Dlaczego zielone? To widać na pierwszy rzut oka. Nie dość, że w tym apartamencie nie brakuje kwiatów, które nie są tu wcale drugoplanowym dodatkiem, to jeszcze faktycznie można się tu zapomnieć. Bo kto by pomyślał, że ten apartament powstał w centrum Wrocławia? Diana Żurek i Gutek Girek z Furora Studio są autorami tego pełnego zielonej energii apartamentu.
Projekt „Zdrój”, bo tak nazwali go architekci, trudno opisać jednym zdaniem. Z jednej strony emanuje spokojem, z drugiej całkiem sporo dzieje się tu stylistycznie.
Taką, a nie inną formę apartamentowi we wrocławskiej dzielnicy Borek postanowili nadać nie bez powodu. W żadnym stopniu też nie chcieli, ani nie musieli, narzucać właścicielom apartamentu. Artur i Wojtek doskonale wiedzieli, jakiego miejsca pragną.
Trzeba przyznać, że współautorka projektu – Diana poznała Wojtka już dobrych kilka lat temu na wybiegach w Szangahaju. To, co ich zbliżyło to właśnie bardzo podobne poczucie estetyki. Wiadome więc było, że proces kreacji przestrzeni tego apartamentu będzie dużą kreatywną przyjemnością.
Wyzwaniem było zredefiniowanie obecnego wnętrza, tak aby odpowiadało ono nowym potrzebom. Diana Żurek i Artur Girek od samego początku wiedzieli, że wręcz muszą wpuścić do wnętrza sączące się z ogrodu światło. Wraz z nim w przestrzeni zagościć miała i zieleń natury.
Tu wszystko ma znaczenie – kształty, wzory, tekstury, barwy i liście. Całość jest jednak bardzo uporządkowana i sprawia wrażenie, że ani niczego tu nie brakuje, ani też nie można byłoby usunąć żadnego z zaprojektowanych elementów, by nie psuć harmonii całości. To z pewnością wymusza na mieszkańcach apartamentu dbałość o dzielącą z nimi przestrzeń zieleń. Kwiatów nie może tu zabraknąć, bo są jednym z kluczowych elementów definiujących charakter tego wnętrza.
– Kolory przewracają się na wszystkich płaszczyznach, przeglądają w dekoracyjnych szkłach, a każde pomieszczenie ma w sobie element dzieła sztuki, dzięki współpracy bliskich artystów m.in. Bożenę Grocholską, która w toalecie stworzyła własną interpretację Kandinskiego – wyjaśniają architekci.
Forniry, szkło i… odrobina japońskości
Bardziej stonowany charakter mają pomieszczenia na piętrze. Tu pojawiają się szlachetne forniry połączone z żyłami kamienia. Jest też błyszczące szkło w gabinecie. Całość potęguje nieco jego powagę. Ta jednak szybko pozostaje zastąpiona przez przyjemną lekkość zaraz po przestąpieniu progu sypialni. Ta obleczona w kwiaty uspokaja niczym japoński drzeworyt.
– To dla mnie prawdziwa oaza, zdrój pełen soczystej zieleni. Szukając odpowiednich słów myślę, że opisałbym wnętrze jako luksusowy, amerykański hotel z lat 70. Skrywa on pierwiastek art house’u z dodatkiem tropiku. Dość ryzykowne połączenie, niczym figuracja obrazów z abstrakcją wzorów, wdrożona do szeregówki zbudowanej w duchu socrealizmu lat 60., a jednak pełne harmonii – opisuje jeden z mieszkańców Wojtek.
Znajdziemy tu również czułą melancholię, którą Artur zaimplementował w swoich obrazach, stworzonych specjalnie dla tej przestrzeni. Jego dzieła oddają ciszę, ale także mgnienie niepokoju. „Zdrój” niewątpliwie oczarował jego mieszkańców, stając się miejscem, w którym nie tylko zamieszkali, ale pozwolili, by było odbiciem ich samych.