Magda Korcz, Anna Pięta. Od kilku lat inwestują czas w promocję polskiej autorskiej mody w ramach stworzonych przez siebie targów HUSH Warsaw. Selekcjonują, trzymają dobre standardy, wyszukują talenty, dodają energii projektantom, których ubrania coraz częściej widzimy na ulicach polskich miast. Moda dla nich to zarówno kreacja i zjawisko kulturowe, jak i silny element gospodarki. Tę ideę z uporem forsują zarówno w branży, jak i wśród instytucji i partnerów biznesowych. Budują strategie, doradzają, animują. Teraz, dla „Design Alive”, po prostu rozmawiają. A my się przysłuchujemy.
Kamyk w bucie
Ania: – Zastanawiałam się nad tym cały dzień. Tak jakbym była na kozetce u psychoterapeuty. Próbowałam sobie odpowiedzieć na trzy pytania. Jakie rzeczy w moim życiu dają mi komfort. Jeżeli nie dają, to czego mi brakuje, by to osiągnąć. I najważniejsze: dlaczego tak bardzo lubię działać pod presją czasu, lubię czuć niepewność, gdy deadline goni?
Magda: – Nawet nie wiesz, że jest ci dobrze, dopóki nie pojawi się dyskomfort. Zastanawia mnie jednak to, na ile człowiek jest w stanie w nim działać. Gdy masz wygodne buty, to chodzisz w kółko, bo jest ci wygodnie – wędrujesz, chłoniesz świat zewnętrzny. A gdy pojawia się w nich kamyczek, zaczynasz kombinować. Szukasz rozwiązania. Szybko chcesz dojść do celu, ale nie rozglądasz się wokoło. HUSH wziął się z dyskomfortu! To nie była twoja pilna potrzeba, że musisz zrobić targi, bo bez tego nie przeżyjesz. Coś cię jednak uwierało. Tkwiłaś w sytuacji, która nie pozwalała ci się spełniać.
Ania: – Tak, to ten cholerny kamyczek w bucie. Przecież żyłam, pracowałam, nie było aż tak źle, ale cały czas myślałam, by coś zmienić.
Magda: – To jest nasz mityczny ugór. Ja zdecydowanie wolę taką sytuację, która pozwala mi na działanie na niezaoranym polu, niż dżunglę, którą muszę wycinać. Jest ciężko, ale inaczej. Po prostu odczuwałyśmy, że na polskim rynku wiele brakuje, i to zrobiłyśmy. Nadal jednak mamy dobrą sytuację, by działać dalej.
Ania: – Choć zapewne wielu projektantów mody, z którymi współpracujemy, powiedziałoby, że nie jest im do końca dobrze. Że nie mają możliwości wypuszczania częstych kolekcji, że muszą konkurować na rynku fast fashion, gdzie duże firmy produkują nawet dziewięć kolekcji w roku.
Magda: – Ale tak jest w wielu krajach. Polska nie jest wyjątkowa pod tym względem. To wszystko jest kwestią definicji. Co to znaczy, że masz komfortowe warunki? Materialne? Talent? Możliwości? Obszar i chłonny rynek? My znajdujemy teraz nasz kolejny mały kamyczek. Wspaniale byłoby mieć w Polsce instytucję, która wspiera pojedyncze wysiłki, jest punktem odniesienia i skupia dobre praktyki. Wspiera promocję polskiego projektowania mody. Nie mam na myśli wsparcia finansowego. Chodzi o profesjonalne doradztwo i konsolidację środowiska, które w grupie mogłoby mówić dużo głośniej i wyraźniej.
Dres w operze
Ania: – Idąc w kierunku nam najbliższym. Która moda jest komfortowa? Czy moda w ogóle powinna taka być? Dobrze czujesz się w ubraniach, które najbardziej cię wyrażają czy w takich, w których wtapiasz się w tłum?
