– Katowice to z pewnością miasto wielu przemian. Tutaj wiecznie coś się dzieje – i pozytywnego i negatywnego. Obserwujemy ten rozwój od wielu lat. Katowice nie odstają obecnie od takich miejsc jak Kraków, czy Warszawa pod względem ilość i jakości wydarzeń – opowiadają nam oprowadzając po mieście Roma Skuza i Bogna Polańska, twórczynie pracowni bro.Kat.
Kreatywne oblicze Śląska to wiele firm, instytucji i miejsc. Wśród nich niewątpliwie znajduje się bro.Kat, czyli pracownia projektowa z Katowic, założona przez Romę Skuzę i Bognę Polańską. Nie dość, że aktywnie działają w branży designu i są autorkami wielu lokalnych projektów wnętrz, wystaw i scenografii, to jeszcze zabrały się za stworzenie ultra śląskiego produktu – biżuterii z węgla. Bro.Kat to nie tylko funkcjonalna architektura i obiekty – dziewczyny w swej pracy chcą przede wszystkim promować śląskiego ducha, którego im samym z pewnością nie brakuje. Sympatyczne projektantki to partnerki w biznesie, prywatnie przyjaciółki i świetne przewodniczki po regionie. Spotykamy się w ich pracowni na Załężu, w robotniczej dzielnicy Katowic. Stara kamienica, dobre śniadanie i przyjemna rozmowa o ich pracy, mieście i dobrym designie.
bro.Kat to kto?
Roma: – Bro.kat to my. Trudno zdefiniować jednoznacznie. To zarówno firma, ale też przyjaźń, która trwa już od podstawówki. To zbierane przez lata studiów i naszej znajomości pomysły. Nasze marzenia, pasje, plany – wszystko to, co lubimy robić.
Bogna: – Bro.kat to firma hybrydowa. Zajmujemy się zarówno architekturą wnętrz, jak i produktem – stworzyłyśmy swoją wersję biżuterii inspirowanej Śląskiem. Choć założyłyśmy na samym początku, że skupiamy się na tych dwóch kierunkach, to jednak różnorodność działań przez ostatnie lata pokazuje, że możemy i chcemy robić więcej – projektujemy scenografię, wystawy. Kto wie, co przyniesie jeszcze przyszłość. Działamy kompleksowo, a wszystko to, co robimy staramy się komunikować przez naszą markę bro.Kat.
Słyszałam, że testując pierwszy raz możliwości węgla jako materiału, zapyliłyście całą kamienicę.
Bogna: – Tak, to był bardzo kosztowny eksperyment (śmiech). Nie byłyśmy świadome tego, jak zachowa się węgiel. Wujek z kopalni przywiózł nam wielkie bryły. Zaczęłyśmy w nich drążyć klosze, piłować, ciąć, rzeźbić. Moja mama była załamana efektami – warstwę węglowego pyłu usuwaliśmy długo po eksperymencie.
Śląsk, węgiel. Niby pomysł na materiał w biżuterii taki oczywisty. A jednak dopiero wy zaczęłyście to robić.
Roma: – To była długa, kręta droga, z kilkoma przystankami. Początkowo chciałyśmy zrobić lampy z węgla. Gdy okiełznałyśmy już formę, wiedziałyśmy, jak będą wyglądać, zabrałyśmy się za przepisy i obostrzenia. To było największe wyzwanie dla młodych projektantek i uświadomiło nam, że musimy pójść w innym kierunku. Przyszła więc kolej na wykorzystanie pyłu węglowego i żywicy – zrobiłyśmy nawet próbne odlewy w misach . Okazało się jednak, że koszt form jest zbyt wysoki – nieproporcjonalnie wysoki do naszego pomysłu na produkt. Do dziś w KATO – jednej z kultowych knajp w mieście – wiszą nasze prototypy.
Nadal jednak nie miałyście waszego produktu.
Bogna: – Wiedziałyśmy, że na Śląsku jest bardzo bogata tradycja rzeźbienia w węglu. W jednej z lokalnych gazet trafiłyśmy na artykuł o tym zawodzie. Przez dziennikarza chciałyśmy dotrzeć do rzemieślników, by pomogli nam w okiełznaniu węgla, nauczyli, opowiedzieli. Bezskutecznie. Z pomocą znowu przyszedł wujek, dzięki któremu poznałyśmy Pana Czesława, niezwykle ważną postać dla bro.Katu.
Roma: – Jak można było się tego spodziewać, Pan Czesław nie traktował nas początkowo poważnie. Przyszły dziewczynki, które chcą robić dziwne rzeczy z węgla – widział naszą nieporadność w tym wszystkim. Jednak z czasem nabrał zaufania, pomógł i nauczył trudnej rzemieślniczej roboty. Opowiedział, jak dobierać materiał, które gródki węgla się nadają, a które nie, pokazał jak rzeźbić.
