UAU Project to warszawskie studio projektowe założone przez Justynę Fałdzińską i Miłosza Dąbrowskiego. Od 10 lat eksperymentują z drukiem 3D, przekonani, że nadaje się on nie tylko do prototypowania, ale jest też fantastycznym narzędziem, które daje projektantom niezależność.
Oboje ukończyli Wydział Wzornictwa Przemysłowego na warszawskiej ASP. W druku 3D znaleźli swoją niszę, którą zgłębiają od 10 lat.
Ich kolorowe lampy, wazy i totemy zapewniają niesamowite uczucie przenikania się świata digitalnego z rzemieślniczym. Perfekcyjne, przypominające rendery formy od UAU Project powstają z naturalnego tworzywa i nadają się do kompostowania w warunkach przemysłowych.
Pamiętacie swój pierwszy kontakt z drukiem 3D?
Pierwsze doświadczenia z drukarkami 3D mieliśmy już na studiach, ale trzeba przyznać, że były rozczarowujące. Sprzęt był toporny, a efekt jego pracy – nieprzyjemny. Każdą rzecz, która wyszła z drukarki, trzeba było obrabiać, utwardzać, szlifować. Pierwszą własną drukarkę 3D kupiliśmy w 2013 roku i od tego momentu zaczęliśmy eksperymentować. Najpierw wszystko wyglądało tanio i plastikowo – czuliśmy rozgoryczenie, nasze oczekiwania były dużo większe niż to, co można było wówczas osiągnąć. Dostrzegliśmy jednak potencjał w tej technologii. Czuliśmy, że może dać nam olbrzymią wolność projektową.
Używanie drukarki 3D może być dla projektanta wybawieniem, bo eliminuje konieczność współpracy z fabryką.
Od początku chcieliśmy być niezależni, nie interesowało nas projektowanie dla firm. Zależało nam, żeby samodzielnie pokazać to, co mamy do zaoferowania – nasz autorski świat kolorów, form i kształtów. Szukaliśmy na to sposobów, a drukarka jawiła się jako obiekt, który może nam w tym pomóc.
Etap eksperymentowania i dogłębnego poznawania tej technologii trwał kilka lat. W 2017 roku byliśmy gotowi, żeby zaprezentować naszą pierwszą kolekcję. Wyjechaliśmy z nią do Paryża na Paris Design Week i tak się wszystko zaczęło.
Premierę mieliście więc za granicą.
Pokazywaliśmy pierwsze próby na targach w Polsce, ale nie było dobrego odbioru. Daliśmy więc sobie szansę i pojechaliśmy do Paryża – tam się nasza praca bardzo spodobała, dostaliśmy dużo zamówień. To nas utwierdziło w przekonaniu, że obraliśmy dobrą drogę. Postanowiliśmy, że stawiamy na druk 3D i rozwijamy działalność. To był przełomowy rok, który ukierunkował nas artystycznie.
Jak dziś określacie swoją działalność?
Jesteśmy projektantami designerskich obiektów kolekcjonerskich. Część naszych kolekcji jest bardziej dostępna – są to mniejsze obiekty, ale otwieramy się coraz bardziej na większe formy, które powstają na zamówienie.
Technologii druku 3D jest kilka. Wybraliście taką, która jest najbardziej ekologiczna i produkuje najmniejszy odpad materiałowy.
Od początku świadomie pod tym kątem wybieraliśmy zarówno technologię, jak i materiał. Nie chcemy produkować zbędnych śmieci. Doprowadziliśmy produkcję do takiej perfekcji, że jeśli druk się uda, nasze obiekty nie generują żadnych odpadów produkcyjnych. To, czy cały proces się uda, zależy od wielu czynników zewnętrznych, nawet temperatury. Powiedzmy, że w 98% przypadków druk się udaje.
Inny materiał, którego używamy, to PET z recyklingu, wyprodukowany z odpadów – wysterylizowanych tacek medycznych. Nasz system sprzedaży również gwarantuje, że nic nie zostanie wyrzucone – wszystko produkujemy na zamówienie. U nas nie ma dziesiątków obiektów, które stoją, kurzą się i czekają na klientów.
Czy to oznacza, że Wasze obiekty mogą podlegać customizacji?
To zależy od typu zamówienia. Oferta w naszym sklepie dotyczy sprzedaży – nazwijmy to – detalicznej. Są to mniejsze obiekty, bardziej dostępne. Przy zamówieniu można sobie wybrać kolor, ale raczej nie można zmieniać wielkości czy proporcji – byłaby to zbyt duża ingerencja w projekt. Jeśli mamy większe zamówienia, dla galerii albo sklepów, dopuszczamy możliwość większych zmian. Czasami projektujemy też np. specjalne wzory na życzenie klienta.
Druk 3D nie jest już nowinką, a jednak wciąż nie stanowi popularnego rozwiązania dla designerów. Dlaczego?
Uczycie tego studentów?