Magda: – Zastanawiam się, czy komfort może być definiowany jako walka z narzuconym „dress codem”. Raczej nie. Bo przecież nie będziesz wygodnie siedzieć w dresie w operze. Możesz czuć się niezręcznie w sytuacji, w której wszystkich uczestników obowiązuje ustalony strój, a ty jesteś poza schematem i nie wpisujesz się w otoczenie. W zależności od sytuacji pojawia się pytanie o zasadność łamania przyjętej reguły. Czy to tylko twoje lenistwo, czy uzasadniony znaczeniem gest buntu?
Ania: – Nie wyróżniasz się, więc masz „święty spokój” i wtedy teoretycznie powinieneś czuć się swobodnie? Mi komfort daje właśnie to, co podkreśla moją „odmienność”. Moja szafa to wariacja na temat aktualnych trendów i świadomości siebie, swojego ciała, ale też spraw dziejących się na świecie. Komfort wewnętrzny wyraźnie przekłada się na nasze opakowanie.
Magda: – Nie chodzi o konformizm, tylko o zręczne posługiwanie się kanonami. Nie bez przyczyny tęsknimy za regułami, które są pewnego rodzaju punktem odniesienia. Definiując sprzeciw, musisz posiadać jego odniesienie. Moda to także symbol, przekaźnik zmian. Przypomnij sobie krakowską wystawę o modzie w PRL „Modna i już” – piękne, wrażliwe i oryginalne rzeczy powstawały wtedy, gdy brakowało materiału albo wiedzy na temat tego, co aktualnie modne na świecie. Nie było trendsearcherów, internetu i gotowych rozwiązań, a mimo to rodziły się pewne tendencje i trendy, coś było hitem, a coś kitem. Moje dwa ulubione obiekty z tej wystawy to sukienka ze spadochronu i bluzka z nitek ze spadochronu.
Ania: – Moda to od zawsze manifest, nawet jeśli uważasz, że masz ją gdzieś, to demonstrujesz to przecież swoim strojem, bo pokazujesz, że jest dla ciebie nieważny. Ale to nadal silny komunikat! I to właśnie daje ci poczucie spełnienia. Po drugiej stronie są wszystkie „trend hunterki”, które biegną do sklepu po każdą nową linię w paski czy kwiaty, które akurat są w głównym nurcie. Ich dress code to właśnie bycie na topie, na bieżąco. Swoim ubraniem pokazują, że wiedzą, co teraz jest w każdej gazecie, a rok temu zapowiadały najważniejsze wybiegi. Nie odkryjemy Ameryki – dla każdego komfort w modzie to coś zupełnie innego. Ważne, żeby mieć tego świadomość i nie wpaść w żadną z pułapek, znaleźć złoty środek. Może właśnie dobre samopoczucie i dopasowanie ubrania do siebie i swoich potrzeb nim jest.
Utarte ścieżki
Magda: – Patrząc na projektantów w Polsce, dążenie do uzyskania komfortu jest drogą donikąd pod względem projektowym. Odpowiadasz tylko na potrzeby, jesteś człowiekiem, który szyje ciepłe ubrania na zimę i cienkie na lato. Poruszasz się cały czas w bezpiecznym obszarze bez ryzyka. A przecież prawdziwa kreacja i działanie zaczyna się dopiero poza strefą komfortu…
Ania: – …projektant nie przekroczy pewnych granic. Będzie odpowiadać tylko na to, co dyktują trendy, no bo ściga się z fast fashion, bo społeczeństwo polskie jest zachowawcze, a czarny kolor jest ulubionym kolorem tego odbiorcy.
Magda: – W ten sposób rynek nigdy się nie rozwinie. To nie jest kreatywne. Wpisywanie się w trendy, zamiast ich kreowanie. Działanie według zasady –„lepsze jest wrogiem dobrego”. Mainstreamowe – nie wychylaj się, nie wyróżniaj. Nie psuj sobie tego, co masz.
