Pandemia koronawirusa z dnia na dzień wywróciła nasze życie do góry nogami. Jak z tą nową sytuacją radzi sobie branża projektowa? Tym razem w cyklu „Design w czasach zarazy” o opinię poprosiliśmy przedstawicieli firm PR, które na co dzień obsługują marki związane z designem i kulturą.
Katarzyna Szustow, właścicielka agencji Szustow. Kultura i Komunikacja
23 kwietnia 2020 r., Zurych. Dzień 38. Trzecia doba z liczbą dziennych diagnoz na poziomie 200; w trakcie piku odnotowywano codziennie ponad 1.000; 21 marca zdiagnozowano 1.937 osób. Łączna liczba chorujących: 28.268. Dzieci prawdopodobnie wrócą do szkół 11 maja. Informację ma potwierdzić szwajcarskich rząd 29 kwietnia. Dużo liczb, jeszcze więcej niewiadomych. Przygotowywaliśmy się na kryzysy polityczne i klimatyczne, ale nikt nie przygotowywał się na pandemię. Przeszłam etapy paniki, wyparcia, smutku, powolnej akceptacji. Podjęłam serię trudnych, ale koniecznych decyzji biznesowych. Nigdy nie umiałam funkcjonować bez wyzwań, ale gdzie szukać wsparcia i inspiracji? Trzeba tworzyć je samemu. Do Szwajcarii wirus dotarł na początku marca. Pozwoliło mi to na podjęcie działań z wyprzedzeniem względem Warszawy. Moja praca od 20 lat polega na budowaniu wspólnot. Tych materialnych i tych w on-linie, ale te pierwsze były dla mnie zawsze priorytetowe. Jak działać, kiedy obecność tego drugiego generuje niepokój? Jak nauczyć się od nowa myśleć o wspólnocie? Pandemia to pierwsze w naszym życiu doświadczenie totalnie zbiorowe. Co to oznacza? Tydzień temu udostępniliśmy darmowy Poradnik dla instytucji kultury na czas pandemii www.poradnik.szustow.com. Zawiera skuteczne porady z zakresu komunikacji dla instytucji, ale też dla większości przedstawicieli sektora kreatywnego. Część naszego kilkunastoletniego doświadczenia w jednym dokumencie. Może ułatwi odnalezienie się w nowej rzeczywistości, i może pozwoli spotkać się w komplecie po kryzysie. Mój szwajcarski tryb pracy niewiele się zmienił. Od 4 lat mieszkam w Zurychu. Zarządzam firmą za pomocą komputera, telefonu. To nasza norma. Mamy wypracowane narzędzia, sposoby komunikacji wewnętrznej i zewnętrznej, mamy w tym doświadczenie. Nie tryb pracy jest dzisiaj wyzwaniem. W Warszawie jestem zawsze raz w miesiącu, na 7-9 dni. Nie byłam w Polsce od 5 marca, dziś mija 7 tydzień. Czuję, że to bardzo długo. Obserwuję zaburzenia w rytmie wydatkowania energii. Energię powstałą z koncentracji, braku bodźców, kontaktu z naturą transferuję na spotkania w Polsce. Brakuje mi warszawskiego tempa, ludzi, wernisaży, spektakli, knajp. Teraz więcej ćwiczę. Nowa rzeczywistość, która teraz się tworzy będzie diametralnie inna. W sektorze kreatywnym w Polsce pracuje około 400 tys. osób, to prawie 3 proc. wszystkich pracujących; na samym Mazowszu ponad 100 tys. osób. Rocznie sprzedawanych jest ok. 60 mln biletów do kin, straty dla kiniarzy na dziś wynoszą ok. 130 mln zł. Odwołano ok. 6 tys. spektakli, koncertów. Kolejne są odwoływane. Nasze środowisko zostało odcięte od dochodów: artyści/projektanci od zakontraktowanych zleceń, jak i o nowych, instytucje od wpływów, fabryki stanęły. Nasz sektor przejdzie gruntowną przemianę. Przypuszczam, że publiczne pieniądze zostaną przetransferowane na zdrowie i edukację. Artyści/projektanci będą musieli znaleźć nowe sposoby funkcjonowania, część będzie musiała zmienić zawód. Ważne, żeby mówić też o naszych troskach i niepokojach, a nie uprawiać tylko narrację ekologicznego przebudzenia czy fascynacji brakiem bodźców. Część z nas czeka ubóstwo. Zdrowie psychiczne ludzi jest dla mnie priorytetem. A ono jest teraz okrutnie testowane. W 2012 roku napisałam: „Komunikacja (z łaciny communis) to dzielenie się lub wspólnota. Komunikacja wytwarza wspólnotę – istotę kultury”. Tak powstała moja firma. W czasie pandemii budowanie wspólnot jest najważniejsze. To one dają siłę do życia.
