Visual merchandiser, czyli sztuka intrygowania

Sklepowe kompozycje przyciągają wzrok, kuszą – niejednokrotnie będąc swoistym dziełem sztuki. Czasy minimalizmu i prostego wyposażenia już dawno minęły a specjaliści kreujący ekspozycję prześcigają się w coraz to bardziej zadziwiających pomysłach. Kim jest visual merchandiser (VM)? Dba o odpowiednią estetykę i komunikację pomiędzy marką a klientem, łącząc dekoratorstwo ze storytellingiem, przez co zakupy stają się emocjonalną przygodą. Tajniki zawodu zdradza nam Maria Okniańska-Wolnik, rozwijająca swoje umiejętności w tym zakresie od blisko 13 lat.

Skąd pomysł, żeby zająć się akurat taką dziedziną?

Na studiach (studiowałam resocjalizację) potrzebowałam pracy. Zatrudniłam się na stanowisku sprzedawcy w jednej z sieciówek. Tam dostałam możliwość rozwoju i tak to się potoczyło, że resocjalizacja zeszła na dalszy plan, a ja zaczęłam się rozwijać jako dekoratorka. Zawsze lubiłam prace plastyczne, zadania „kreatywne”, a praca jako visual merchandiser dawała mi możliwość wyżycia się w taki właśnie sposób, przy jednoczesnym zarobieniu kilku złotych.

Jak wyglądały początki w branży? Pamięta Pani swoje pierwsze zlecenie?

Tak naprawdę to w dalszym ciągu są to moje początki! A pierwsze samodzielne zlecenie było dość ekscytujące. Dostałam zaproszenie na poprowadzenie prezentacji dotyczącej visual merchandisingu dla właścicieli salonów L’Oréal Professionnel. Razem z grupą poleciałam do Mediolanu, gdzie miałam możliwość zwiedzić to piękne miasto i tam opowiedzieć im o możliwościach, jakie daje visual merchandiser.

W Polsce przykłada się dużą wagę do odpowiedniej prezentacji witryn i przestrzeni?

Coraz większą. Zwłaszcza małe, młode marki zdają sobie sprawę z potencjału, jaki drzemie w dobrym VM. Teraz liczy się customer experience i całe wrażenie zakupowe, a nie tylko przedmiot. Dlatego trzeba zadbać o klientów i uświadomić ich, że można kupować w pięknych miejscach, ze wspaniałą obsługą w akompaniamencie świetnej muzyki. Nie zawsze te zakupy muszą być „fast” i nie zawsze po wizycie w sklepie musimy wyjść „z czymś”. Najważniejsze to istnieć w świadomości klienta, tak aby do nas już zawsze wracał, aby mieć tych cyklicznych klientów, którzy dają nam zarobić.

Ciekawi mnie jak wygląda Pani typowy dzień pracy…

Praca w sieci kompletnie różni się od pracy dla jednego klienta. To drugie to zazwyczaj proces. Dłuższy lub krótszy. Często coś planuję, a potem tworzę coś zupełnie innego, ale opieram się na słuchaniu klienta i czytelnym moodboardzie. Nic nie zastąpi rozmowy i zadania wielu pytań, tak aby uniknąć nieporozumień, które też się zdarzają. Samo projektowanie to kwestia połączenia oczekiwań klienta, jego budżetu i mojej wizji. W trakcie wdrażania lubię być obecna przy całym procesie, jednak jest to zależne od rodzaju zlecenia.

Co jest największym wyzwaniem podczas tworzenia witryny?

Połączenie oczekiwań z budżetem.

Zdarzają się trudni klienci?

Nie lubię tego określenia. Może dlatego, że w swojej pracy podchodzę do każdego indywidualnie. Zresztą, jeśli odwrócić tzw. medal, ja sama należę do wymagających klientów. A tak na poważnie, bez względu na okoliczności staram się mówić wprost i komunikować swoje stanowisko. Czasem konfrontacja bywa ciężka, ale cenię sobie osoby, które używają argumentów i nie boją się mówić wprost swoich oczekiwań.

Trzy najważniejsze zasady, którymi kieruje się Pani w pracy?

Dobra komunikacja, mniej znaczy więcej i projekty są dla ludzi, a nie na odwrót.

Visual merchandiser jest niezbędny w każdym sklepie?

Może nie zawsze na pełen etat, ale dobrze jest korzystać z wiedzy specjalisty, który podpowie, jak zaaranżować lepiej przestrzeń, spojrzy świeżym okiem i doradzi.

Wiele firm się do Pani zgłasza?

Nie narzekam na klęskę urodzaju (śmiech). Najtrudniej jest mi współpracować z klientami, których produkt nie do końca spełnia normy etyczne. Mam tu na myśli na przykład produkcję w dyskusyjnych warunkach. Aktualnie, najczęściej  realizuję konsultacje pod tytułem: „Co zrobić tu i teraz”, „Jak szybko zaradzić na konkretny problem”.

Jak pandemia wpłynęła na Pani pracę?

To był najgorszy z możliwych momentów na rozwój tego biznesu w pojedynkę. Zwłaszcza że polscy właściciele sklepów stacjonarnych często nie mają pojęcia, że może ktoś przyjechać, pomóc i wcale nie potrzebuje etatu. Jestem takim dostawcą usług jak: elektryk albo kurier. Dostarczam usługi kreatywne. Covid, lockdown i brak budżetów, spowodował, że musiałam na chwilę zatrzymać ambitne plany solo. Wróciłam na etat, skusiła mnie opcja projektowania ekspozycji dla jednej z polskich sieci obuwniczych. Bardzo się cieszę, bo widzę, że mam spore możliwości nauczenia się nowych rzeczy, oraz doceniam fakt, że zadziało się to w takich okolicznościach. W przyszłym roku planuję jeszcze więcej kroków w kierunku rozwoju VM’u, bo mam taki wewnętrzny głos, który mi podpowiada, że blog to nie wszystko. Jednak nauczona obecną sytuacją, trzymam plany na wodzy i skupiam się na obecnej pracy tu i teraz.

Jak Pani widzi przyszłość visual merchandisingu w Polsce?

Dużo pracy przed nami, ale jest olbrzymi potencjał!

Więcej na: www.eyeonvisual.pl

Visual merchandising (z łac. mercari – handlować; z ang. to merchandise – sprzedawać, z ang. visual – wizualny) to inaczej sprzedaż wizualna, sprzedaż za pomocą ekspozycji towaru. Visual merchandiser zajmuje się odpowiednią prezentacją wyposażenia sklepu, opracowuje strategię ekspozycji produktu, budując indywidualne dla danej marki doświadczenie zakupowe.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: