Współczesne spojrzenie Luke’a Moloneya sprawiło, że renowacja starej farmy w Nowej Południowej Walii przerosła oczekiwania jego klientów.
Architekt Luke Moloney spojrzał na oryginalny charakter XIX-wiecznej wiejskiej farmy przez współczesny obiektyw. Pozorna delikatność jego interwencji maskuje gruntowną przebudowę The Estate. Dzięki przemyślanej renowacji i rozbudowie rezydencja otrzymała nowe życie.
Historia posiadłości osadzonej w wiejskim krajobrazie Nowej Południowej Walii w Australii ma wiele warstw. Pierwotnie, pod koniec lat 80. XIX wieku, na rozległej farmie zbudowano tu dom dla rodziny pasterzy. Dodatkowo powstał też zespół budynków gospodarczych, w tym stajnie, a nawet sklep wielobranżowy, który obsługiwał najbliższą okolicę. Na przestrzeni lat użytkowanie gruntu i własność przechodziły z rąk do rąk, a założenie zmieniało się razem z kolejnymi właścicielami.
Renowacja starej farmy
Czas nie był łaskawy dla budynków, pracy było zatem sporo. Projekt podzielono na pięć etapów renowacji: główny budynek mieszkalny, stare skrzydło usługowe, stary sklep wielobranżowy, założenie nowego ogrodu i wreszcie skrzydło sypialne.
W głównym budynku zadania były najbardziej prozaiczne – powstały nowy dach, nowa izolacja, przeszklenia termoizolacyjne. Zadbano również o ekologiczne rozwiązania poboru energii słonecznej i wody, tak aby dostosować ergonomię funkcjonowania obiektu do zmieniających się pór roku. Wprowadzono recykling wody deszczowej, ogrzewanie geotermalne i systemy fotowoltaiczne – wszystko po to, by zasilać dom i móc wyłączać go z sieci.
Stare skrzydło usługowe było najbardziej zaniedbane, a wnętrza – zbyt zniszczone, aby je ratować. Usunięto więc konstrukcje wewnętrzne, wzmocniono ściany zewnętrzne i stworzono nową przestrzeń biblioteczną o podwójnej wysokości. Przyciągające wzrok stalowe, spiralne schody połączyły dwa poziomy i nadały wnętrzu rzeźbiarski charakter. Swoją atrakcyjną formą bezceremonialnie spinają w całość przestronne historyczne wnętrza.
Odzyskując ducha przeszłości
Chcąc mieć pewność, że dom będzie się dobrze sprawdzał jako miejsce do rodzinnego życia, w trakcie długotrwałego procesu renowacji przeprowadzono znaczące zmiany w jego oryginalnej strukturze. Kilka budynków połączono, zostały im również nadane nowe funkcje, dostosowane do stylu życia nowych właścicieli. Przede wszystkim w całej posiadłości znacząco powiększono otwory okienne, co dało poczucie naturalnego przenikania się wnętrz i otaczającego krajobrazu. Uproszczony został także plan piętra i zachowano tyle historycznych elementów, ile tylko było możliwe. Nową odsłonę rezydencji uzupełnił ogród zaprojektowany przez Paula Bangaya. Jego ideą przewodnią było złagodzenie granic między zabudową a krajobrazem.
Luke Moloney zjadł zęby na dużych projektach w pracowniach architektonicznych w Sydney i Londynie, jednak przy tej realizacji otrzymał szansę, której nie mógł odrzucić.
Jego głównym założeniem było, aby prace architektoniczne przybliżyły posiadłość do wiktoriańskiego oryginału, jednak wybrał także wyraziste i nowoczesne akcenty, m.in. okucia i stolarkę. Swoboda łączenia starego z nowym to jego znak rozpoznawczy, widoczny też w innych realizacjach.
– Włożyliśmy wiele wysiłku w wybór rzeczy, które harmonizują z wielkim starym domem, ale przemawiają współczesną estetyką, bardziej odzwierciedlającą potrzeby mieszkającej tu młodej rodziny. Jestem najbardziej dumny z tego, że historyczny klimat, tak mocno wyczuwalny w domu, zanim zaczęliśmy w nim prace, wciąż jest obecny. Nie ma tu zakątka, którego byśmy nie dotknęli, a mimo to wydaje się on raczej odświeżony niż wyremontowany – podsumowuje architekt.