Jak wnętrze wyglądające niczym wyjęte żywcem z lat 80. zaadaptować dla nowoczesnej rodziny z dzieckiem? Architektka wnętrz Natalia Odolańska uznała, że nie wystarczy remont, potrzebna jest prawdziwa architektoniczna rewolucja.
Sinusoida epok sprawia, że styl słusznie minionego, lecz w sumie nie tak dawnego PRL-u jest dziś większym wyzwaniem projektowym niż historyczne wnętrza XIX-wiecznych kamienic. Szczególnie trudno podejść do bloków z lat 80. Metraże podzielone do granic możliwości na osobne pokoje i pokoiki, zamknięte kuchnie i malutkie łazienki – to nie jest to, w czym chcielibyśmy dziś mieszkać.
W tym mieszkaniu rewolucja udała się na tyle, że właściwie trudno uwierzyć, że w ogóle jesteśmy w bloku. Warszawa, Stary Mokotów, ostatnie piętro PRL-owskiego budynku, a wydaje się, że to stumetrowy dom jednorodzinny, do tego z dużym tarasem i widokiem na panoramę stolicy.
Wokół tego apartamentu krążą plotki, że został zaprojektowany przez architekta budynku na jego własny użytek mieszkalny. Dodał odrobinę nowoczesnego stylu, włączając różne wysokości sufitów i intrygujące, asymetryczne linie okien na dwóch poziomach. Sama przestrzeń zajmuje imponujące sto metrów kwadratowych – rzadka i niekonwencjonalna cecha budynku z tamtej epoki.
– Moim głównym celem było stworzenie przestrzeni, która jest jednocześnie nowoczesna i funkcjonalna – mówi Natalia Odolańska. – Chciałam, aby młoda rodzina czuła spokój we wnętrzu, które odpowiada ich potrzebom i pasjom. Dla mnie kluczowe jest projektowanie przestrzeni, w których ludzie mogą żyć szczęśliwie i wygodnie. Staram się tworzyć wnętrza, do których chętnie się wraca, miejsca, w których można przyjemnie spędzać czas. Osiągnięcie tego celu wykracza poza równie ważną estetykę, ale chodzi również o zapewnienie, że proporcje i układ mieszkania współgrają z rytmem i rutyną rodziny, czyniąc codzienne życie płynniejszym i przyjemniejszym – deklaruje projektantka.
Zaraz po studiach na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie Natalia Odolańska wyjechała na staż do Amsterdamu. Miał trwać trzy miesiące, a została prawie pięć lat. Jak twierdzi, była to dla niej najlepsza szkoła designu. Później pracowała w Mediolanie – tu nauczyła się innego, bardziej artystycznego podejścia do wnętrz, kolorów, materiałów.
Po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie wyjechała na trzymiesięczny staż do Amsterdamu. To, co miało być krótkim okresem, przerodziło się w prawie pięć lat, ponieważ po stażu pozostała w tym samym biurze, aby pracować jako architekt wnętrz. Uważa to doświadczenie za najcenniejszą edukację projektową, jaką mogła otrzymać. Później poszerzyła swoją wiedzę w Mediolanie, gdzie przyjęła bardziej artystyczne podejście do wnętrz oraz projektowania mebli, zagłębiając się w niuanse koloru i nietypowych materiałów.
Obecnie mieszka w Szwajcarii, niedawno założyła firmę i zaczęła projektować pod własnym nazwiskiem. Jednym z jej premierowych projektów jest właśnie to warszawskie mieszkanie.
Ważnym punktem wyjścia stała się tu atrakcyjna, bo zróżnicowana wysokość pomieszczeń. Umiejętnie manewrując pomiędzy różnymi ograniczeniami, Natalia nadała wnętrzu nowe funkcje i formy. Najważniejszym elementem transformacji stała się dla niej płynna integracja przestrzeni, czyli stworzenie poczucia jedności i otwartości pomieszczeń.
Usuwając ścianę między jadalnią a salonem, stworzyła przyjazne otoczenie dużego salonu połączonego z jadalnią i strefą dzienną. Przestronne wejście, które teraz można oddzielić zasłoną, zapewnia wszechstronność i intymność zgodnie z potrzebami rodziny.