Od sześciu lat, jako UAU Project staramy się propagować druk 3D jako inspirującą drogę dla designera. Pokazujemy, jak wejść w bliski kontakt z tą technologią. W ciągu ostatnich lat odwiedziliśmy kilka uczelni: naszą macierzystą ASP, SWPS w School of Form czy Academy of Art and Design (HGK) w Bazylei. Ta ostatnia uczelnia zrobiła na nas ogromne wrażenie, szczególnie jeśli chodzi o zaplecze dla studentów.
W szkołach druk 3D prezentowany jest najczęściej jako narzędzie do prototypowania, i to takie, dzięki któremu można zrobić wszystko. Jest to mit, bo oczywiście są różne limity. Pokazujemy, jak je poznać i jak odnaleźć swój sposób na wykorzystanie możliwości tego narzędzia.
Jakie są pułapki przy pierwszym kontakcie z drukarką 3D?
Studenci najczęściej nie zdają sobie sprawy, że jeśli robią coś wbrew tej technologii, to generują bardzo duże zużycie materiału. Bardzo rzadko próbują też eksperymentować, ulepszać, zmieniać ustawienia. Uczelnie, które zamawiają sprzęt do studenckich warsztatów, skupiają się na tym, żeby wydruki mogły być powtarzalne i dla wszystkich, jednakowe. Parametry maszyn są więc zwykle tak ustawione, że marnuje się zbyt wiele materiału. Na naszych zajęciach robimy rewolucję i pokazujemy, jak można wykorzystać w pełni potencjał tych urządzeń.
Na czym polega ten potencjał?
Studenci są zachwyceni, że nie muszą szpachlować i malować obiektu farbą. Wyjmują po prostu gotowy produkt w wybranym kolorze. Od początku w naszej praktyce projektowej i producenckiej jest dla nas istotne, żeby obiekty wychodziły z drukarki możliwie skończone, żebyśmy nie musieli nic w nich zmieniać, szlifować, wiercić. Maszyna tworzy gotowy produkt, a my go pakujemy i wysyłamy do klienta.
Czy są jakieś wady tej technologii?
Dla nas nie ma żadnych. Mamy wykształcenie projektowe i solidną praktykę w tej technologii. Po 10 latach pracy z materiałem potrafimy tak zaplanować projekt, żeby nie było naprężeń materiału ani wizualnych błędów. W pewnym momencie odkryliśmy, że strukturę całego wydruku można uszlachetnić i usztywnić za pomocą tekstur. Ważna jest dla nas jakość powierzchni.
Jak wygląda u Was proces projektowania?
Ciągle się uczymy. Nie dość, że rozwijamy wiedzę technologiczną i materiałową, to jeszcze projektową, bo projektujemy w dosyć specyficzny sposób. Używamy programu CAD, ale w niestandardowy sposób. Pracujemy na bryłach, powierzchniach i krzywych, w bardzo parametryczny sposób projektujemy nasze przedmioty. Jednak dokładnie ten sam plik, wypuszczony w tym samym kolorze z tej samej maszyny, zawsze będzie miał drobne różnice. To nie jest seryjna produkcja, nasza technika jest eksperymentalna i zakłada także ręczną ingerencję przy tworzeniu dekoracji. Wypuszczamy krótkie serie lub unikaty.
W 2023 roku mieliście ciekawą współpracę z artystą Maurycym Gomulickim.
Są to unikatowe, erotyczne wazony Vagivases. Trzy modele stanowią obiekty kolekcjonerskie, powstały w trzech wersjach kolorystycznych, w krótkiej serii po siedem sztuk. Każdy obiekt jest certyfikowany przez nas i artystę. Współpraca z Maurycym to dla nas ważny krok w Polskę, pierwszy od 2016 roku. Do tej pory mieliśmy tutaj może 1% sprzedaży, a nasze projekty nie były szerzej znane ani prezentowane.
UAU Project
Studio tworzą Miłosz Dąbrowski i Justyna Fałdzińska (oboje rocznik 1983). Ukończyli projektowanie przemysłowe na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, a Justyna kształciła się tam ponadto na Wydziale Grafiki w Pracowni Plakatu. Oboje studiowali też w Escola Superior de Artes e Design w Porto. W 2011 roku założyli w Warszawie UAU Project, a w 2013 kupili pierwszą drukarkę 3D. Od tej pory eksperymentują z tą technologią, wykorzystując biodegradowalne lub nadające się do recyklingu materiały. Przełomem w ich karierze stał się rok 2017, kiedy pokazali swoje projekty na Paris Design Week. Mają na koncie kilka kooperacji z artystami, m.in. Mirandą Makaroff, z którą stworzyli serię ośmiu totemów, projektantem mody Charlesem Jeffreyem Loverboyem czy kalifornijskim zespołem muzycznym Son Lux. UAU reprezentuje nowojorska galeria XX, a ich projekty są w stałej kolekcji Stedelijk Museum w Amsterdamie. W 2023 roku wypuścili wspólnie z Maurycym Gomulickim limitowaną serię erotycznych wazonów Vagivases.