Gdy przed dziesięciu laty powstała pierwsza część budynku Uniwersytetu Warszawskiego przy ulicy Dobrej 55, wiadomo było, że jest to obiekt nietuzinkowy architektonicznie. Miastotwórczy i ważny pod względem urbanistycznym.
Jego elewacja frontowa zwrócona w stronę fasady BUW-u stworzyła wówczas brakujący fragment pierzei ulicy Dobrej. Dziś w pełni ukończony gmach wypełnia cały kwartał zabudowy pomiędzy Dobrą a Browarną, stanowiąc ważny element zmian, jakie dokonują się na Powiślu. Wartościowa architektura obiektu, choć indywidualna i zapadająca w pamięć, nie konkuruje z otoczeniem.
Gmach wzniesiony zgodnie w wyłonionym w konkursie projektem pracowni Kuryłowicz & Associates pomieścił piony wydziałów Lingwistyki Stosowanej i Neofilologii, Ośrodka Studiów Amerykańskich UW i inne uniwersyteckie instytuty filologiczne. Funkcjonalnie jest zatem czymś w rodzaju „wieży Babel”, choć nie jest wieżą, lecz niskim, kilkukondygnacyjnym budynkiem o elewacjach bocznych mających ponad 100 metrów długości.
Jednym z nich jest dwukondygnacyjny hol główny od strony ulicy Browarnej z monumentalnymi schodami wiodącymi na przykryty szklanym dachem dziedziniec. Pomysł tyleż prosty co wybitny. Nowoczesny i zarazem uświęcony tradycją. Schody jak w XIX-wiecznych „świątyniach” nauki i sztuki można traktować jak symbol pięcia się ku wyżynom wiedzy. Z drugiej strony pełnią co najmniej kilka funkcji w zależności od potrzeb: reprezentacji, siedzisk w auli, której wnętrze otwiera się na ulicę, jak też forum dla studentów. Miejsca ich spotkań, wymiany myśli, rozmów pomiędzy zajęciami.
Różnego rodzaju przestrzeni tworzących niepowtarzalną atmosferę uczelni skupiającej w jednym budynku studentów różnych kierunków lingwistyki jest tu zresztą znacznie więcej. Są one bardzo ważne na każdej uczelni i jednocześnie dają wnętrzom wrażenie oddechu. Znajdujemy tu zatem m.in. znakomicie zaaranżowaną przestrzeń wypoczynkową pod wznoszącym się stropem schodów, miejsca do spędzania czasu na zakończeniach korytarzy od strony Browarnej i w „kieszeniach” korytarzy. Inną cechą tego rodzaju przestrzeni jest ich transparentność. Otwartość na ulicę Browarną i Lipową.
Budynek ma rzut bardzo wydłużonego prostokąta z kilkoma wewnętrznymi dziedzińcami zamienionymi na ogrody tematyczne, symbolicznie związane z kierunkami nauk lingwistycznych. Europejski, afrykański czy amerykański, ze starannie zaprojektowaną zielenią. Każdy inaczej skomponowany, usytuowane na różnych poziomach względem poziomu ulicy. Dziedzińce otwarte m.in. na sale wykładowe zarówno doświetlają wnętrza, jak też nadają całości wrażenie lekkości i wieloplanowej przestrzenności. Architekci przyrównują nieco przesycone światłem wnętrza z dużą ilością zieleni do altan ogrodowych. I porównanie to wydaje mi się w pełni uzasadnione.
Rozłożenie realizacji na dwa etapy pozwoliło na udoskonalenie projektu. Korytarze w nowej części wydają się bardziej obszerne; nadające budynkowi wrażenie większej lekkości niż w części zrealizowanej w pierwszym etapie, m.in. dzięki wprowadzeniu innych, ażurowych sufitów. Bardziej też stonowana jest kolorystyka wnętrz korytarzy, co nadaje architekturze charakter bardziej ponadczasowy. Architekci nie uciekli jednak od koloru, wprowadzając go m.in. we wspomnianym hallu z pomalowanymi na żółto monumentalnymi schodami. Kolor żółty jest zresztą dominującą barwą dozowaną z umiarem w innych wnętrzach wspólnych, pojawiając się w meblach, piktogramach na ścianach czy elementach wiszących klatek schodowych. Całość jest wystudiowana plastycznie, spójna i konsekwentna.
Niezwykłą cechą budynku jest to, że przy tak bogatym programie użytkowym i jego ogromnej powierzchni użytkowej z zewnątrz nie nosi on znamion monumentalizmu. Nie przytłacza skalą, a jego elewacja od strony Lipowej pomimo ogromnej długości nie jest nużąca. Przeciwnie. Jak przekonują architekci, geometria elewacji od Lipowej ma nawiązywać do struktury żywopłotu, którego nieregularne gałązki pozwalają zobaczyć to, co dzieje się w środku, zapewniając przy tym odpowiedni stopień intymności.
Dla mnie ważnym rozwiązaniem, wynikającym jak sadzę z fundamentalnego odczytania przestrzeni, jest umieszczenie głównego wejścia do budynku w narożniku Browarnej oraz Dobrej. Znalazł się on na osi alejki wytyczonej śladem ścieżki wydeptanej przez pokolenia studentów po skosie przez park pod Pałacem Kazimierowskim. Stanowi ona najkrótsze dojście do budynku z kampusu na skarpie przy Krakowskim Przedmieściu. Architekci nie zachowali się tu jak demiurdzy chcący zmienić na siłę przestrzeń i ludzkie przyzwyczajenia, lecz starali się jak najlepiej powiązać wnętrza budynku z pełną życia przestrzenią wokół.
Wszystkie wspomniane rozwiązania budzą szacunek. W moim przekonaniu sprawiają, że budynek jest jedną z najciekawszych nowych kreacji architektonicznych w Warszawie ostatnich lat. Znakomicie przy tym rozwiązanych pod względem funkcjonalnym, jak też doskonale wpisanych w otoczenie. Nacechowany indywidualnymi rozwiązaniami i nienarzucającą się unikatową formą nie krzyczy, nie stara się zdominować sąsiedztwa, co jest cechą architektury najwyższej próby.
Nad projektem pracował zespół w składzie: Stefan Kuryłowicz (1949-2011); Ewa Kuryłowicz; Piotr Kuczyński; Maria Saloni-Sadowska; Dariusz Gryta; Olga Kanecka; Magdalena Iżewska; Piotr Wilbik; Michał Tatjewski; Małgorzata Krukowska; Karina Kowalewska; Fryderyk Szymański; Krystyna Tulczyńska; Weronika Królikowska; Damian Zygma; Tomasz Petrów; Anna Wojcieszek; Dominik Roczan; Anna Nowokuńska (współpraca).