– Dom jest odzwierciedleniem mojej pasji projektowej. Często się zmienia, wiecznie go remontuję. Jedynie moje biuro jest stałe, to moja oaza spokoju – mówi w rozmowie z „Design Alive” projektantka Katarzyna Jasyk, która zaprosiła nas do swojego domu i pracowni.
Katarzyna Jasyk to niezwykle kreatywna projektantka z 12-letnim doświadczeniem, na co dzień związana z trzema polskimi markami: Happy Barok, Happy Sleep oraz Monkey Machine, dla których projektuje meble i akcesoria, ostatnio lampy. Jej projekty często nawiązują do stylu Bauhaus i estetyki Grupy Memphis. W projektowaniu odważna i bezkompromisowa. Lubi kolor i geometrię. W 2020 roku Katarzyna Jasyk była nominowana do Design Alive Awards w kategorii Kreator.
Czy zawsze lubiła Pani projektować? Z wykształcenia jest Pani socjologiem, kiedy więc zapadła decyzja, żeby obrać akurat taką ścieżkę w życiu?
Katarzyna Jasyk: – Pamiętam, że od dziecka przesiadywałam i bawiłam się w pracowni swojego dziadka, który był mistrzem renowacji antyków. Pewnie psułam tam wiele rzeczy starając się pomagać. Teraz myślę, że to może nie było dobre miejsce dla dziewczynki – kurz, brud i okropny zapach kleju kostnego, ale to jest moje najmilsze wspomnienie z dzieciństwa. Tak wyglądał mój pierwszy kontakt z meblami. Jako dorastająca dziewczyna znałam już techniki renowacji, historie meblarstwa, zasady stolarstwa i projektowania. Te doświadczenia skłoniły mnie do otwarcia własnego zakładu renowacji antyków, w którym pomagał mi dziadek. To był czas, w którym moje zainteresowania ewoluowały w kierunku designu i projektowania mebli współczesnych, często z elementami stylowymi. Wówczas jeszcze nie traktowałam tej pasji jako sposobu na życie. Równolegle związana byłam z różnymi instytucjami kultury we Wrocławiu. Były to np. Klub Związków Twórczych, Impart czy słynny klub Jazzowy RURA (pełniłam w nich funkcje dyrektora artystycznego.) Dopiero decyzja o wyprowadzce z Wrocławia (mojego rodzinnego miasta) i osiedlenie w Sycowie, w rejonie zagłębia meblowego, skierowała mnie ponownie na ścieżkę projektowania.
Jakie były Pani początki w branży? Czy pamięta Pani swoje pierwsze zlecenia?
To było około 12 lat temu, ale doskonale pamiętam swoje początki. Wiążą się one z marką Happy Barok, dla której miałam zaprojektować na zlecenie kolekcję mebli, typowych glamour. Ponieważ nie lubiłam tego stylu, zrobiłam coś zupełnie innego. To była seria aksamitnych, zabawnych i bardzo kolorowych puf, sof i foteli, które miały nowoczesną formę i stylowe wykończenie, pasowały do nazwy marki. Kolekcja na tyle przypadła do gustu właścicielowi Happy Barok, że rozpoczęłam stałą, trwająca do dzisiaj współpracę z marką. Warto było ryzykować!
Już 12 lat działa Pani w zawodzie projektanta co samo w sobie jest pięknym dorobkiem, ale zastanawia mnie, czy przez ten czas były jakieś projekty, które darzy Pani szczególnym sentymentem?
Mam kilka swoich ulubionych projektów, które powstały dawno temu i mają ponadczasowy charakter. Jednym z nich jest Pufa Flower – mebel, który wygląda jak wielki kwiat, który szyje się w połowie ręcznie. Prototyp tej pufy uszyłam własnoręcznie w domu. Fenomenem tego projektu, jest nieustające zainteresowanie klientek, bo kupują go wyłącznie kobiety na wiosnę! I co ciekawe, w dużych ilościach kupują ten mebel Hiszpanie. Jeżeli chodzi o pozostałe projekty, to lubię te najnowsze kolekcje na metalowych podstawach, głównie myślę o kolekcji Roll & Roll.
