– Ubrania mogą nam dawać supermoce – twierdzi Liwka Biały, która na co dzień zarządza warszawskim studiem tatuażu i prowadzi showroom Psychedelivs. Podobnie jak tatuaże, jej autorskie aplikacje ze skrawków starych materiałów, pomagają pełniej wyrażać siebie i nadają ubraniom osobistą sygnaturę.
Od dawna zajmujesz się szyciem?
Zaczęło się od tego, że siostra mojego męża uszyła mu na nasz ślub niesamowity strój. Zobaczyłam to i pomyślałam: „Jakie to jest doskonałe, ja też bym chciała się tym zająć!”. Tym bardziej, że zrobiła to po jednych zajęciach z szycia, wydawało się więc, że nie jest to specjalnie trudne. Kiedy osiem lat temu zaszłam w ciążę, miałam dużo wolnego czasu, a zawsze interesowało mnie tworzenie czegoś samodzielnie. Poszłam więc na kilka takich zajęć i od tej pory szycie towarzyszy mi nieodłącznie, będąc na zmianę – wielką miłością, a czasem – wielką przestrzenią niespełnienia.
Dlaczego?
Najpierw szyłam spódnice mocy dla kobiet. To było fantastyczne, ale jednocześnie nie miałam zupełnie doświadczenia w budowaniu marki, marketingu, sprzedawania tego, co tworzyłam. Nie byłam też do końca pewna siebie w tej kwestii. Wydawało mi się, że to jeszcze nie jest mój czas, aby podbić świat. Zamknęłam się wtedy w szafie, czułam wielki zawód, bo nie szło to wszystko, tak jakbym chciała.
Spódnice mocy od razu kojarzą mi się z kręgami kobiet.
Kiedyś sama organizowałam kręgi, interesowały mnie tematy siostrzeństwa, kobiecości i mam ogromny sentyment do tych spotkań.
Pracujesz w studiu tatuażu?
Tak, zarządzanie studiem tatuażu WarsawINK to moje główne źródło dochodu, ale też wielka pasja. Spędzam tu większość czasu na co dzień, ale udaje mi się to doskonale łączyć z szyciem. Od kiedy zajęłam się pracą w studio i obserwowałam codziennie artystów, którzy tworzą niestworzone rzeczy, poczułam, że jednak wciąż ciągnie mnie strasznie w stronę kreatywności. I oprócz zajmowania się zarządzaniem sztuką, chciałabym też sama być twórczynią. Na pewno praca jako managerka nauczyła mnie, w jaki sposób rozwijać swoją własną artystyczną markę Psychedelivs, a także współpracy z klientem w branży artystycznej.
Szyjesz głównie spersonalizowane projekty dla konkretnych klientów?
Tak, to są wzory, które grają gdzieś tam u mnie w środku, ale również, jak się okazuje, u moich klientów, których ostatnio przybyło bardzo wielu!
To mogą być stare obrusy, na przykład takie, które dostałam od mojej babci, ale też w kolażu była też nawet kiedyś użyta suknia ślubna mojej koleżanki. Dzięki temu moje prace mają drugie dno, rodzaj niewypowiedzianej historii. Daję drugie życie, materiałom, które już na pewno nie byłyby wykorzystane, tworzę coś nowego, zamiast wyrzucać – nadaję im wartość.
Twoje prace mają formę aplikacji, którą można na coś naszyć, czy robisz też kolaże, które są zamkniętą całością?
Na początku szyłam kolaże, które były zamkniętą całością i czuję, że to był mój manifest. Były to motywy nawiązujące do seksualności, kobiecości, cyklu menstruacyjnego.
Kolaże często mają formę kurtki.
Tak, i to jest moje ulubione zajęcie, biorę kurtkę, która mi się podoba, wybieram ciekawe połączenia kolorystyczne i na to nakładam moje własne, autorskie formy i koncepcje. Kurtki kupuję w second handach, ponieważ zależy mi na tym, aby moja sztuka użytkowa nie obciążała planety. Wszystko co tworzę powstaje w duchu upcyclingu – to, co stare i nieprzydatne zamieniam w nowe. W pewnym momencie stwierdziłam jednak, że brakuje mi trochę współpracy, która mnie pobudzi z zewnątrz. Otworzyłam się więc na kontakt z klientami z zewnątrz i zaczęłam realizować czyjeś wizje, a nie tylko swoje. Przygotowuję zazwyczaj naszywki, które mają od spodu warstwę kleju, który rozpuszcza się przy użyciu żelazka i można je sobie sobie to po prostu nakleić, ewentualnie naszyć na jakieś swoje ubranie.
Te naszywki są trochę jak tatuaże.
To jest zwykle coś intymnego, co nawiązuje do jakiejś ważnej osobistej symboliki i wprowadza mnie w ich wewnętrzny świat. Dla mnie to wyjątkowo ważne, bo jestem absolwentką psychologii i zawsze miałam w sobie ogromną ochotę, żeby słuchać intymnych historii, jeżeli tylko ludzie chcą mnie do takich dopuścić.
Uważne słuchanie to duża umiejętność.
To jest dla mnie bardzo pokrzepiające zadanie, kiedy mogę usiąść z klientem i pogadać o jego wizji. Aczkolwiek zdarza się, że jest w tym też pewna trudność, bo nie zawsze ta wizja zgadza się z moją. I zdarzyło mi się już kilka razy, że tworzenie kolażu trwało około trzech tygodni. Nauczyłam się, że realizując czyjąś wizję trzeba iść na pewne kompromisy.
Aby zamówić coś u Ciebie, wystarczy zadzwonić, spotkać się z Tobą, omówić projekt i poczekać na realizację, czy dysponujesz też gotowymi realizacjami?
Na ten moment najlepszym sposobem jest po prostu obserwowanie mojego profilu @Psychedelivs, co jakiś czas wrzucam coś nowego, jakąś nową kurtkę, koszulę. Można sprawdzić, czy one z nami grają. To jest bardzo ważny aspekt, bo jeszcze Ci chyba nie powiedziałam, że moją misją jest, aby te ubrania dawały nam supermoce.
Zakładasz i czujesz, że jest twoje, wyjątkowe, osobiste. Twoja wyjątkowa szata, coś, co jest twoim symbolicznym imieniem, współgra z tobą i twoim wnętrzem. Jest Ci w niej wygodnie. Dzięki niej możesz być bardziej widoczna, ale też możesz się za nią ukryć, jeżeli masz taką potrzebę.
Liwka Biały
Urodziła się w 1996 roku, jest absolwentką psychologii warszawskiej Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej SWPS i mamą 7-letniego Grześka. Pracuje jako managerka w studio tatuażu WarsawINK. Tworzy unikalne tekstylne aplikacje i kolaże, które można znaleźć w jej showroomie Psychedelivs.