Tu na Podhalu, gdzie słowa straciły właściwe im znaczenia, dla tego domu określenie „willa” jest w pełni uzasadnione. Dawniej mówiono jeszcze „letnia rezydencja”. Dom Pod Jedlami powstał w latach 1897–1901 według projektu Stanisława Witkiewicza na zamówienie rodziny Pawlikowskich. Nadal uznaje się go za najdoskonalszą realizację stylu zakopiańskiego.
Pierwsze wrażenie jest oszałamiające, bo forma jest monumentalna. Elewacja północnowschodnia, wejściowa, jest wysoka i asymetryczna, ale zrównoważona. Nie ma cech chaosu, raczej dobrze rozmieszczone akcenty. Dominuje tu spokój. Można uznać, że jest malarska, impresyjna, stworzona bardziej przez artystę niż architekta. Chyba dlatego tak szybko urzeka. Przede wszystkim jednak obowiązują tu ścisłe reguły stylu zakopiańskiego.
Już przy pierwszym spojrzeniu wyciszamy się i zadomowiamy. Dom jest odcięty od świata zielenią. Nikt na nas nie patrzy, jesteśmy zamknięci w niemałym świecie. Niemalowane, doświadczone przez pogodę drewno ścian, gontów, zdobień i drzwi oraz kamień podmurówki sprawiają, że łatwo jest się oswoić. Nie trzeba domyślać się zastosowanych rozwiązań i dociekać geografii materiałów. Całość naturalnie wyczuwamy, rozumiemy jak prostą geometrię, mechanikę czy przyrodę. To rękodzieło zostało stworzone bez piekielnych, arcyprecyzyjnych maszyn, trwałych powłok farb i kleju, piany montażowej bądź silikonu. Drewno, kamień, siekiera, piła i hebel – świat prosty, ale nie toporny. Podchodzimy bliżej, dotykamy i wiadomo, że każdy detal wykonano z pietyzmem. Doświadcza się tu słojowej, szorstkiej i chropowatej faktury przedmiotów. Jest nam naturalna, biologiczna, kojąca. Dom staje się materialny i zmysłowy. Słychać go i czuć. Równocześnie nie ma ozdobników, kwiatków do kożucha, maskowania i udawania. Wydaje się, że do szczęścia wystarczy samo bycie tu.
Bryłę domu można podzielić na dwie części. Dolną tworzą podmurówka i ściany, górną – dach. Wzgórze Koziniec jest pochyłe, stąd kamień sięga w najwyższym miejscu czterech metrów. Drewniane ściany nie mają ozdobników. Rytm ustalają płazy i mszenie wypełniające od zewnątrz szczeliny. Do zasady dolnej części dodane zostały galeryjkowe schody, werandy, balustrady i przyłap. Stąd wrażenie oklejenia sedna kilkoma równoważącymi się elementami. W kompozycji precyzyjnie rozłożonych akcentów widać zmysł malarza.
Drugą częścią domu jest dach. Tworzy skomplikowaną bryłę i w największej mierze określa zakopiańskość architektury. Układ szczytów jest rygorystycznie przestrzegany. Pojawiają się rozmaite typy wyględów (lukarn) dostosowanych do stron świata. Istotne są detale: potężne kominy z izbicami, pazdury zwieńczające szczyty, koronki gontów, naczółki daszków, czy motywy wschodu słońca – wypełniające każdy szczyt.
Dom stoi w przyrodzie, więc ważna jest różnica w elewacjach. Południowa i zachodnia zaprojektowane są z myślą o słońcu i wypoczynku. Północna i wschodnia urzekają asymetrią i wernakularyzmem.
Willa to gesamtkunstwerk – dzieło totalne. Wnętrza są najwyższym dokonaniem projektowania i meblarstwa w stylu zakopiańskim. Niepowtarzalne, przemyślane, harmonijne. Czternaście pieców na lodowaty zimowy czas. Werandy, balkony i wspaniały konstrukcyjnie przyłap na słoneczne popołudnia. Narciarnia i wybór pokoi na każdy nastrój. Jest gdzie uciec, zasnąć w ciszy, rozmawiać, czytać. Zamieszkać.
Dbałość o szczegół łączy się w stylu zakopiańskim z konstrukcyjnością. Jak w gotyku, gdzie niemal każdy element ma uzasadnienie – w dekoracji i w konstrukcji. Wspaniały mariaż szczerości konstrukcji, znajomości materiału, precyzji wykonania i chęci zdobienia jest zasługą Stanisława Witkiewicza, Wojciecha Brzegi oraz góralskich cieśli i rzeźbiarzy: Jana Obrochty Bartusiów, Józka Giewonta, Józefa Mikudy, Wojtka Bednarza, Jędrusia Gąsienicy. Patrząc, rozumiemy rozkład sił, wagę podparcia, przemyślane klinowania, perfekcję dopasowań. Współczesne naśladownictwo dawnych prawd uwydatnia się, odsłania jako karykaturalne, nieudolne i naiwne. Rozwiązania zastosowane tu wynikały z przekazywania tradycji i wieloletniej obserwacji zmian materiału w czasie. Będąc tam wielokrotnie, nadal nie odnalazłem błędu.
Oglądając kilka obiektów stylu zakopiańskiego, można poddać się przekonaniu, że jest to architektura nadmiernie ozdobna. Nie jest tak do końca. We wszystkich jego elementach są ukryte sensy. Dzięki znajomości Tatr i tradycji góralskiej dostrzec można funkcję drobnych elementów pochopnie uznanych jedynie za dekoracyjne. Leluje w balustradach, pazdury zwieńczające szczyty, rzeźbione dziewięćsiły, goryczki i serca–parzenice są ozdobą, lecz nie tylko. To one, oprócz prawdy materiału, wpisują dom w otoczenie. Pozwalają naprawdę zamieszkać w Zakopanem, pod Tatrami, w przyrodzie. Wpisać się, zharmonizować z tą przestrzenią. O ile dla architektury wysokiej klasy poszukuje się inspiracji w centrach cywilizacji, tu było inaczej, bo Zakopane nigdy centrum nie było. I tam, gdzie zwykł być modylion, w willi zakopiańskiej dach czy balkon podpiera ryś. W miejscu motywu rocaill’a czy okucia – lilia złotogłów, dziewięćsił bezłodygowy, goryczka trojeściowa. Zamiast pinakli – pazdury. Aby zamieszkać u stóp gór, niekonieczna jest więc inspirująca podróż do miast, import odległych świetności. Rozejrzyjmy się dookoła. Chodźmy w Tatry.