatnich latach?
Konkurencja rośnie, bo dziś każdy może robić zdjęcia. Kluczowe jest jednak wypracowanie własnego stylu, by nie zginąć w social mediach. Cieszy mnie wzrost zainteresowania fotografią kolekcjonerską – to widać nawet po mojej współpracy z galeriami.
Co przyniosą kolejne miesiące?
Już w marcu otwieram nową wystawę, a kolejna planowana jest na czerwiec. Mam też nadzieję na kilka wędrówek wokół Wezuwiusza i oczywiście dobrego aperola!
Michał Łukasik
Rocznik 1994. Absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz Warszawskiej Szkoły Filmowej. Stale balansuje między Polską a Włochami. Szczególnie bliski jest mu region Kampania, gdzie inspiruje się malowniczymi krajobrazami Neapolu, wybrzeża Amalfi, wysp Ischia i Procida oraz majestatycznym Wezuwiuszem. Jego wędrówki po tych terenach są często opisywane na łamach magazynu „Gazzetta Italia”.
Twórca cyklu wystaw „Modernizm. Architektura Polski i Włoch 1918-1943”, doceniony przez Międzynarodową Radę Ochrony Zabytków i Miejsc Historycznych (ICOMOS).