Z wiekowej maszyny bucha para. Barczysty mężczyzna, dokręcając stalowe koło prasy powoli zagina namoczone wcześniej bukowe dechy. Tak od ponad 130 lat powstają słynne gięte meble Pagedu. Teraz mają podbić świat.
Gdy jechaliśmy na spotkanie z Tomkiem Rygalikiem zastanawiałem się, czy… zapuścił wąsy. I nie tylko dlatego, że zarost powrócił do łask. Umówiliśmy się w fabryce firmy Paged w Jasienicy na południu Polski, słynącej z produkcji mebli giętych. A kiedyś wszyscy ci, którzy zajmowali się gięciną, nosili wąsy. Rygalik od niedawna jest jej dyrektorem artystycznym.
Projektant Tomek Rygalik, pracujący wcześniej m.in. z marką Moroso czy Siemensem jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w polskim designie. Obecnie związał się jedną z najstarszych polskich fabryk meblowych – Paged, której historia sięga jeszcze XIX wieku i słynnych wówczas producentów i konkstruktorów, Mundusa i Thoneta. Dziś Rygalik jako jej dyrektor artystyczny stoi za większością powstających nowych projektów.
Paged działa od 1881 roku, to jedyna tak zachowana fabryka w Polsce, w której meble wciąż gnie się w ten sam sposób od ponad 130 lat. W zakładzie często żartują, że jedyną różnicą do czasów zamierzchłych jest to, że obecnie gięciarze noszą buty i nie mają wąsów.
Paged to jednak nie tylko historia. Choć jest znaną w Polsce marką mebli mieszkaniowych, chce jak najmocniej zaistnieć na świecie. Jej produkty trafiają na niemal wszystkie kontynenty – do niemal 50 krajów świata. Jednak dopiero na tegorocznej edycji Salone Internazionale del Mobile w Mediolanie firma po raz pierwszy w historii zaprezentuje kolekcję mebli pod własną marką. Wcześniej były to głównie meble produkowane dla innych marek. – Firma jest w ekscytującym momencie i staje zarazem przed wielkim wyzwaniem. Naszą strategią jest stworzenie marki, w której powstaje unikatowe wzornictwo na najwyższym światowym poziomie – przyznaje Rygalik.
Paged na targach w Mediolanie jest obecny najdłużej spośród wszystkich polskich firm, bo już od roku 1964. Tegoroczna prezentacja jest rekordowa – trafia na nią kolekcja składająca się z 30 mebli tworzących siedem rodzin. Gdy odwiedzaliśmy fabrykę, wciąż trwały prace, a dyrektor artystyczny czas dzielił pomiędzy rozmowy i konsultacje z technologami, producentami oraz handlowcami. Z zespołem pracował nad prototypami i pierwszymi obiektami trafiającymi do realizacji. – To wszystko dzieje się po to, by np. to co na początku wydaje się brzydkim kaczątkiem przemieniło się w pięknego łabędzia – tłumaczy obrazowo.
Paged od lat jest synonimem mebli giętych. – Staramy się rozwinąć nową ofertę pod marką tak, aby była również unikalna dla naszych metod produkcji. Prezentowane na iSaloni meble też mają elementy gięte – dodaje dyrektor artystyczny firmy. Dla niego szalenie ważna pozostaje możliwość tworzenia mebli kontraktowych, a więc tych produkowanych pod marką i trafiających do prestiżowych miejsc, jak muzea, galerie, hotele czy restauracje. Jednym z pierwszych takich mebli jest stworzony przez Rygalika fotel, zamówiony przez powstałe w Warszawie Muzeum Historii Żydów Polskich. A to dopiero początek, bo strategia marki jest długofalowa. – Paged jest predysponowany do tego, aby osiągnąć w tej branży pod własną marką bardzo wiele. Jest tutaj bardzo silna tradycji rzemiosła, pracują tu bardzo wykwalifikowani ludzie. To właśnie ludzie i tradycyjny sposób wytwarzania mebli są największą wartością marki – deklaruje Rygalik.
Więcej: www.paged.pl