Michał Nowicki, właściciel agencji nowicki_PR
Informację o pojawieniu się w Polsce pierwszego przypadku Covid-19 przeczytałem w taksówce jadąc rano na konferencję prasową, organizowaną przez moją agencję. Pamiętam, że tego dnia nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego co za chwilę się stanie. Zaledwie tydzień później zostaliśmy zamknięci w domach. I tkwimy w nich do dziś. Pierwsze tygodnie z moje perspektywy były szaleństwem pracy. Musieliśmy szybko zareagować i przestawić komunikację na nowe tory. I myślę, że zostaniemy na nich na dłużej. W dużej mierze dotychczasowe podejście do promowania marek i produktów dziś już można między bajki włożyć. Wyraźnie widać, że ludzki aspekt wysunięty został na pierwszy plan. Dziś jak nigdy dotąd kluczowymi wartościami są autentyczność, rzetelność i empatia. Przetrwają marki, które w prosty, wiarygodny sposób będą w stanie przekonać do siebie klientów. Pewnie odejdą w niebyt marketingowe nadbudowy i żonglowanie słowami bez treści. Oczywiście jest to trochę wróżenie z fusów w rzeczywistości, w której panuje chaos. Ale spod tego chaosu już pomału wyłania się nowy świat. I w sumie też nadzieja, bo podobno na początku był chaos…
Olga Kisiel-Konopka, dyrektor zarządzająca OKK! PR
Koronawirusowi przyglądaliśmy się z oddali, traktowaliśmy to zjawisko ze względnym spokojem, w kategoriach newsów ze szklanego ekranu. Kiedy dotarł do Polski, wywrócił naszą rzeczywistość do góry nogami i pokrzyżował wszystkie plany. Początek marca był bardzo dobry dla OKK! PR. Kryzys zastał nas w momencie znakomitych projektów, nowych kontraktów i rozmów o przyszłej współpracy. Na chwilę przed przymusową kwarantanną udało nam się jeszcze zorganizować 17. edycję OKK! design. Pracowaliśmy nad kilkoma dużymi ewentami, które już się nie odbyły, w tym choćby nad przygotowywaną od wielu miesięcy premierą nowych kolekcji Cosentino. Pierwsze dni pandemii oznaczały przede wszystkim wielką niewiadomą, dlatego branża i część naszych klientów reagowała dość nerwowo. Szybko okazało się, jak ważna jest w tym czasie komunikacja. Firmy nie działają w próżni – niewłaściwe zarządzanie wizerunkiem w tak newralgicznym okresie, może doprowadzić do zmniejszenia wartości marki, a co za tym idzie – do utraty klientów. Poza codziennymi działaniami, klienci OKK! oczekują od nas nowych rozwiązań, mądrych inspiracji i zwykłego ludzkiego wsparcia, ale także konkretnych informacji, np. o możliwościach działań charytatywnych. Koncentrujemy się na realnej pomocy, dbając przy okazji o wizerunek powierzonych nam marek. Marzec i kwiecień minęły pod znakiem wytężonej pracy nad zmianą lub dostosowaniem strategii klientów naszej agencji PR do warunków nowej rzeczywistości. Nie traktuję tego czasu w kategoriach wielkiego kryzysu. Epidemia jest wyzwaniem i motywuje mnie do działania! Mam szczęście, bo OKK! PR tworzy zespół wspaniałych, zaangażowanych osób, na których mogę polegać! Od 13 marca wszyscy pracujemy w trybie home office, robimy swoje i działamy z całych sił! Praca zdalna bez wątpienia ma zalety i wady, małym jej mankamentem jest fakt, że w domu razem ze mną pracują… moje córki! Nigdy nie miały mnie w takich ilościach, zatem starają się wykorzystać każdą chwilę. Telekonferencje z zespołem czy z klientami zazwyczaj odbywają się w ich obecności. Kwarantanna sprawia, że rozwijamy swoje zdolności kulinarne, wspólnie z Łucją i Anielą pieczemy ciasteczka owsiane, robimy pizzę. Bardzo ważne są dla nas codzienne rytuały, one porządkują nasz dzień i sprawiają, że okres przymusowej izolacji mija w atmosferze harmonii i spokoju.
