Rok w pandemii. Jaki był, co zmienił. Czego nauczył nas COVID-19? – Pandemia nauczyła mnie, że w trudnych czasach można polegać tylko na sobie, nie można oglądać się na innych i trzeba działać. Nagle w sześć miesięcy udało mi się wprowadzić w życie to, co planowałam na najbliższe lata, ale nie mogłam się do tego zabrać – opowiada Magdalena Kot-Kyriazis, właścicielka marki MyAlpaca.
Jaki był dla Ciebie ten rok w pandemii?
Przedziwny, pełen sprzeczności: zwolnienie tempa i rewolucja, obawa o przyszłość i spokój wewnętrzny, powrót do korzeni i czas na innowację, naukę, rozwój.
Rok rozpoczął się od totalnej paniki, bo model biznesowy MyAlpaca oparty był na eksporcie i współpracy z zagranicznymi partnerami. Właśnie wróciliśmy z targów we Frankfurcie i Paryżu, masa nowych kontaktów i możliwości, aż tu się wszystko w marcu i kwietniu zatrzymało jak nożem uciął. Na początek zabraliśmy się za szycie maseczek – dla szpitali, dla klientów, dla wszystkich, którzy byli w potrzebie. Całemu zespołowi zajęło to czas i trochę uspokoiło nas wewnętrznie, że możemy jakoś pomóc.
W międzyczasie zaczęłam rozbudowywać nasz własny sklep internetowy, wymyślać nowe produkty, żeby rozszerzyć asortyment. Bo jeżeli wszystko jest zamknięte, to musimy jakoś sami sprzedawać, prawda? Przeczytałam parę książek o e-commerce i powoli zaczęłam wprowadzać w życie nowe rozwiązania. Celebrowaliśmy w firmie każde, nawet najmniejsze zamówienie, bo to dzięki naszym klientom udało nam się przetrwać. Uratowało nas to, że jako mała firma byliśmy szybcy we wprowadzeniu zmian i postawiliśmy na e-commerce prawie natychmiast po ogłoszeniu pandemii. A ponieważ jesteśmy producentem oferowanych produktów, mieliśmy przewagę nad wieloma sklepami, których dostawcy albo byli zamknięci albo nie działali na pełnych obrotach. Większość europejskich szwalni pościelowych miała bardzo wydłużone terminy dostaw, a my byliśmy w pełnej gotowości.
Ogromne szczęście w tym nieszczęściu, że wiele utalentowanych osób miało nagle czas na współpracę i to na wyjątkowych warunkach. Wszyscy sobie pomagaliśmy, żeby iść do przodu. Wybitni fotograficy i designerzy, którzy mieli kalendarze zapełnione na miesiące i lata, nagle stali się dostępni. Loty i produkcje odwołano, a oni dali się czasem skusić małym firmom z fajnymi pomysłami, żeby czymś się po prostu zając. I u nas też tak było wiosną i latem. Dla MyAlpaca powstały świetne materiały, a to podstawa do opowiadania historii o marce i jej produktach.
Poza tym to była rewolucja w prowadzeniu firmy. Ja już od 13 lat nie mieszkam na stale w Polsce, ale zazwyczaj spędzałam tu parę tygodni w roku. Pandemia zatrzymała mnie w domu w Brukseli prawie na cały rok, a cały zespól został w Krośnie. Udało się nam wprowadzić rozwiązania usprawniające pracę na odległość. Organizacja w firmie też wymagała innego podziału obowiązków. Nagle w sześć miesięcy udało się wprowadzić w życie to, co planowałam na najbliższe lata, ale nie mogłam się do tego zabrać. Po prostu nie było wyjścia i niezmiernie jestem za to wdzięczna losowi.
Co zmienił ten rok?
Zmienił świat. Mam ogromną nadzieję, że stając się wrażliwsi na kwestie zdrowia, ekologii, natury, relacji nie zaprzepaścimy tego wracając do „normalności”, gdy pandemia skończy. Zatrzymani w domach zaczęliśmy bardziej „gniazdować”, ulepszać i poprawiać nasz codzienny komfort. Potwierdzają to wszystkie światowe trendy – nie wydajemy na podróże, restauracje i modę, ale za to inwestujemy w nasze domy, kuchnie, jadalnie, sypialnie, domowe sale ćwiczeń i ogród. Na rynku nieruchomości w Belgii dużo trudniej jest kupić dom niż mieszkanie.
Zmienił się też sposób spędzania urlopów. Ograniczenie dalszych podroży zaowocowało wyjazdami do domów letniskowych, na działkę, poszukiwania prostoty, komfortu na łonie natury. Słowem klucz jest lokalność i związane z nią bezpieczeństwo, ale przy okazji odkrywamy piękno rodzimej przyrody.
Czego nauczył Cię ten rok?
Że jednak trzeba mieć w życiu trochę szczęścia. Ja mam to szczecie, że nie jestem producentem walizek i ogromnie współczuję firmom z tego sektora. Marka MyAlpaca i jej asortyment kołder, poduszek, pledów, pościeli i innych akcesoriów wspaniale wpasował się w trendy: gniazdowania, inwestowania w to co dla nas zdrowe, w komfort, poprawianie jakości naszego życia. Nauczyłam się też, że w trudnych czasach można polegać tylko na sobie, nie można oglądać się na innych, trzeba działać. W tym wypadku postawienie na bezpośrednią sprzedaż na początku pandemii uratowało firmę przed katastrofą, ale na dłuższą metę pozwoliło zapewnić jej większą stabilność. Ale nic się nie udaje bez ludzi, bez wspaniałych, zaangażowanych pracowników, wkładających serce zarówno w jakość produktów jak i w każdy detal realizacji zamówień. I żeby mieć taki zespól też trzeba mieć szczęście.