Jeszcze 30 lat temu świat architektury nie znał takich obiektów. Wprawdzie ich konstrukcja często przypomina bunkry i schrony, które do dziś jeszcze można spotkać w wielu krajach na świecie, jednak centra danych pełnią zupełnie inne funkcje. Przede wszystkim dają schronienie tysiącom urządzeń, a sens ich funkcjonowania polega na spełnieniu stałych, bardzo sprecyzowanych wymagań technologicznych.
Jeszcze 30 lat temu świat architektury nie znał takich obiektów. Wprawdzie ich konstrukcja często przypomina bunkry i schrony, które do dziś jeszcze można spotkać w wielu krajach na świecie, jednak centra danych pełnią zupełnie inne funkcje. Przede wszystkim dają schronienie tysiącom urządzeń, a sens ich funkcjonowania polega na spełnieniu stałych, bardzo sprecyzowanych wymagań technologicznych.
– Centra danych (Data Centers) są dla współczesnych tym, czym w czasach wiktoriańskich była kolej żelazna. Nie skupiają się na walorach architektonicznych, niektóre są jednak fenomenalne, zawierają wiele elementów inżynierii, które bywają niezrozumiałe i zarazem tajemnicze – przyznaje szef jednego z centrum danych na Wyspach Brytyjskich.
Rzeczywiście, obiekty nazywane często serwerowniami najczęściej niczym szczególnym się nie wyróżniają. Umieszczone najczęściej poza centrami miast, są dużymi architektonicznymi bryłami bez okien, zlokalizowanymi w przestrzeniach przemysłowych. W świecie funkcjonują dwa rodzaje centrów danych: jedne z nich to stosunkowo małe obiekty, powstałe na potrzeby jednej lub kilku firm, zwykle też są też centrami mniej rozwiniętymi technologicznie. Inny ich rodzaj to duże centra: komercyjne, powstałe z myślą o utrzymywaniu serwerów wielu klientów.
Serwery zużywają dużo energii, działają przecież przez 24 godzinę na dobę każdego dnia w roku. Ich procesory wykonują niezliczoną ilość obliczeń, a głównym ich cechą musi być, bez względu na warunki, niezawodności. Praca procesorów wytwarza przy okazji mnóstwo ciepła, a aby ich funkcjonowanie przebiegało bez zakłóceń, w serwerowniach musi panować stała temperatura a także wilgotność. Najczęściej wymarzona wilgotność powietrza dla idealnej pracy urządzeń sieciowych wynosi 45 proc., a temperatura to 20 st. C. Stąd też obok tysięcy urządzeń do przetwarzania danych każda serwerownia jest wyposażona w mnóstwo urządzeń chłodzących. I tak np. w jednym z centrów danych w Chicago regularnie „pracuje” 8,5 miliona galonów solanki chłodzącej.
Serwerownie dotychczas niczym szczególnym nie wyróżniały się architektonicznie: cały ich sekret tkwi w tym, co mieszczą w środku. Największe centra danych potrafią pomieścić kilkaset tysięcy serwerów: otwarte przed trzema laty centrum danych Google w Goose Creek w Południowej Karolinie, mieści ponad 500 tys. pracujących urządzeń. Kosztowało ok. 600 mln dolarów.
Obiekt Google nie przypomina już klasycznych bunkrów, jest dość ascetyczny, a osoby które miały okazję oglądać obiekt i nieco znają Amerykę przyznają, że obiekt kojarzy im się z więzieniem na Rikers Island, choć podobno więzienie wygląda bardziej kameralnie. Bryłowaty obiekt poza tysiącami sprzętów jest wyposażony m.in. w okna.
Serwerownie potrafią przypominać również obiekty rodem z filmów science-fiction, a ich coraz nowocześniejsze wyposażenie przypomina już nie tylko kultowe filmy z serii „Gwiezdnych wojen”, ale także „2001: Odyseja kosmiczna”. Projektanci tych obiektów często zastanawiają się, jaką muszą przyjąć formę. Niektóre przypominają rzeczywiście kosmiczne warownie, jak choćby centrum danych Sentrum 4 w Wielkiej Brytanii, z której korzystają m.in. banki. Tutaj części konstrukcyjne są wykonane z materiałów o kilkumetrowej grubości.
Niektóre serwerownie z kolei trafiają już pod opiekę dizajnerów. Tak właśnie stało się w ostatnim czasie w Mediolanie, gdzie powstała nie tylko bardzo nowoczesna serwerownia: I-Net. Oczywiście spełnia wszystkie kryteria bezpieczeństwa, bo przecież większość poważnych serwerowni to bodaj jeden z najpilniej strzeżonych obiektów na świecie. Oczywiście tak jak we wszystkich tego typu obiektach mamy do czynienia nie tylko z setkami tysięcy urządzeń.
Obiekt I-Net zaprojektował Pietro Foglio, i przede wszystkim postawił na bezpieczeństwo. Wprawdzie system chłodzący opiera się na użyciu wody, jednak cały system jest odizolowany od energii elektrycznej i działa w obiegu zamkniętym. Ponadto korzysta z zasobów wody, zgromadzonych kilkadziesiąt metrów pod ziemią. Na zewnątrz obiekt łączy ascetyczność z praktycznością, fasada obiektu jest pokryta ciemnymi panelami chroniącymi przed nadmiernym nagrzewaniem się ścian. Wewnątrz obiekt także ma pewną „wartość dodaną”: to użyte kolory w wewnętrznych przestrzeniach: żółty, niebieski i czerwony, których zestawienie przywodzi na myśl prace malarskie Marka Rothko.
Niewykluczone, że już niebawem będzie się pojawiać więcej centrów danych, które poza funkcjonalnością będą mogły również w interesujący sposób wpisywać w przestrzenie publiczne. Jak się przewiduje, gdy w przyszłości serwerownie zaczną tracić na znaczeniu ze względu na postępującą minimalizację w technologii, bunkry mogą służyć jako banki… spermy i krwi.