Ania: – Po co to ruszasz? Zostaw! Przecież się przewróci. Będzie źle. Niech będzie, jak było. Jeśli pójdziesz utartą ścieżką, to nikt cię nie wystraszy, nie zrobi buuu… Tak! Kreacja jest całkowicie poza strefą komfortu. A my wszyscy niestety chcemy w niej pozostać.
Popatrz na naszą markę. Gdy szło automatycznie siłą rozpędu, to nam się odechciało. Sądzę, że podobnie może być z projektantami. Pozostają w tym samym miejscu, często nawet powtarzając swoje pomysły, bo skoro innym się udało, to ja też stworzę taką markę. To jest zachowawcze i bezpieczne. Myślą sobie zapewne, że lepiej zrobić to samo, co jest już na rynku i się sprzedaje. I nie chodzi tutaj tylko o ciuchy. Buty, burgery, wysyp kopii wszystkiego, co ludzie „wchłonęli”. A przecież prawdziwi wizjonerzy, pionierzy w swoich dziedzinach na nadmiar komfortu nie narzekali. To oni wytyczali nowe kierunki, rewolucyjne idee. Masz rację, odnosząc to do rynku modowego, często brakuje nam w naszej pracy odważnych propozycji, kolorów i form – mało kto tak szyje, bo po prostu boi się odbioru i oczywiście tego, że produkt się nie sprzeda. W związku z czym klient nawet nie wie, że tego chce. Ubiera się więc w standardowe ubrania i tak szare, przeciętne koło się kręci. Ile razy czułyśmy braki, nawet chcąc coś wypożyczyć do sesji zdjęciowej. A pamiętam początki – Bola, Pieczarkowski, Domi Grzybek, Mrzygłód. Mnóstwo fantastycznych nazwisk i świeżych pomysłów.
Magda: – Projektanci nie mogą się cały czas kręcić w kółko według tych samych zasad. Nie będą się przez to rozwijać. Będą na mniejszą skalę robić to, co już jest sprawdzone. Zaopatrzeni w zachodnie wzorce, dążą do nich z kolekcji na kolekcję. Nie myślą o tym, że trzeba wytwarzać nowe wartości.
Ania: – Nie możemy zapomnieć o tym, jak myślą o nas za granicą. Dużo międzynarodowych kupców spogląda w tę część Europy w poszukiwaniu świeżych pomysłów tylko dlatego, że na Zachodzie jest już wszystko ustalone. System mody jest już ukształtowany – od targów, przez showroomy, aż po regularne pokazy. My w Polsce tego bardzo chcemy, bo z oczywistych względów porządek i dobrobyt ułatwiają pracę i funkcjonowanie. To jednak właśnie u nas kupcy widzą więcej niestandardowego działania. Tutaj łatwiej coś odkryć, bo nie wszystko jest jeszcze wstawione w ramy. Z drugiej jednak strony nie ma zasad, które dają komfort i pewność dobrze zawartej transakcji. Po targach w Düsseldorfie okazało się, że ubrania naszych projektantów uznawane są za oryginalne i pożądane, a Polska jest modnym miejscem, w którym poszukuje się właśnie świeżości w kreacji.
Magda: – Nasz dyskomfort stał się dla nich atrakcyjny. Nagle okazuje się, że z gorszych tkanin robimy lepsze rzeczy. W ich oczach to w naszej części Europy jest większa dynamika, zaskoczenie, rozwój. A to ich sytuacja dla nas jest celem. Absurd.
Anka: – No czyli jak z tym komfortem? Lubimy go czy nie? Jest potrzebny czy rozleniwia?
Magda: – Najważniejsza jest tu różnorodność! Jedno nie może przeważać nad drugim, bo albo popadasz we frustrację, albo w nudę. Albo depresja, albo ekspresja.
***
HUSH Warsaw to targi mody autorskiej, które odbywają się dwa razy w roku. Co sezon pokazują najnowsze kolekcje wybranych marek i projektantów. 9. edycja HUSH Warsaw odbędzie się w listopadzie na Stadionie Narodowym. Więcej informacji na www.hushwarsaw.com