– Jakie jest moje największe pragnienie? Chciałbym znajdować dobrych klientów – mówi w rozmowie z „Design Alive” Shigeru Ban, gwiazda architektury, laureat nagrody Pritzkera, nazywanej „Oskarem w dziedzinie architektury”.
Ubrany na czarno, poważny, robi wrażenie jakby problemy czekające na rozwiązanie były dla niego ciężarem. To jednak tylko pozory. Bo tak naprawdę, jak sam mówi, interesuje go tylko jedno: – Jeśli mogę zbudować to, co chcę i ludzie są szczęśliwi, to najważniejsze. Nieistotne, czy dostanę za to pieniądze. Są ważniejsze rzeczy.
Shigeru Ban, gwiazda architektury, jeden z najbardziej „zrównoważonych” projektantów na świecie, interesował się ekologią zanim jeszcze była… modna. Jego najważniejsze projekty to nie wieżowce czy luksusowe rezydencje, ale tymczasowe domy dla ofiar katastrof naturalnych powstałe z najmniej oczekiwanych materiałów. Uważany za pioniera w budowie budynków z recyklingu, ciągle nie przestaje szukać nowych rozwiązań. Jego architektura jest często określana mianem „zrównoważonej” i przyjaznej środowisku. Lecz kiedy trzydzieści lat temu Ban rozpoczął swoje poszukiwania, nikt jeszcze nie myślał o ekologii. – Taki sposób pracy był dla mnie naturalny. Zawsze interesowałem się tanimi, lokalnymi i dającymi się powtórnie wykorzystać materiałami – mówi architekt. Jego projekty cechuje elegancja i innowacyjność, a tych samych sposobów myślenia używa zarówno przy pracy dla klientów prywatnych, jak i w działalności humanitarnej. W każdym projekcie Japończyk poświęca po równo uwagę: tworzeniu struktury, dbałości o krajobraz i widok, naturalnej wentylacji oraz światłu, nie zapominając jednocześnie o funkcjonalności. Wśród jego realizacji można znaleźć zarówno prywatne rezydencje, biurowce, muzea, sale koncertowe, jak i tzw. architekturę katastrof – tymczasowe budownictwo dla ofiar kataklizmów naturalnych. To, co wyróżnia jego prace to oryginalność w wykorzystywaniu materiałów i dążenie do najprostszych rozwiązań, co jest nieczęste w świecie zdominowanym przez zaawansowane technologie.
Pytany o to, co w architekturze jest najważniejsze, odpowiada: – Ostatecznie nie liczą się materiały i bogactwo dewelopera, tylko to, czy ludzie pokochali dany budynek.
Czy twój dom jest reprezentatywny dla twojego stylu?
Shigeru Ban: – Mieszkam pod Tokio, na obrzeżach. Jest tam bardzo spokojnie. Problemem przy budowie były drzewa, których nie chciałem wyciąć, dlatego dom jest bardzo mały. Nawet trudno w nim zrobić zdjęcie.
Od zawsze chciałeś zostać architektem?
– Kiedy byłem mały, chciałem zostać tkaczem dywanów, byłem tym bardzo zainteresowany. W wieku 12 lat zrobiłem makietę domu na zajęcia do szkoły i od tamtej pory wiedziałem, że chcę projektować.
Dlaczego zaangażowałeś się na rzecz ludzi poszkodowanych w katastrofach naturalnych?
– Byłem po prostu rozczarowany tradycyjną architekturą. Dzisiaj nie ma już żadnych zasad w urbanistyce. To deweloperzy decydują jak budować miasta. A ich celem są pieniądze. Tymczasem architektura potrzebuje miłości i wtedy powstają dobre projekty.
Praca na rzecz uchodźców to twój znak rozpoznawczy. Czym się teraz zajmujesz?
– Co roku pojawiają się tereny, na których ludzie ucierpieli na skutek katastrof naturalnych. Teraz pracuję na Filipinach, gdzie w zeszłym roku szkody wyrządził wielki tajfun. Budujemy tam domy tymczasowe. Jednak architektura to tylko fragment rzeczywistości, widzialna struktura i może rozwiązywać tylko niektóre problemy.
Co mógłbyś doradzić młodym architektom?
– Wiesz, wygłaszam wiele wykładów i zauważyłem, że podejście młodych zmieniło się. Kiedyś największym marzeniem było pracowanie dla dużych deweloperów przy budowie wielkich budynków. Natomiast dziś jest wielu studentów i młodych architektów, którzy chcą dołączyć do mojego zespołu, do pracy przy otwartych programach pomocowych na terenie poszkodowanych obszarów. Dużo się zmienia. I ja sam jestem zachęcony pracą tych młodych.
Czy zmiana ta dotyczy tylko Japonii?
– Nie, to jest widoczne wszędzie. Tam gdzie udzielam wykładów, wielu studentów chce przyłączyć się do mnie i pomagać. Bardzo się z tego cieszę.
Czy w takim razie myślisz, że zmienia się kierunek, w jakim rozwija się architektura?
– Tak uważam, naprawdę tak uważam.
Ludzie chcą bardziej pomagać?
– Może to nie jest zmiana kierunku, ale raczej podążanie w dwóch kierunkach. Dzisiaj miasta nie są kształtowane przez architektów, czy planistów ale przez deweloperów. To jest jedna z dróg. Jednocześnie wielu ludzi chce pracować dla społeczeństwa.
Można powiedzieć, że są nowe możliwości dla architektów, żeby być bardziej ludzkimi i pomocnymi?
– Tak, to dlatego, że niestety jest wiele katastrof naturalnych niszczących domy, budynki, przez to jest wiele potrzeb, które trzeba zaspokoić, a przez to wiele okazji do pomocy.
Czy w Japonii tsunami zmieniło coś w podejściu architektów?
– Tak, oczywiście. Ponad 500 km linii brzegowej zostało całkowicie zniszczone. Naprawy posuwają się bardzo powoli, ponieważ trzeba podwyższyć teren, żeby zapobiec następnemu tsunami. Przenoszenie osiedli na szczyty to bardzo mozolny proces, przy którym jest zaangażowanych wielu architektów. To pierwszy raz, nawet w Japonii, kiedy trzeba zmierzyć się z tak poważnym problemem.
Jak spędzasz chwile wolne od pracy?
– Nie mam wolnego czasu. Nie mam weekendów. Wolny czas znajduję jedynie w samolocie, gdzie mogę być sam. Nie ma telefonów. Nie należę wtedy do żadnego kraju. Mogę się tylko relaksować.
Na szczęście dużo podróżujesz.
– Mam pracownie w Paryżu, Tokio i w Nowym Jorku i kilka razy w miesiącu przemieszczam się między tymi miastami. Może powinienem pomyśleć o biurze w samolocie? (śmiech)
Czy nagroda Pritzkera zmieniła coś w twoim życiu?
– Nic. Muszę być bardzo ostrożny, żeby nic nie zmieniła. Nie chcę powiększać biura, może nawet je zmniejszę. Nic nie powinno ulec zmianie. Nadal chcę projektować architekturę katastrof, uczyć, prowadzić warsztaty na temat architektury czasowej.
Jakie jest twoje największe pragnienie?
– Chciałbym znajdować dobrych klientów.