Magda Skibka, współwłaścicielka agencji PR – PLN Design Group
Od samego początku obserwowałam wiadomości na temat wirusa, każdego dnia sprawdzałam informację, czy są już pierwsze zakażenia w Polsce. Ostatnie moje wyjście zawodowe to spotkanie w jednej z łódzkich restauracji z przedstawicielem dużej firmy. Na dosłownie 10 minut przed dotarła do mnie informacja, że w Łodzi jest pierwszy przypadek. Pamiętam, jak mocno to we mnie uderzyło, kiedy zobaczyłam praktycznie pustą Piotrkowską – miejsce, które żyje o każdej porze dnia i nocy. To było miesiąc temu, od tego czasu nasz zespół pracuje zdalnie. Ja mam to szczęście, że mogę pracować w domu z ogrodem i lasem praktycznie za furtką. To daje mi komfort psychiczny i nie mam poczucia zamknięcia, które dla wielu jest frustrujące. Dla mnie na pewno by takie było. Jestem przyzwyczajona do życia w biegu, częstych wyjazdów, spotkań i ludzi. Teraz mam to w znacznym stopniu ograniczone, jednak dla mnie i całej agencji tak naprawdę nic się nie zmieniło poza tym, że nie widzimy się codziennie na żywo. Wszystkie procesy mieliśmy od początku w pełni zdigitalizowane. Pracujemy tylko z innych miejsc i mamy wrażenie, że pracy jest tak samo dużo, a momentami nawet znacznie więcej. Nasi klienci nie zwolnili, więc my też nie. Nawet tego nie planowaliśmy. Od początku wiedzieliśmy, że musimy robić swoje, bo kiedyś to wszystko się skończy. Wiemy, że spotkamy się w innej rzeczywistości. Zmieni się branża public relations, zmieni się biznes i gospodarka. Obserwujemy to, analizujemy i przewidujemy. Staramy się uniknąć efektu zaskoczenia. Widzimy, jak wokół nas biznesy naszych przyjaciół podupadają, jak ulubione restauracje się zamykają. Po wszystkim będzie inaczej, będziemy ostrożniejsi. Wydaję mi się, że też zwolnimy. Już wcześniej zastanawiałam się, kiedy to wszystko…się zatrzyma. Byliśmy przeładowani bodźcami, żyliśmy w pędzie. Nie oglądaliśmy się za siebie. Pierwsze tygodnie, kiedy musieliśmy zostać w domu były, mam wrażenie – dla niektórych ratunkiem. Mogli zwolnić. Odpocząć. Przeczytać stos książek, obejrzeć serial. Po tygodniu góra dwóch już pojawiła się niepewność i lęk. Co dalej. Z drugiej jednak strony obserwuję dosłownie „wybuch kreatywności”. Moje otoczenie nie chce bezczynnie siedzieć, pojawiają się nowe pomysły, biznesy. Ma to swoje plusy, jedynym minusem, jaki widzę u siebie to zatarcie się granicy między pracą a życiem prywatnym. Z komputerem nie rozstaję się praktycznie przez cały dzień. Zaczynam pracę 9.00 i do późnych godzin wieczornych cały czas robię coś zawodowo. Nawet teraz w weekend, siedząc na tarasie opracowuję plan realizacji kolejnych działań w ramach rozwoju agencji. Wykorzystujemy ten czas również na szkolenia i samorozwój. Liczę się z tym, że wiele może się zmienić. Mamy zgrany zespół, możemy na siebie liczyć. Może zmienić się biznes, a będzie to wynik zmian, jakie zajdą w konsumpcjonizmie. Może mieć to też przełożenie na biznes naszych Klientów. Nie pozostaje nam nic innego jak obserwowanie.