Uwagę zwraca też wykonana na zamówienie, multifunkcyjna, modułowa zabudowa. Służy jednocześnie za bibliotekę – odpowiada na zamiłowanie mieszkańców do książek, ale niepostrzeżenie przechodzi także w część kuchni. Charakterystycznym akcentem od strony biblioteki jest duże lustro, będące przesuwną przegrodą. Nie tylko powiększa wizualnie głębię przestrzeni – właściciele jednym ruchem mogą łatwo ukryć część kuchenną z szafkami i piekarnikiem, kiedy tylko sobie tego zażyczą.
– Nowy układ mieszkania jest dość nietypowy: jadalnia znajduje się teraz tuż przy wejściu. Zmieniłam zupełnie jej miejsce, ponieważ wcześniej była schowana w małej ciemnej strefie mieszkania. Potrzebowaliśmy więcej przestrzeni na stół oraz miejsca do życia i przyjmowania gości. Ponadto chciałam subtelnie ukryć kuchnię, która kiedyś była zbyt widoczna od razu po przekroczeniu progu mieszkania. W ten sposób powstał moduł, który jest jednocześnie biblioteką i kuchnią, można więc swobodnie się wokół niego poruszać – opowiada Natalia Odolańska.
Jadalnia służy zresztą nie tylko jako miejsce do wspólnych posiłków, ale z założenia jest również miejscem do pracy na laptopie i czytania książek. Skąpany w słońcu azyl, gdzie klienci mogą spędzać cały dzień – od śniadania, przez czas pracy, aż do wieczornego spotkania ze znajomymi. W zasadzie jest to pokój dzienny, nie wystarczyło więc postawić stołu i krzeseł – Natalia umieściła tu także swoje autorskie obszerne siedzisko, zaprojektowane tak, aby jak najlepiej wypełniło przestrzeń.
Motywem przewodnim dla projektu było nie tylko otwarcie przestrzeni, lecz także poszukiwanie funkcjonalności. Pokój, w którym jest teraz sypialnia, był wcześniej dużą, ale kompletnie niefunkcjonalną przestrzenią. Aby powstała tu wygodna sypialnia, Natalia ustawiła na środku szafę, wokół której można chodzić. Mebel przedziela przestrzeń i dodaje wnętrzu przytulności. – Teraz jest tu sypialnia i garderoba, a każdy centymetr ma sens i znaczenie. Szukając takich małych rozwiązań, starałam się sprawić, aby mieszkanie było wygodniejsze i przyjemniejsze do życia – zauważa Natalia.
Większość wyposażenia powstała w tym wnętrzu na zamówienie. Szafa, szafki, zabudowa za sofą, półki – wszystkie miejsca na składowanie zaprojektowano tak, aby wykorzystać dosłownie każdy wolny centymetr przestrzeni. Z kolei fotel w salonie to pierwszy zrealizowany autorski projekt Natalii Odolańskiej. Najpierw ulepiła go z modeliny, a później znalazła wykonawcę. Jak mówi, spodobał się klientom, dobrze zagrał z klimatem wnętrza.
Jedyne, co zostało z poprzedniej epoki, to podłoga. Typowa klepka została tylko lekko odświeżona i wygląda jak nowa. – Lubię rzeczy, których można drugi raz użyć i zapewnić im drugie życie. Lubię stare meble z second-handów. Krzesło, którego użyliśmy w jadalni, to tak zwany kangur. Krzesło Forma Z projektu Siegfrieda Mehla i Ernsta Moeckla, z początku lat 70. Jego oryginalna forma została tylko pomalowana na nowo. Takie meble mają duszę i nigdy nie wychodzą z mody – dodaje Natalia.
Natalia Odolańska
Rocznik 1990, projektantka wnętrz mieszkająca w Szwajcarii, realizuje projekty na całym świecie. Jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Po studiach współpracowała z prestiżowymi biurami projektowymi, takimi jak Framework Studio w Amsterdamie i Vincenzo de Cotiis Architects w Mediolanie. Od 2023 roku prowadzi własną działalność, skupiając się na projektach mieszkaniowych, hotelarskich i handlowych.