Biżuteria to nie koniec?
Bogna: – Bardzo nie chcemy być kojarzone tyko z węglem. Oczywiście lubimy ten materiał, ale mamy potrzebę realizacji kolejnych pomysłów w nowych obszarach, formach i technologiach – nie klasyfikując się tylko w modzie i wnętrzach. Balansujemy między tymi światami. Teraz pracujemy nad prototypem nowej torby inspirowanej Śląskiem – jego kolorami, fakturami, kształtami. Wykorzystujemy mocno grafikę związaną z industrialem – raster węgla.
Roma: – Każdy nowy gadżet będzie inspirowany Śląskiem, na tym bardzo nam zależy, ale węgiel to nie jest jego jedyne oblicze. Dostrzegamy więcej. O węglu jako o materiale już trochę wiemy, ale potrzebujemy kolejnych wyzwań – blacha, proszkowanie, skóra ekologiczna. Każdy kolejny produkt to nowe doświadczenie, nauka – nie boimy się tego. Poza tym lubimy tę różnorodność w pracy. Architektura, produkt, wystawiennictwo, to trzy różne światy – a każdy rozwija, uczy.
Znacie się od trzeciej klasy szkoły podstawowej. Prawie zawsze mieszkałyście w Katowicach. W waszej pracy projektowej chcecie oddawać śląski klimat. Co jest dla was tak ważnego na Śląsku?
Roma: – Dla nas ten region to nie tylko industrial. Śląsk jest zielony. Naszych znajomych z Polski i z zagranicy zabieramy zawsze na Hałdę na Kostuchnie. Usypane przykopalniane wzgórze pokazuje panoramę okolic. Widać strukturę okolic, osady, proces powstawania tkanki miejskiej, satelity dzielnic, a pomiędzy nimi hektary terenów zielonych. Ludzie nie mają tej świadomości.
Katowice przeżywają renesans. Silna branża kreatywna, nowe knajpy, inicjatywy. Dlaczego dopiero teraz? Co musiało się wydarzyć?
Bogna: – Katowice to z pewnością miasto wielu przemian. Tutaj wiecznie coś się dzieje – i pozytywnego i negatywnego. Obserwujemy ten rozwój od wielu lat. Małymi, oddolnymi inicjatywami zaczyna się zmieniać przestrzeń w centrum. „Lokal na kulturę”, „Plac na Glanc” i wiele im podobnych, to wspaniałe przedsięwzięcia. Z pewnością dużym krokiem było stworzenie instytucji Design Silesia czy Miasta Ogrodów, które tak naprawdę przy okazji, ale też poniekąd pod pretekstem kandydowania Katowic na Europejską Stolicę Kultury wprowadziło wiele pozytywnych, prospołecznych zmian – zarówno w przestrzeni miejskiej, jak i w świadomości ludzi. Miasto włączyło wielu projektantów w działania, słuchało ich pomysłów.
Roma: – Dostaliśmy wtedy kopa. To był najbardziej intensywny czas. Miasto ogrodów dosłownie nas i innych projektantów nakręciło do aktywnego działania.
Branża kreatywna nakręca?
Bogna: – Dokładnie tak. Katowice nie odstają obecnie od takich miejsc jak Kraków, czy Warszawa pod względem ilość i jakości wydarzeń.
Roma: – Poza tym tutaj wszyscy się znamy, branża kreatywna się wspiera, przenika, poznaje. To jest duży plus. Nie jesteśmy anonimowi. Łatwo do siebie docieramy, komunikujemy, ale też podpytujemy i konsultujemy. To jest naprawdę fajne na Śląsku. Każdy znalazł swoje miejsce. Pomimo tego, że w pewnym wymiarze jesteśmy konkurencją – w większości znamy się i lubimy.
Czego brakuje wam w Katowicach? Na Śląsku?
Bogna: – Dobrze zaprojektowanej przestrzeni miejskiej, dobrych rozwiązań komunikacyjnych dla pieszych i rowerzystów, targowisk miejskich, które na zachodzie świetnie działają, a w Katowicach są stopniowo likwidowane, niedoceniane. Poza tym nie ma czytelnego układu miasta. Owszem, rozwój infrastruktury w naszej aglomeracji jest jednym z najlepszych przykładów w Polsce – sieć dróg i połączenie z autostradą powodują niesamowity rozwój. Ma to jednak również swoje negatywne skutki. Wszyscy przesiedli się do samochodów. Transport miejski kuleje. Świetna infrastruktura tramwajowa nie jest w pełni wykorzystywana.
Co dobrego dzieje się w designie na Śląsku?