Skąd pomysł, żeby zająć się projektowaniem oświetlenia? I czy jest jakaś kolejna sfera projektowa lub „artystyczne marzenie”, które zamierza Pani zrealizować i dołączyć do swojego portfolio?
Projektowaniem oświetlenia zajęłam się w sumie przez przypadek. Pewnego dnia zadzwoniła do mnie Hanna Smolicz – właścicielka polskiej marki oświetleniowej Ilumni i spytała, czy mam ochotę zaprojektować dla niej kolekcje lamp. To był impuls i tym sposobem powstała moja pierwsza duża kolekcja Ballu. Potem powstawały kolejne. W sumie mam w portfolio dziewięć modeli lamp i… poczucie niedosytu, bo chyba bardziej podoba mi się projektowanie oświetlenia niż mebli. A jeżeli chodzi o nowe wyzwania – artystyczne marzenia, to chciałabym projektować formy użytkowe np. serwisy obiadowe z porcelany lub ceramiki i tego typu podobne rzeczy.
Czy ma Pani jakiś stały harmonogram pracy?
Jestem wolnym duchem, nie mam harmonogramu. Najczęściej pracuję w nocy. Często bywam w fabryce i spędzam sporo czasu na produkcji, zwłaszcza jak powstają prototypy.
A jak wygląda Pani pracownia? Jest Pani typem osoby, która może pracować wszędzie, czy muszą być spełnione określone warunki?
A Pani dom odzwierciedla projektową pasję, czy może jest minimalistycznym miejscem odpoczynku?
Mój dom jest odzwierciedleniem mojej pasji projektowej. Często się zmienia, wiecznie go remontuję. Wszystko w nim ewoluuje, jedynym stałym elementem są powiększające się kolekcje oświetlenia oraz obrazów i grafik na ścianach. Ponieważ jestem zbieraczem, kolekcjonuję wiele rzeczy: meble innych projektantów, sztukę, porcelanę. Aktualnie dom jest bardzo kolorowy, ale na wiosnę planuję remont. Jedynie moje biuro się nie zmienia, to moja oaza spokoju.
Jak wygląda proces projektowania od pierwszej myśli do gotowego przedmiotu?
Najpierw jest myśl – impuls. W żartach nazywam to nagłym przypływem geniuszu. To się często dzieje samo, coś mnie zainspiruje i pojawia się myśl, którą przenoszę na papier. Robię pierwsze odręczne szkice, czasami w kilku wariantach. Po kilku dniach do nich wracam i ewentualnie poprawiam. Następny etap to konsultacje z działem technologii produkcji i opracowywanie modelu w programie oraz wizualizacje, które robi dla mnie zawsze Amadeusz Bożemski z Will Be Studio (robi to najlepiej!). Kolejny krok to nadzorowanie budowy prototypu, czyli już praca polegająca na konsultacji z działem produkcji.
Jaki jest najprzyjemniejszy etap projektowania?
Najbardziej lubię etap twórczy, gdy pojawia się idea oraz czas powstawania prototypu, gdyż jestem bardzo ciekawa efektu końcowego, czy spełni moje oczekiwania. To ekscytujący etap, ale stawia najwięcej wyzwań.
Czy z każdego pomysłu rodzi się produkt, czy może są takie projekty, które nigdy nie ujrzały światła dziennego?
Dziś sto procent koncepcji trafia na produkcję. Chyba nauczyłam się myśleć bardziej praktycznie.
Co Panią inspiruje?
Inspiruje mnie wiele rzeczy: natura, architektura, sztuka, minione epoki, piękne przedmioty, wszystko, co mnie otacza. Jednym słowem: życie. Bardzo lubię styl Bauhaus, co widać w moich projektach. Uwielbiam estetykę Grupy Memphis (prace Ettore Sottsass’a i innych członków tej grupy). Z artystów współcześnie żyjących najbardziej lubię design Jaime Hayón’a,
Jakie plany na najbliższy rok?
W roku 2021 sama siebie chcę zaskoczyć. Powiedziałam sobie, że ma to być coś przełomowego. A tak na poważnie, to skupię się bardziej na oświetleniu. Coraz częściej myślę też o porcelanie i ceramice.
Więcej na: www.katarzynajasyk.com