W stylu Matelier

Marta Matelier nie trzyma się jednej ścieżki, tworzy wnętrza z duszą, w których liczą się emocje i historia. – Cieszy mnie fakt, że projektowane przeze mnie przestrzenie nie dają się przyporządkować do jednego stylu – podkreśla.

W rozmowie z „Design Alive” opowiada o drodze do znalezienia własnej estetyki, inspiracjach i wyzwaniach, które stawia przed nią zawód architektki wnętrz.

Czy architektura od początku była „planem na życie”?

Z wczesnego dzieciństwa pamiętam zapach smaru oraz maszyny tokarskie. Drewniane podłogi nasączone olejem. Z wielka fascynacja obserwowałam ojca nauczającego zawodu przy maszynach tokarskich w Szkole Zawodowej w Kętrzynie.

W liceum, w klasie matematyczno-fizycznej, nie było miejsca na artyzm, na szczęście spotkałam na swojej drodze cudowną nauczycielkę, Katarzynę Bronakowską, która przygotowała mnie z sukcesem do egzaminów wstępnych na Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie.

Magazyn Design Alive

NR 51/2025 UWAŻNOŚĆ

ZAMAWIAM

NR 51/2025 UWAŻNOŚĆ

Magazyn Design Alive

ZAMAWIAM

ICONS 2024 WYDANIE URODZINOWE

Co wywarło największy wpływ na Twoją karierę zawodową?

Pierwsze zarobione pieniądze ze sprzedaży obrazu wydałam na album o malarstwie i podróż do Wiednia.

Do dzisiaj myślę, że największy wpływ na moją twórczość mają podróże oraz albumy o sztuce. Możliwość zobaczenia świata z różnej perspektywy jest niezwykle wzbogacająca.

Marta Matelier

Jak wyglądała droga do znalezienia własnego stylu?

Cieszy mnie fakt, że projektowane przeze mnie przestrzenie nie dają się przyporządkować do jednego stylu. Wyłamuję się nawet z określenia „eklektyczne” – pojawia się wtedy hasło „w stylu Matelier”, co mnie zarazem rozśmiesza, jak i buduje.

Ważne jest ciągłe poszukiwanie, otwartość na otoczenie i czujność na zmiany zachodzące w nas samych.

Gdzie szukasz inspiracji? Czy masz swoją „architektoniczną idolkę”?

Moje inspiracje zmieniają się wraz z procesami zachodzącymi we mnie. Obecnie bliskie mi są projekty Dimore Studio za nonszalancję, Olafura Eliassona za połączenie nauki ze sztuką oraz, tym razem ze świata mody, Driesa Van Notena którego cenię za nieoczywiste zestawienia kolorów i tekstur. 

Jak wygląda Twój typowy dzień w pracy?

Nie ma czegoś takiego jak typowy dzień – spontaniczność zdecydowanie wygrywa.

Marta Matelier

A jak wygląda praca architektki wnętrz od strony biznesowej?

To połączenie wrażliwości, otwartości na problemy ludzi i estetyki z realiami biznesowymi. Nie jest łatwe, ale daje satysfakcję.

Jakie zmiany w branży zauważasz w ostatnich latach?

Polski rynek wnętrz przechodzi imponujące zmiany. Cieszy rosnąca liczba świetnych projektów i otwartość inwestorów na unikalne rozwiązania. Coraz częściej pojawiają się przedmioty tworzone z szacunkiem dla rzemiosła – limitowane edycje ceramiki, meble, rzeźby, kilimy. Jak przewidywała prognostka trendów Lidewij Edelkoort design coraz mocniej zwraca się ku rzemiosłu.

Na szczęście wnętrza pełne drogich marek ustępują miejsca starannie przemyślanym kompozycjom. W czasach masowej produkcji coraz bardziej doceniamy przedmioty z historią – oby było ich jak najwięcej.

Marta Matelier

Jakie projekty dają Ci najwięcej satysfakcji?

Nie ma znaczenia skala – największą satysfakcję daje mi poczucie, że udało mi się zmienić na lepsze otoczenie, w którym przebywają ludzie. Szczególnie lubię pracować w tkance historycznej, gdzie mogę dodatkowo wpłynąć na trwałość dziedzictwa kulturowego.

Od pierwszego projektu staram się również wkomponować w aranżację wnętrza autorski obraz lub rzeźbę. To wyjątkowe uczucie, gdy inwestor odczuwa potrzebę umieszczenia mojego dzieła w swojej przestrzeni – to pewnego rodzaju sygnatura Matelier.

Zdarzają się jakieś przygody podczas realizacji? A może jakiś projekt zapadł szczególnie w pamięć?

