Wchodzimy w mrok. Kolejna faza delta przed nami. Ściemnia się i żadne chwilowe przejaśnienie na niebie tego nie zmieni.
Szczerzymy się do słońca na półotwartych plażach, nie mniej niż dwa metry ręcznik od ręcznika, biorąc zwyżkującą temperaturę za błogosławieństwo. A co, jeśli to przekleństwo, pełzająca pośród wzajemnych oskarżeń sankcja? Zbrodnia i kara. Jak u Dostojewskiego, z tą różnicą, że nie o jednostkę tu chodzi. Raskolnikow w swoim szaleństwie jest zaledwie romantyczny. Jesteśmy jak gałązki w koronie usychającego od spodu drzewa – te wciąż różowe kwiaty, które spijając ostatki dalej chcą wierzyć, że będą piękne i gładkie. Ale nie będą. Czeka nas pożoga. Świat zmienia się na naszych oczach, a my nie chcemy na to patrzeć. Wolimy gapić się w telefon panikując z powodu przesunięcia premiery przełomowego serialu. Kontrowersyjny! Błyskotliwy! Zapiera dech w piersiach! I przesunęli. Będzie dostępny za miesiąc. Wiadomo, koronawirus. Światu dramatycznie brakuje wody, demokracji, nowej drogi i celu. Ale zamiast wizjonerów mamy kolejnych plutokratów, coraz bardziej niebezpieczny populizm i bunt wystraszonych ludzi na ulicach. Dwudziestowieczne systemy polityczne nie wytrzymują konfrontacji z dzisiejszymi problemami, a George Floyd ginie z ręki, a raczej kolana białego rasisty w mundurze, w centrum Minneapolis. Dokładnie z tego samego powodu, dla którego cztery małe dziewczynki zginęły w 1963 roku w Birmingham w Alabamie. Rasizm i ksenofobia. Homofobia i nienawiść. Choroby i toksyczne ideologie. Półprawdy, fake newsy i farmy trolli działające na zlecenie rządów. Konserwatyści budują poparcie wdrażając transfery socjalne, a obrażona lewica zamyka się w dusznych salonach rozgrywając intelektualne roszady. Nastoletnia dziewczynka staje się symbolem walki o planetę, a Iron Man umiera w ostatniej części Avengersów. Ludzie buntują się przeciwko szczepionkom jak Taplary przed elektrycznością w Konopielce, a Putin chce przekopać Arktykę. Tłumy uchodźców na granicy wolnego świata. Cicer cum caule, czyli groch z kapustą, jak pisał Tuwim. Cofamy się w rozwoju jako cywilizacja, a fakt, że prezentacja kombinezonów astronautów SpaceX Elona Muska cieszy się większym zainteresowaniem niż zamieszki na ulicach Rio de Janerio mówią nam bardzo dużo o głębokim pęknięciu w naszych społeczeństwach. Joker już tańczy na ulicach miast całego świata. I zaraz go podpali. Ci, których stać na telefony do odbioru 5G, śmieją się w kułak z tych, którym wmówiono, że dostaną od niej raka. Toczy się wielki bój o nasze dusze i wcale nie wiadomo kto go wygra. Czas start.