Michał Mrożewski, managing director Profundo
Pandemia zmienia reguły gry z dnia na dzień. Sytuacja jest nieprzewidywalna, zmienna, ważne są elastyczność, kreatywność i przede wszystkim stałe działanie bez względu na zmieniające się okoliczności. Jeden z moich klientów powiedział bardzo mądre zdanie: trzeba wypatrywać szans, a nie liczyć straty. Staram się o tym codziennie pamiętać. W Profundo pracujemy równie intensywnie co zwykle, tyle że musieliśmy przenieść swoją aktywność do internetu. Cały zespół wykonuje swoje obowiązki zdalnie, stąd ważne są bieżące kontakty oraz klarowne ustalanie zadań. To swoisty sprawdzian jakości tego, jak się komunikujemy, klarowności tych komunikatów, zarządzania obiegiem informacji. Nasi klienci potrzebują teraz szczególnie silnego wsparcia w zakresie e-PR i marketingu internetowego, jako że środowisko online stało się również dla nich podstawowym miejscem komunikacji i sprzedaży. Co więcej, widać duży przyrost ruchu i zakupów w internecie. Dla niektórych kategorii produktów sprzedawanych online ilość zakupów wzrosła nawet o 670 proc. To, że w Profundo jakiś czas temu postawiliśmy mocno na rozwijanie tego obszaru, obecnie procentuje. Więksi przedsiębiorcy zazwyczaj posiadali już narzędzia online, które w jakimś stopniu wykorzystywali. W trudniejszej sytuacji znaleźli się ci, którzy do tej pory nie inwestowali w internetowe kanały komunikacji i sprzedaży. Chodzi głównie o mniejsze, lokalne biznesy. Powstało wiele inicjatyw mających je wspierać. Najpopularniejsze są cegiełki, które kupując – i tym samym wspomagając biznes w tym trudnym okresie – można wykorzystać po powrocie do normalności na zakup produktów lub usług w tych firmach. Wsparcia udzielają również twórcy narzędzi online oraz największe przedsiębiorstwa internetowe. Na przykład Google już zapowiedział, że ich platforma do sprzedaży produktów Google Zakupy stanie się darmowa dla wszystkich sprzedawców jeszcze w tym roku. „Internetowe życie”, które wybuchło z całą mocą wraz z rozpoczęciem społecznej izolacji, to niewiarygodny katalizator nowych rozwiązań, pomysłów, formatów. To wyzwanie do zdobywania nowych umiejętności, poznawania nowych narzędzi, to okazja do zrewidowania wielu naszych nawyków, opinii, przyzwyczajeń. Rzeczy, które z perspektywy jednostek czy grup ludzi były możliwe do realizacji tylko w jeden określony sposób, dziś trzeba realizować zupełnie inaczej, zmienić o 180 stopni plan – czasem w bardzo krótkim okresie czasu. Po miesiącu funkcjonowania w nowych realiach nie dziwi nas już Wielkanoc przez Skype’a, ślub na Zoomie i koncert na Twitchu. Widzimy też, jak istotną rolę obecnie odgrywają przestrzeń online oraz dywersyfikacja źródeł dochodu. Dzięki powszechnej dostępności narzędzi online każdy może niskim kosztem rozpocząć działalność w internecie. Co obecna sytuacja zmieni w komunikacji? W naszym życiu pandemia pokazuje, co jest ważne, priorytetowe i autentyczne, a co jest zbędnym balastem. W komunikacji dzieje się podobnie: ważne są szczerość, autentyczność, jasne formułowanie zarówno dobrych, jak i złych informacji. To czas próby dla liderów: szefów firm, zespołów – tylko ci, którzy sami będą przykładem zaangażowania, odpowiedzialności, opanowania i transparentności, mogą liczyć na podobną postawę swoich podwładnych. Ogólna niepewność i brak poczucia bezpieczeństwa pokazuje też, jak ważne jest tworzenie społeczności. One są wsparciem nie tylko dla ludzi, ale także dla marek. Wiele z nich – zwłaszcza tych małych – ma teraz szansę przetrwać tylko dzięki swoim klientom i partnerom. Ale żeby być częścią społeczności, trzeba też coś jej dawać: tworzyć wyjątkową jakość, wspierać ją, dzielić się swoimi zasobami i umiejętnościami. To jest cenna lekcja społecznej odpowiedzialności. Na samym początku izolacji zadzwonił do mnie mój przyjaciel, żeby zapytać, jak się mam, i w pewnym momencie powiedział: „Słuchaj, po raz pierwszy w życiu upiekłem dziś chleb, wyszedł mi bardzo dobry. Chcesz, to następnym razem upiekę więcej, przywiozę Ci bochenek. I dam Ci zakwas, żebyś sam mógł upiec”. Ta rozmowa jest dla mnie osobiście wspaniałą metaforą tego, jak się odnaleźć w tej chwili, w której jesteśmy. Dbajmy o więzi, o relacje z innymi, nie bójmy się próbować nowych rzeczy, uczmy się ich, dzielmy się z innymi i inspirujmy ich, by robili tak samo.