Pandemia koronawirusa. – Jednym z większych odkryć (lockdownu – przyp. red.) było odkrycie mojej własnej introwersji. Zawsze jej zaprzeczałam, a teraz zaczynam ją praktykować – mówi noblistka Olga Tokarczuk w rozmowie z Ireneuszem Grinem, dyrektorem Wrocławskiego Domu Literatury.
– Człowiek bez planowania, bez szatkowania czasu na mniejsze okresy, po prostu się rozsypuje – odnosi się do lockdownu noblistka. – Wracamy do sytuacji człowieka, który żyje w średniowieczu. Kiedy jutro jest niewiadome, nic nie jest wiadome.
Godzinny wywiad z pisarką jest pierwszym, tak obszernym udzielonym przez nią od wielu miesięcy. – Pandemia dała mi możliwość stosowania maseczek i ukrycia się z nią. Jestem za maseczkami. Powodują przytulny sposób uczestniczenia w przestrzeni publicznej – opowiada pisarka.
Według noblistki koronawirus zmienił pozycję człowieka w kosmosie. – Nie wiem, jaki jest cel wirusa. To jest niepokojące – mówiła. Z drugiej strony wspólna bezradność powoduje, że ludzie zaczynają się solidaryzować i jednoczyć, a zmiana paradygmatu, o jakich mówi się od jakiegoś czasu, to zmiana „ewolucyjna, a nie rewolucyjna”.
– Przez mycie rąk, skupienie na tym, jak oddychamy, jak się czujemy, czy nie mamy gorączki. Myślę, że to jedno z pandemicznych odkryć: mam ciało i to ciało żyje. Zawsze je ignorowałam, gnałam, a teraz zaczęłam oddawać mu właściwą uwagę i zainteresowanie. Okazało się, że to ciało, ten wrażliwy wehikuł, którym podróżuję przez świat, jest niezwykle kruchy – mówi w wywiadzie Olga Tokarczuk.
Cała rozmowa jest dostępna na YouTube