Przygody zdarzają się codziennie. Anegdot z budowy mam tyle, że spokojnie wystarczyłoby na książkę. Kiedy wydaje mi się, że nic już mnie nie zaskoczy, dzwoni telefon…

Zawód architekta wnętrz to przede wszystkim rozwiązywanie problemów – od estetycznych po czysto praktyczne, jak choćby sprawdzenie, czy sofa zmieści się w drzwiach. To jedna wielka przygoda, która, nawet jeśli jest starannie zaplanowana, zawsze może czymś zaskoczyć. A na niespodzianki trzeba być gotowym.

Największe wyzwanie w dotychczasowej karierze?

Największym i najbardziej wymagającym wyzwaniem była rewitalizacja willi na warszawskim Żoliborzu. Na szczęście inwestor włączył mnie do zespołu projektowego już na etapie projektu budowlanego, co pozwoliło mi mieć realny wpływ na wiele decyzji. Bryła znajdowała się pod nadzorem konserwatorskim, a wnętrze powstawało niemal od zera, przy zachowaniu oryginalnej fasady.

Moim ulubionym elementem tego projektu jest monumentalna klatka schodowa, zaprojektowana w duchu modernizmu. Jej rzeźbiarska forma wymagała zaangażowania wielu osób, ale efekt był tego wart.

Stary Żoliborz i modernizm odzyskany

Jak dbasz o równowagę między pracą a życiem prywatnym?

Jeszcze kilka lat temu praca wypełniała większość mojego czasu. Nadal nie potrafię się opanować i nawet jeśli oglądam film to analizuje wnętrza i robię notatki.

Obecnie moją receptą na równowagę są spotkania z ludźmi, szczególnie z osobami pracującymi w branżach kreatywnych. Uwielbiam rozmowy z twórcami z dziedzin muzyki i obrazu. Jesteśmy szczęściarzami, że możemy spełniać się w pracy zawodowej. Oczywiście płacimy za to cenę, ale osobiście uważam że jest to tego warte. 

Patrząc wstecz na swoje początki, ale też z myślą o młodszych koleżankach i kolegach z branży – co według Ciebie powinno się znaleźć w „niezbędniku architektki wnętrz”?

Przede wszystkim solidny bagaż wiedzy merytorycznej i produktowej, umiejętność słuchania ludzi oraz gotowość do podjęcia ryzyka. 

Miasto, projekt a może współpraca – jakie są Twoje zawodowe marzenia?

Marzy mi się projekt w Nowym Jorku – w apartamentowcu z lat 30. z widokiem na Central Park. Podczas mojej ostatniej wizyty w mieście, które nigdy nie zasypia, na nowo odkryłam jego wyjątkowość i chłonęłam energię ludzi, którzy spełniają tam swoje marzenia. Lubię pracować z ekscentrycznymi inwestorami – idealnym klientem byłaby na przykład Tilda Swinton, a przy tym projekcie chciałabym współpracować z projektantem Grahamem Carrem.

Największy cel do zrealizowania na najbliższy rok?

Myślę że, zorganizowanie wystawy moich rzeźb i malarstwa. Po latach przemyśleń chciałabym przelać emocje i spostrzeżenia na płótno oraz formy przestrzenne. Tęsknię za manualnymi technikami wyrazu – w pracy architekta wnętrz makiety zastąpiły modele komputerowe, co często odbywa się ze stratą dla projektu. Rysunek odręczny i makietowanie pozwalały lepiej wyczuć skalę wnętrza.

Marta Matelier

Urodzona w 1979 roku, wychowana w Kętrzynie, w rejonie mazurskich jezior. Zafascynowana sztuką i architekturą wyjechała do Warszawy, by studiować na Wydziale Architektury Wnętrz Akademii Sztuk Pięknych.

Karierę zawodową rozpoczęła jako architektka wnętrz i konsultantka w Sanitec Koło. W 2004 roku założyła własną pracownię, realizując autorskie projekty wnętrz i mebli zarówno w Polsce, jak i za granicą. Regularne podróże pozwoliły jej na nowo odkrywać dziedzictwo kulturowe świata. Jej realizacje ukazują się w polskiej i zagranicznej prasie.

W 2024 roku jej rzeźby zostały zakwalifikowane na Biennale Rzeźby Polskiej LABO 2024. Jako artystka interdyscyplinarna nieustannie poszukuje nowych środków wyrazu. Spełniona jako architektka wnętrz, coraz śmielej eksploruje inne dziedziny sztuki, takie jak rzeźba i malarstwo.

Zapisz się do newslettera!

Powiązane artykuły: