Będzie to historia bardzo osobista, bo mieszkanie należy do jego projektantki. Do swojej przestrzeni zaprosiła nas Karolina Krawczyk, współwłaścicielka pracowni Kando Architects.
Wiadomo, że najczęściej albo szewc bez butów chodzi, albo jego obuwie jest wiecznie nieukończonym projektem. Ale nie w tym przypadku.
Wszystko zaczęło się w pandemii, kiedy Karolina wybrała jedno z ostatnich mieszkań na powstającym właśnie osiedlu na Mokotowie, nieopodal historycznego pałacu Królikarnia. Zabrała się za swoje mieszkanie tak, jakby to był projekt dla jednego z klientów pracowni. I choć na co dzień projektuje wnętrza znacznie większe – rozległe apartamenty, duże domy i rezydencje – od początku miała klarowną wizję. Tak jak w codziennej pracy. Za tą wizją poszły projekt, kosztorys i harmonogram, których się niestrudzenie trzymała. Nawet podczas realizacji nie było ulg dla wykonawców, wręcz przeciwnie – był to prawdziwy egzamin ich umiejętności i warsztatu. To, czego być może klient by nie dostrzegł, tutaj było natychmiast punktowane. Błędy nie mogły się pojawić.
– Niby co takiego by się stało, gdyby pozostała jakaś niedoskonałość, o której wie tylko architektka? W zasadzie nic, ale dusza architektki by ucierpiała – śmieje się Karolina.
Swoje mieszkanie nazwała „city-zen”, bo jego koncepcja wyrosła na kilku antagonizmach. Jest to historia o umiłowaniu do minimalizmu i osiąganiu perfekcji w tym, co z natury jest niedoskonałe. O szukaniu wytchnienia w centrum tętniącego życiem miasta. O odcięciu się od bodźców w dobie rekordowego w historii ludzkości przepływu informacji i mody na podłączenie wszystkiego do internetu.
Tam, gdzie klient najpewniej by się nie zgodził, bo efekt mógł wymknąć się spod kontroli, tam Karolina miała odwagę projektować w sposób sprzeczny z utartymi zasadami lub po prostu autorski. Wszystko po to, aby na koniec samodzielnie ocenić, czy niektóre wnętrzarskie stereotypy są zasadne, a może to tylko przestarzałe niczym PRL-owska boazeria, zdezaktualizowane definicje i wyobrażenia.
– Wielu naszych przekonań o wnętrzach nawet nie mieliśmy nigdy okazji zweryfikować. Często robi się coś w ściśle określony sposób tylko dlatego, że tak rekomendują wykonawcy. A dlaczego rekomendują? Bo jest im łatwiej, szybciej, wygodniej. Albo obawiają się, że inne rozwiązanie nie spotka się z aprobatą klienta. Na sprawdzone wielokrotnie pomysły zawsze łatwiej się powołać – zauważa Karolina Krawczyk.
Dzięki oryginalnemu myśleniu i chęci szukania niestandardowych ścieżek we wnętrzu city-zen znajdziemy fronty szafek wystające ponad obrys blatu i bez wycofanego cokołu. Lodówka, moduł z ekspresem do kawy i nawet pralka są ukryte za bezuchwytowymi frontami w kuchni. Ściany wydają się unosić kilka milimetrów nad posadzką, tworząc niezbędną technologiczną dylatację. Jednocześnie zabieg ten w połączeniu z niebrudzącym się mikrocementem na ścianach eliminuje konieczność zastosowania jakichkolwiek cokołów. Mikrocement wykorzystano też na posadzkach, suficie, a nawet drzwiach.
– Łatwiej mi teraz proponować klientom autorskie rozwiązania. Bo nie wszystko jest dla każdego i nie każdy będzie się dobrze czuł we wszystkich wnętrzach. Mam wrażenie, że właśnie o to chodzi w projektowaniu, aby pomysły dobierać precyzyjnie pod nasze gusta, styl życia, upodobania i potrzeby – dodaje projektantka.
Projektowanie city-zen wiązało się także z ograniczeniem śladu węglowego podczas wykańczania wnętrz. Zmiany, których dokonano, były niezbędne i radykalnie poprawiły funkcjonalność. Małe mieszkanie zyskało status uniwersalnego mikroapartamentu, który nie będzie wymagał remontu jeszcze przez wiele, wiele lat. Przemyślane interwencje zostały jednocześnie dostosowane do potrzeb właścicielki.
Najważniejszą decyzją w duchu zrównoważonego rozwoju było ograniczenie ilości wykorzystanych materiałów. Ich spójne i świadome zastosowanie w całym wnętrzu wpłynęło na zmniejszenie liczby dostawców i wykonawców, co bezpośrednio rzutowało na ograniczenie odpadów, emisji spalin czy zużycia energii w trakcie remontu. Istotna była też jakość materiałów i produktów – Karolina postawiła na solidne, ponadczasowe rozwiązania, takie jak niewymagający konserwacji mikrocement, łatwy w utrzymaniu naturalny kwarcyt czy trwałe meble z lakierowanego MDF-u.
Własne mieszkanie przynosi upragnione wytchnienie. W urządzonym po swojemu wnętrzu nawet tzw. patrzenie w sufit urasta wręcz do rangi medytacji czy kontemplacji.
– To moje miejsce do złapania oddechu. Nie ma nic przyjemniejszego niż zanurzenie się w ciszy i obserwowanie wiązki zachodzącego słońca, które prześlizguje się między listewkami żaluzji i tańczy figlarnie na mikrocementowej fakturze ściany. Albo wyobrażanie sobie, że faliste wzory brazylijskiego kwarcytu na wyspie kuchennej i stoliku kawowym to prawdziwe fale rozbijające się o brzegi Copacabany – opowiada Karolina, puszczając wodze fantazji.
Karolina Krawczyk
Urodziła się w 1989 roku w Puławach. Współzałożycielka Kando Architects. Wspólnie z Kingą Klietz-Łęską jest w pracowni odpowiedzialna za pełen proces – od analizy potrzeb klienta po nadzór autorski.
Choć na co dzień żyje w mieście i nie stroni od jego udogodnień, pociąga ją perspektywa ucieczki z dala od zgiełku, dlatego najczęściej czerpie inspiracje prosto z natury, podczas spaceru o świcie czy leśnej przejażdżki rowerem. Doświadczenie zdobywała w uznanych pracowniach w Monachium i Warszawie.
Ukończyła studia magisterskie na Wydziale Architektury Wnętrz ASP w Warszawie, a wcześniej zrobiła licencjat w PJWSTK w Warszawie na tym samym kierunku.