Bogna: – Geszeft to rewelacyjna inicjatywa, skupiająca dobre projekty ze Śląska. To taki przegląd produktów i gadżetów dostępnych na rynku. Poza tym jest kilka instytucji i galerii m.in. Ars Cameralis, BWA, Galeria Miasta Ogrodów, Rondo Sztuki – dające możliwość zobaczenia polskich i zagranicznych wystaw. Mamy aktywnie działających projektantów odnoszących spektakularne sukcesy w zawodzie, m.in. Sokka – genialne studio projektowe. Jest Street Art Festival – jedna z lepszych imprez w tej dziedzinie, po której zostają fantastyczne murale. Za tym stoi sztab naprawdę kreatywnych ludzi. Marta Gawin – projektantka 2D, z którą współpracujemy. Do każdego projektu podchodzi, jak do narodzin dziecka – wszystko jest przemyślane w najmniejszym detalu, głęboko analizuje koncepcję, uzasadnia, doszukuje się. Każda kreska ma znaczenie. Obserwowanie podejścia innej osoby do projektowania jest dla nas niezwykle cenne. Również Atelier S10 to świetny przykład designu 2D i 3D. Bardzo cenimy Wzorro, z którymi współpracowaliśmy w trakcie projektu Patrii. Wspaniały Bogdan Kosak. Można by tak wymieniać i wymieniać. Niebawem ma się odbyć wystawa „Design It. In Silesia„, która będzie przekrojem produktów zaprojektowanych lub wyprodukowanych na Śląsku.
Roma: – Jeżeli chciałabym komuś opowiedzieć o designie ze Śląska, zaprowadziłabym tę osobę na wykład Irmy Koziny z Zakładu Historii Sztuki Uniwersytetu Śląskiego. Jedna z dziennikarek nazwała ją „profesor zadymiara”. Nie dość, że cudownie opowiada o historii wzornictwa – jest autorką książki „Ikony designu województwa śląskiego” – to jeszcze udziela się społecznie i z ogromną pasją walczy o dobrą przestrzeń publiczną. Dałabym moim gościom krzesełka i kazała jej słuchać. Drugą taką osobą jest Robert Konieczny – fantastyczny mówca. Nawet osoby nie związane z architekturą słuchają go z zainteresowaniem. Wprost hipnotyzuje widownię (śmiech).
Gdzie chodzicie, gdy terminy gonią, a trzeba się zrelaksować?
Roma: – Dolina Trzech Stawów – jeden z najlepszych obszarów rekreacyjnych. Tak naprawdę jest to Katowicki Park Leśny, świetne miejsce na rolki, na rowery, nawet jest możliwość kąpieli w okresie letnim. Działa tam również stadnina koni i lotnisko sportowe Muchowiec. Ludzie biegają, grają w frisby, siatkówkę plażową – toczy się życie towarzyskie. Ja korzystam głównie z możliwości biegania w lesie.
Bogna: – Park Chorzowski również jest genialny. Poza tym pływamy też na wakeboardzie. Kilkanaście minut od naszego biura, w Świętochłowicach jest idealne miejsce do uprawiania tego sportu. Po pracy, w 15 minut jesteś całkowicie w innym świecie, prawie w centrum miasta.
Dokąd zabieracie przyjeżdżających na Śląsk gości?
Roma: – Hałda na Kostuchnie. Centrum Katowic. Dzielnica Nikiszowiec – czyli inny świat. Sławna moderna architektoniczna Katowic i cudowne wycieczki śladem międzywojnia. Park Śląski to prawdziwa perełka dla wielbicieli architektury. Ciekawe rozwiązania planistyczne, obiekty, budowle to przykład schedy lat 50. i 60. Planetarium, kapelusz.
Bogna: – Dla mnie kultowe są właśnie te kosmiczne budynki: gwiazdy, kapelusz, spodek, kukurydze, planetarium. To są nasze ikony. Oczywiście mówię to z perspektywy wykształcenia architektonicznego – jesteśmy odrobinę monotematyczne. Co roku odbywa się również Industriada. Jeden z większych tego typu festiwali w Europie, pokazujący dziedzictwo przemysłowe. Szlakiem zabytków, całkowicie z innej perspektywy zwiedzasz to, co na Śląsku jest tak silne – huty, kopalnie, walcownie, szyby, fabrykę porcelany. A przy tym rewelacyjna muzyka, koncerty, spotkania, warsztaty. Wiele z tych miejsc jest remontowanych, restaurowanych, przeznaczanych na działania kulturalne, prospołeczne. No i oczywiście nowe piękne budynki. Teren wokół kościoła św. Jacka w Bytomiu zaprojektowany przez Medusa Group, Muzeum Śląskie projektu Riegler Riewe Architekten, Biblioteka Akademicka projektu HS99. Dzieje się!
Rozmawiała: JULIA CIESZKO