W postmodernistycznym budynku przy ul. Chmielnej 132/134 w Warszawie otworzyło się Lupo – nowy projekt kulinarny sióstr Justyny Kosmali i Basi Kłosińskiej.
Gastronomiczna historia dziewczyn rozpoczęła się od Justyny, która 10 lat temu współzałożyła sieć Charlotte Bistro, a później już w duecie z Basią popularny warszawski Bar Wozownia.
Tym razem stawiają na świeży, włoski makaron (pasta fresca), który jest ręcznie wyrabiany w restauracji oraz mediolańską kulturę drinka przed kolacją – aperitivo. Projekt wnętrz, autorstwa Loskiewicz.studio, jest twórczą interpretacją modnego stylu Memphis i włoskiego ducha w przyjaznym, ciepłym wydaniu.
Architektura z odzysku
Rewitalizacja biurowca zbudowanego w 1995 r. według projektu Miljenko Dumencićia i Krzysztofa Kamińskiego objęła nie tylko parter, gdzie znajduje się restauracja Lupo. Ania Łoskiewicz zaprojektowała wnętrza w całym budynku.
Lata 90. to dla wielu, trudny okres w architekturze, chociaż pod wieloma względami jest bardzo ciekawy i niedoceniany. Dziś zaczynamy inaczej patrzeć na tego typu przestrzenie, które były dotąd spychane na margines estetyczny. Idea recyklingu architektonicznego wynika po części z fascynacji postmodernizmem i podejściem reuse, ale także daje przestrzeń dla zabawy nawiązaniami i cytatami. W Lupo jest dużo dowolności, dzięki temu wnętrze nie przytłacza designem, tworząc domowy, ciepły klimat.
Restauracja i bar Lupo. Dolce vita w polskim wydaniu
W Lupo poza cytatami ze stylu Memphis znajdziemy także bogactwo włoskiego, ekspresyjnego dolce vita. Restauracja i bar Lupo to radosny hymn na cześć włoskiego jedzenia stylu i radości życia, ze świeżym makaronem i kulturą popołudniowych koktajli apperitivo w roli głównej.
Codziennie do godziny 19.00 przy barze z błękitnego onyksu serwowane są wytrawne koktajle i przekąski. W Lupo nie będzie pizzy. Jest za to precyzyjnie skonstruowana, niezbyt długa karta, oparta na włoskiej tradycji i pasta fresca, zaskakująca niepopularnymi jeszcze w Polsce daniami, jak np. ravioli w kształcie kwiatów, czy „makaron à la vodka”.
Wnętrze podzielone jest na kilka stref – w centrum znajduje się bar, obok za kotarą jest kameralna sala „Romans”. Poza największą salą „Biała”, idealną na kolację z rodziną lub przyjaciółmi jest tu także sala „Chrzciny” do organizacji uroczystości, a także prywatna sala z łazienką i osobnym wejściem.
– Użyłyśmy dużo drewna, ale także poliamid, który jest stricte technicznym materiałem i kolory, których używamy we wnętrzach, częściowo wynikają z kolorów tego materiału. Z kolei korek, użyty jako tekstura na całej posadzce, nie jest oczywistym materiałem, ale jest naturalny, ma zerowy ślad węglowy i do wykonania podłogi nie zostało ścięte żadne drzewo. Uważam to za istotny aspekt projektu – podkreśla Ania Łoskiewicz. – Wiele elementów zostało zachowanych, ale zmieniło swój wygląd. Kamień był poddany piaskowaniu, aby zmienić jego kolor, ale mimo wszystko elewacja jest taka, jak była. W restauracji zostawiliśmy toalety, które są z lat 90. ale zrobiliśmy gruntowny lifting, który powoduje, że nie trzeba było wszystkiego wypruwać i demontować.