372 m kw., obszerna kolekcja sztuki z połowy ubiegłego wieku i… krzesła. Na podłodze, na ścianach, do użytku, i do podziwiania. Ten apartament w Chicago zdecydowanie różni się od tych, które do tej pory mieliśmy okazję poznać.
Przygotowana przez studio Norman Kelley nietypowa aranżacja powstała na zlecenie pary miłośników antyków, właścicieli mieszkania w nowoczesnym wieżowcu w dzielnicy Near North w Chicago. Konieczne było tu połączenie ich pasji do kolekcjonowania dzieł sztuki i zabytkowych mebli z potrzebą otaczania się organicznymi materiałami i neutralnymi kolorami. Przestrzeń miała eksponować eklektyczną kolekcję ,zgromadzonych przez lata artefaktów, z drugiej strony zaś sprzyjać komfortowemu przyjmowaniu gości.
Realizację projektu rozpoczęto od połączenia dwóch mieszkań w wygodny, dwukondygnacyjny apartament. Wydzielenie przestrzeni na klatkę schodową z efektowną, krętą balustradą pozwoliło również wykorzystać podwójną wysokość mieszkania do stworzenia imponującej galerii stworzonej z kolekcjonerskich krzeseł. Czujny wzrok dostrzeże tu ikoniczne dzieła, które stworzyli m.in. Gerrit Rietveld, Piero Fornasetti, Gio Ponti, Marcel Breuer czy Lina Bo Bardi.
Również w poziomej perspektywie jest tu na czym zawiesić oko. Wystrój łączy wykończenia z bielonego dębu, orzecha, wapnia oraz odkrytego betonu, splatając współczesne udogodnienia z akcentami vintage.
W salonie swoje miejsce znalazła cała sekcja przedmiotów od marki Molteni, ale także krzesła Eamesów oraz zabytkowy stolik kawowy Noguchi. Sąsiedni kącik do czytania jest zdobią krzesła Pontiego i Eamesów, oświetla go zaś kulista lampa autorstwa Jaspera Morrisona.
W kuchni uwagę zwracają taborety z orzecha włoskiego zaprojektowane przez Normana Kelleya i wyprodukowane przez Jasona Lewisa – to jeden z niewielu elementów wykonanych na zamówienie. Tuż obok, w jadalni stanął orzechowy stół autorstwa George’a Nakashimy i krzesła z drewna trzcinowego od Emanuele Rambaldi.
Co nietypowe, na parterze łączącym część dzienną z dwiema sypialniami, na życzenie klientów projektanci zatarli granicę pomiędzy strefą prywatną a publiczną, otwierając pokoje na resztę mieszkania. Gdy zaś zachodzi potrzeba zachowania odrobiny prywatności, pomocna staje się przesuwna ściana, której po otwarciu niemal zupełnie nie widać.
Właściwie bez zmian pozostawiono natomiast górną część mieszkania, którą postanowiono zachować jako osobną przestrzeń dla gości, z dwiema sypialniami, kuchnią i salonem. Całość łączy zaś gabinet, który ulokowano na specjalnie utworzonej antresoli tuż przy schodach.